- To było trudne nie będę kłamać. Jej śmierć jednak bardziej odczuły osoby, które znały ją dłużej ode mnie. – Przerwałam przypominając sobie jej ciało. Ten widok utkwi w pamięci, na pewno do końca życia. – Okropnie jest stracić tak młodą osobę, ale jeszcze gorzej, gdy jest ona zabita z rąk bezwzględnego mężczyzny.

- Masz rację. – Obrócił się do mnie, pokazując zmęczenie towarzyszące mu na twarzy. – Myślę, że muszę porozmawiać z uczniami. Mówienie o takich rzeczach, często pomaga nie sądzisz?

- Tak, szczególnie z Olivią.

- Nie może pogodzić się ze śmiercią. Przechodzi załamanie, widziałem ją.

Szkoda mi jej, jednak Olivia zajęła swój umysł  śmiercią bliskiej przyjaciółki, i nie ma już siły, żeby mi dokuczać.
Od kąd Killian stanął w mojej obronie, również Scott przestał się do mnie odzywać i traktował mnie jak powietrze. Na korytarzu, stołówce, w ogrodzie... dosłownie wszędzie, nawet na mnie nie spojrzał. Zupełnie tak jakby mnie nie było.

Adler przeczesał włosy palcami, po czym zagotował wodę w czajniku i postawił dwie filiżanki herbaty, na stoliku. Zajęłam miejsce na krześle naprzeciwko dyrektora, pochyliłam się i zaczęłam dmuchać w herbatę. Był to wrzątek, którym nie chciałam się poparzyć, dlatego nie wzięłam jej do ręki w przeciwieństwie do brata. Wytrzeszczyłam oczy, gdy jego dłonie zrobiły się czerwone z wysokiej temperatury. Boże, to niemożliwe, żeby nie czuł bólu! Czy śmierć dziewczyny, tak bardzo go poruszyła, że nie zwraca uwagi na to, co robi? Chciałam zareagować, kiedy zbliżył wargi do gorącego napoju, ale gdy tylko dotknął filiżanki, wyrwał się z zamyślenia i odstawił ją na podkładkę.

- Jej ręce zostały odcięte.

- Tak, to okropne. – Powiedział niewzruszony, dotykając opuszkami palców zaczerwienionej warg.

Po jego reakcji domyślam się, nie martwił się tak bardzo śmiercią, jak z początku myślałam. Ciałem siedział niedaleko mnie, ale myślami był zupełnie gdzie indziej.

- Najgorsze jest to, że ci ludzie z ADSN, wierzą, że moc części ciała i krwi można uzyskać tylko wtedy, gdy odetną kończyny wciąż żyjącemu wampirowi bądź wilkołakowi. - Dodał.

Gdy staram to sobie wyobrazić, czuję jak w żołądku mi się przewraca.

- Że co? Mówisz, że Jennifer żyła  kędy... Wiesz... Odcięto jej ręce?

Adler odchyli się i popił trochę herbaty, starając się nie siorbać.

- Obawiam się, że tak.

- W jaki sposób ci ludzie mogą robić takie rzeczy?

Wyprostowałam się zakładając nogę na nogę. Za oknem był widok na las, ale czy łowca, mógłby zabić tą dziewczynę? To było dla mnie nie zrozumiane. Zakładam, że nawet jakby ją zabił, dlaczego by mi miał pokazywać ciało i wypierać się morderstwa?

- Co?

- Mordercy! Firmy farmaceutyczne kupują te rzeczy! Ręce, nogi, czasem nawet narządy! - Zacisnęłam palce na wisiorku z czaszkami na szyi.

Dowiedziałam się tego od Colina. Nie przerażało go, mówienie o wnętrznościach ludzkich bądź nadprzyrodzonych. Ze mną było inaczej. Na samą myśl o łamanych kościach i tym wstrętnym odgłosie czuje obrzydzenie. To jest silniejsze ode mnie. Nigdy nie będę lekarzem, bądź nawet weterynarzem.
Już na samo wspomnienie ciała Jennifer, czuję skręty żołądka. To cud, że nie zwymiotowałam, gdy zobaczyłam ją jako pierwsza. Byłam wtedy za bardzo przerażona i myślałam tylko o jak najszybszym poinformowaniu grupy uczniów.

- Niestety jest wielu ludzi na wysokich stanowiskach, którzy wspierają ADSN.

Pokręciłam głową.

- Czy Nadprzyrodzeni nie mają praw? – Mój głos stał się twardszy i głośniejszy. – Przynajmniej prawa, do życia?

- Jesteś jedną z niewielu, którzy tak myślą.

- Jestem bardzo wdzięczna, że mnie tu przywiozłeś. Naprawdę. Gdy mieszkała z mamą, wszyscy włącznie ze mną mieliśmy wampiry i wilkołaki za potwory. Teraz wiem, jak bardzo się myliłam. – Przyznałam. Była to szczera prawda.

- Ważne, jest to, że teraz widzisz, że uczniowie mojej szkoły są jak ludzie i zasługują na prawa.

Uśmiechnęłam się sztywnie i zaczęłam dopijać herbatę, która zdążyła już wystygnąć.

- A jeszcze jedno. – Nagle sobie o czymś przypomniał.

Stanął przed biurkiem i zaczął przeszukiwać szuflady. Zamykał i otwierał kolejne, aż wreszcie poczuł ulgę, gdy wyciągnął pudełeczko owinięte różowym w kwiaty papierem dekoracyjnym. Byłam ciekawa co to jest. Bardzo się zdziwiłam, kiedy Adler wyciągnął rękę do mnie z zapakowanym upominkiem, żeby mi go dać, mówiąc miękkim głosem „proszę, to prezent ode mnie.” Pierwsze co, wzięłam pudełeczko i potrząsnęłam z ciekawości. Po charakterystycznym odgłosem, już wiedziałam co jest w środku. Uśmiechnęłam się szeroko, pokazując szereg śnieżno białych zębów, gdy zdarłam papier, trzymając już czarne pudełko ze złotymi literami modelu telefonu „Huawei mate 20 lite”. W pierwszej chwili nie mogłam uwierzyć, że to prezent dla mnie.
Wyjęłam telefon patrząc raz na niego, a raz na brata wyczekując wyjaśnienia. Czymże sobie na to zasłużyłam?

- Zgubiłaś swój telefon, więc pomyślałem, że przyda Ci się nowy.

- Dziękuję. – Mocno go przytuliłam uważając na cudowny prezent. Adler nie odwzajemnił uścisku. Stał jak skamieniały.

- Proszę, ale tym razem go nie zgub.

- Obiecuję. – Powiedziałam zadowolona.

Akademia nadprzyrodzonych Where stories live. Discover now