3 Droga

818 56 33
                                    


                          3 miesiące później

Pov.Masky

-Nie mogę spać, idę do kuchni

Wstałem z łóżka zerkając do przyjaciela spał jak dziecko, otworzyłem drzwi i wyszedłem na ciemny korytarz,mijałem drzwi Toby'ego i usłyszałem zza nich....Płacz?! Nie to mało możliwe. Zatrzymałem się przed nimi

-A co jeśli się coś stało?

Położyłem rękę na zimnej jak lód klamce i chciałem ją nacisnąć, ale od razu się skarciłem za myśl by tam wejść

-W ogóle nie myślisz, prawda Masky? On ciebie by nie chciał tam widzieć, tym bardziej o tej porze

Zabrałem szybko rękę z klamki i spojrzałem w stronę schodów, chyba lepiej pójdę do tej głupiej kuchni zanim ktoś mnie zobaczy

-Co robisz?-Ktoś położył mi dłoń na ramię

-Clocky?! Idę do kuchni-Powiedziałem i się oddaliłem od dziewczyny

Odruchowo złapałem za kawę jednak natychmiast ją odstawiłem, i wziąłem czarną herbatę, zalałem  napój. Modliłem się by to nie przeze mnie było, ale prawda była inna na pewno cierpiał przeze mnie, to ja codziennie go poniżam, ja wypominam godzinami błędy, których praktycznie nie robi, to ja je robię, a on mnie kryje, zawsze...zawsze bierze wszystko na siebie tylko...Dlaczego?. Upiłem kolejny łyk herbaty, i spojrzałem do kubka, został mi ostatni łyk.

-Co jeśli pójdzie do Slendermana i wszystko powie? Wtedy wylecę na zbity pysk bezpowrotnie-Zacząłem nerwowo oddychać na tę myśl-Ale...Nie, nie zrobi tego...Zbyt się boi

-Co tu robisz?-Z zamyśleń wyrwał mnie zaspany głos

-Musiałem się czegoś napić-Opanowałem zdenerwowanie w głosie-A ty?

-Też-Odpowiedział Jeff

Czarnowłosy wlał sobie soku i usiadł przy stole, powiedziałem mu ,,Dobranoc'' i poszedłem do góry, zerknąłem z wyprzedzeniem na drzwi Tobiasza, które się otworzyły i wyszła Clocky, spojrzała na mnie zmartwionym wzrokiem i udała się do swojego pokoju, zignorowałem wszystko i poszedłem spać. Rano obudziło mnie szturchanie w ramię, podniosłem się i spojrzałem na winowajcę mojej pobudki

-Wstawaj! Za pół godziny wychodzisz na misję z Tobym-Powiedział Brian

Nie chciałem się z nim widzieć, on też nie chciał, omijał mnie na każdym kroku o ile to było możliwe. Wstałem i się ubrałem w zaledwie 10 minut, po czym zszedłem by wypić kawę i coś zjeść, ku mojemu zdziwieniu wszystko było gotowe, wszedłem akurat wtedy, gdy Toby stawiał kawę przy talerzu z kanapką, zauważyłem, że miał poczerwieniałe oczy i był blady, najwyraźniej mnie nie zauważył gdyż odwrócił się i wyciągną kolejnego gofra z gofrownicy, wziął jednego do ust i zaczął go jeść jakby na przymus i co najdziwniejsze bez żadnych dodatków

-Dzień doberek-Do kuchni wbiegła Jane

-Dobry- Mruknąłem popijając kawę

-Tobiś,znowu miał...

-Tak, muszę iść-Przerwał jej w połowie zdania

Spojrzała na mnie zdziwiona po czym westchnęła smutno

-Biedny, Toby

Pov.Jane

Wiedziałam doskonale co dolegało ,,gofrowemu'' chłopcu, odkąd go znam praktycznie codziennie budzi się z płaczem, przez koszmary, każdy dotyczył Lyry, to za nią tak tęsknił zaledwie pół roku temu udało nam się go wyciągnąć z depresji po jej śmierci, martwię się czy nie wpadnie w to z powrotem , wszyscy wiedzą jak pogrywa nim Masky ile razy słyszeliśmy jak go poniża i obraża, za to go nie lubię...Ale Toby mu wybacza, wszystkie błędy tego kretyna bierze na siebie. Szkoda mi go.

Nienawiść Miłością~TicciMask~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz