XIV. Phoenix

916 69 40
                                    

Skórzane siedzenia czarnego Mercedesa były wygodne. Melanie czuła, że mogłaby siedzieć w samochodzie godzinami i podziwiać zmieniający się za przyciemnianymi szybami krajobraz. Oczami wyobraźni wypatrywała zmieniających się kolorów nieba podczas zachodu słońca, a nocą łączyła gwiazdy w nowe konstelacje. Ręka Jaspera spoczywała na jej dłoni i wszystko wydawało się w jak największym porządku.

Ku jej rozczarowaniu wizja ta wydawała się tak, daleka od rzeczywistości, jak tylko było to możliwe. Zamiast zachodu słońca, obserwowała jego wyblakły za horyzontem wschód, a wszystkie gwiazdy, które w jej wizji wisiały gęsto na niebie i tak były skryte za chmurami. Jedyną osobą, którą mogła trzymać za rękę, była Bella, która po kilkugodzinnej histerii w końcu zasnęła niespokojnym snem. Nikt nie odzywał się, kiedy Mercedes mknął autostradą z zawrotną prędkością. Melanie odczuwała wiszące w powietrzu napięcie, ale nawet ono nie było w stanie wyrwać ją z odrętwienia. Przez jej umysł dalej przebijały się fragmenty zasłyszanych rozmów, jednak nie układały się one w spójną całość.

Melanie była świadoma, że są z Bellą w niebezpieczeństwie, które nosiło imię James. Padło ono zarówno z ust, tajemniczego mężczyzny z rubinowymi oczami, jak i Edwarda oraz doktora Cullena. Kolejnym słowem, które nie mogło opuścić jej umysłu, było Phoenix, czyli jak się domyślała aktualny cel ich podróży. Najbardziej jednak przytłaczające wydawało się echo tajemnicy i zdrady, które Melanie odczuła poprzedniego dnia, kiedy w pośpiechu została wepchnięta do samochodu. Nie broniła się, bo odczuła, że i tak to nie ma sensu, jedyne co jej pozostało to bierne przyjmowanie swojego położenia. Chciała pomóc siostrze, jednak nie była pewna. jak ma to zrobić, a może wcale nie chciała tego zrobić? Poza tym, co mogła zdziałać skoro James wzbudził w rodzinie Cullenów taką panikę. Nie wiedziała, kim był, ale kierowała nim chęć mordu zarówno na Belli, jak i na niej samej. Był on na tyle niebezpieczny, że cała rodzina Cullenów zaangażowała się w ich obronę, a one same musiały zostać wywiezione do innego stanu. W oczach Melanie była to ogromna przesada, w końcu, od czego jest policja? Z drugiej zaś strony, jeżeli James był podobny do Cullenów, może ich zachowanie nie było tak irracjonalne, jak uważała? Może gdyby jeden telefon był w stanie rozwiązać problem i uwolnić je od mężczyzny, to Edward nie wydawałby się zachowywać jakby na Bellę wydano wyrok śmierci, Carlisle nie kazałby rozdzielić się członkom rodziny i „zapolować" na niego, a w oczach Jaspera nie zobaczyłaby strachu? Może gdyby wszystko było takie proste nie siedziałaby w pożyczonych ubraniach Esme na tyłach drogiego samochodu?

Tyle pytań kłębiło się w głowie Melanie, że wiedziała, że nie wytrzyma ani chwili dłużej. Nie chciała przed sobą przyznać, ale czuła jakby nigdy nie znała jadących z nią osób, wszyscy wydawali jej się obcy. Jasper, co do którego -jak jej się wydawało- zaczynała oczuwać silne emocje, wzbudzał w niej lęk, Alice siedząca obok niego, mogła być kolejną osobą miniętą w pośpiechu na ulicy, a siostra, którą znała całe życie, była tylko kolejną kuzynką, którą widzi się raz do roku na święta. Samochód, którym niejeden raz jechała z Jasperem, wydawał się zwykłą taksówką, którą wracała z imprezy. Nic nie wydawało się takie, jak być powinno, oprócz jednej rzeczy. Jednej malej paczuszki, która zaczęła ją palić w skórę.

- Możemy się zatrzymać? - głos Melanie brzmiał wyjątkowo bezbarwnie. Jasper na dźwięk jej słów popatrzył się we wsteczne lusterko.

- Stalo się coś?

Melanie starała się zachować jak największy spokój, żeby nie wzbudzać podejrzeń.

- Muszę do toalety.

- Nie wytrzymasz?

Dziewczyna pokręciła głową. Jasper utrzymał z Melanie kontakt wzrokowy jeszcze przez kilka sekund, po czym podjął decyzję.

Has llegado al final de las partes publicadas.

⏰ Última actualización: Jul 26, 2021 ⏰

¡Añade esta historia a tu biblioteca para recibir notificaciones sobre nuevas partes!

Honey Gold | Jasper HaleDonde viven las historias. Descúbrelo ahora