Rozdział 2

158 10 1
                                    

8:19


Spojrzałam na chłopaka zaciekawiona, nie mogąc zrozumieć o co mu chodzi. Jak osoba leżąca w szpitalu może powiedzieć, że już nie jest leczona. Chłopak jedynie się uśmiechnął, kiedy zobaczył moje zmieszanie i kontynuował.

-Wiem, jak to brzmi, ale uwierz mi ja już się nie leczę. Kiedy dowiedziałem się, że mam nowotwór wszyscy mówili o tym jak wielkie mam szanse na wygranie z chorobą. Czas jednak mijał, a moje wyniki się nie poprawiały. Doszedłem do wniosku, że mam dosyć. Moi lekarze wczoraj ostatecznie zakończyli moje leczenie.

-Ale, ale jak to? Przecież nie możesz się poddać. Masz całe życie przed sobą. -powiedziałam wzburzona.

-Ale nie życie, które chciałem. Miałem być sportowcem. Miałem walczyć o trofea. Stawać na podium. Nie chce walczyć o przyszłość, w której każdy oddech, każdy przebyty krok będzie wielkim sukcesem.

-Dlaczego chcesz zrezygnować z czegoś o czym inni marzą?

-Kto marzy o byciu chorym? -powiedział sarkastycznie.

-Nie mówię o chorobie. Mówię o nadziei. Dostałeś ją, a jednak ją odrzucasz, ponieważ jej wizja odbiega od twojego ideału. -powiedziałam pewnie.

Chłopak zaczął mi się przyglądać badawczo. Po chwili wyciągnął w moim kierunku dłoń i skinął głową, żebym podeszła do niego. Wykonałam kilka kroków w jego kierunku i chwyciłam jego dłoń. Chłopak nagle splótł nasze palce, a ja poczułam jakby pod moją skórą przeszedł prąd.

-Usiądź. Chcę spędzić z tobą trochę czasu.

Spojrzałam na Blake'a trochę zaskoczona, ale usiadłam, na krześle obok jego łóżka, wciąż trzymając go za rękę.

-Do której dzisiaj pracujesz? -spytał nagle.

-Do północy. -powiedziałam.

-Czyli mam szesnaście godzin. Trochę mało, żeby kogoś kochać, ale wystarczająco, żeby się zakochać. -odpowiedział pewnie i ścisnął moją dłoń.

-Jeszcze w życiu się tak szybko nie zakochałam. -zażartowałam.

-Zawsze musi być ten pierwszy raz. Jak widzisz okoliczności nam nie sprzyjają, ale chce cię poznać. Opowiedz o sobie, a później ja opowiem o sobie.

-Blake, jestem w pracy. Powinnam ci pomagać, a nie opowiadać o sobie. Mam też innych pacjentów.

-Dzisiaj nie masz innych pacjentów. -przerwał mi głos Grace. -Spędź z Blake'em dzisiejszą zmianę. -dodała konspiracyjnie mrugając do chłopaka.

Grace wyszła i zapadła niezręczna cisza.

-No dalej, opowiadaj mamy szesnaście godzin, więc musisz się śpieszyć.

-Hmmm... No dobrze w takim razie: jestem Olivia, mam 24 lata i od urodzenia mieszkam w Amsterdamie. Moi rodzice są nauczycielami. Mama uczy chemii w liceum, a tata wykłada biologię na uniwersytecie. Całe życie mieszkamy w domku jednorodzinnym w dobrej okolicy. Nie mam rodzeństwa, ale moich przyjaciół Leviego i Emmę traktuję jak rodzinę. Nie pamiętam zbyt wiele ze swojego dzieciństwa, ponieważ jako nastolatka miałam mały wypadek w szkole. Na skutek wstrząsu mózgu utraciłam większość wspomnień. Studiowałam w Wielkiej Brytanii. Przeprowadziłam się tam z chłopakiem, jednak po dwóch latach zerwaliśmy ze sobą. Nie było to jednak jedno z tych dramatycznych, filmowych zerwań. Po wszystkim zostaliśmy przyjaciółmi i mieszkaliśmy przez następny rok wciąż razem. Po powrocie przez rok wykonywałam różne staże w mniejszych szpitalach. Jakiś tydzień temu złożyłam podanie CV do tej kliniki i dostałam pracę.

-Okej, czyli na razie mówimy sobie sztywne informacje, jak na randce w ciemno. No to ja jestem Blake. Zawsze byłem łobuzem, więc w wieku 10 lat, zaraz po rozwodzie rodziców zostałem wysłany do szkoły z internatem. Spędziłem w niej następne 8 lat, a do domu wracałem tylko na święta i wakacje, więc jako rodzinę traktuję ludzi, których spotkałem właśnie w internacie. Taty nie widziałem od lat. Od kilkunastu też lat trenuje tenisa. Znaczy trenowałem. Skończyłem grać trzy miesiące temu, kiedy wykryli u mnie chorobę.

-Czy ja dobrze rozumiem. -przerwałam mu. -Walczysz dopiero od trzech miesięcy, wiesz, że jest jeszcze szansa, że pozytywne skutki leczenia jeszcze się nie pokazały.

-Olivia, nie jesteś tutaj po to, żeby zmienić moje zdanie. Jesteś tutaj po to, żeby miło spędzić czas.

-Ale...

-Ale żadnych więcej aluzji, że powinienem walczyć. -powiedział stanowczo.

W tym momencie chciałam wyciągnąć swoją dłoń z jego uścisku, jednak nie pozwolił mi na to.

-Nie zabieraj ręki, to tylko nasza pierwsza kłótnia. Chcę żebyś powiedziała mi teraz jakiś dziwny fakt o sobie.

-Nie wiem co mogę ci powiedzieć. Jestem dosyć nudną osobą.

-Przestań. Nie mów tak. Od kiedy weszłaś do tego pokoju, wiedziałem, że jesteś kimś niezwykłym. Muszę cię poznać, póki jeszcze mam czas.

-Nie mów tak.

Blake nie odpowiedział mi, tylko odkręcił głowę i zaczął wpatrywać się na coś za oknem.

-Zaraz wracam. -powiedziałam i wstałam.

-Wrócisz? -zapytał Blake i spojrzał na mnie jak dziecko na Świętego Mikołaja.

-Tak. -odpowiedziałam i wręcz wybiegłam z pokoju.

Na korytarzu zobaczyłam Grace. Musiałam wyglądać na bardzo wykończoną rozmową z Blake'em, ponieważ Grace spojrzała na mnie zatroskana.

-Chodź do sali dla pielęgniarek. Chyba musimy porozmawiać.

Ruszyłam za nią. Nie wiem, dlaczego rozmowa, którą przeprowadziłam przed chwilą tak mnie poruszyła, ale czułam bijące mi w klatce piersiowej serce, a galopujący puls stale przyśpieszał.

Byliśmy sobie nie pisani...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz