Rozdział 4

309 17 0
                                    

Podczas śniadania każdy musiał coś powiedzieć. Albo Mark, który wierzył w umiejętności wszystkich i bardzo głośno to oznajmiał albo Nathan, który tylko mówił, że ten również wierzy próbując uspokoić chłopaka by tak bardzo nie krzyczał. Co jakiś czas spoglądałam za chłopakiem o włosach w kolorze akwamaryny gdyż ten również za mną spoglądał. Wczorajsza rozmowa wyszła nam na dobre a lody, które przyniósł jakoś podniosły mnie na duchu. Zrobiłam na szczęście poranny trening, który powinien mi raczej pomóc skupić się na dzisiejszym meczu i w końcu wyszliśmy z budynku. Weszłam do busa i widząc, że Nathan macha do mnie na znak, bym usiadła z nim od razu uśmiechnęłam się i to uczyniłam. Na mecz jechało się mi miło w jego towarzystwie. Ciągle rozmawialiśmy, czy to o pogodzie za oknem czy to o najbliższych meczach, które rozegramy. Nathan jest naprawdę super towarzystwem do rozmów o wszystkim i jednocześnie o niczym!

- Jak się czujemy przed meczem? - usłyszałam za sobą głos dlatego odwróciłam głowę. Za mną siedział Byron ze skrzyżowanymi ramionami, który uśmiechał się. Siedział sam dlatego było mi go trochę szkoda. Pamiętam dobrze jak sama siedziałam sama gdy gdzieś jeździłam ze szkoły. - Coś się stało?

- Szkoda mi Ciebie, siedzisz sam. - powiedziałam w końcu na co ten otworzył szerzej oczy. Poprawił swoje włosy odwracając ode mnie wzrok.

- Jestem samotnikiem z wyboru. - powiedział na co ja z niezrozumieniem na twarzy pokiwałam tylko głową. No cóż, nawet jeżeli był samotnikiem "z wyboru" to jednak dalej mi go było szkoda.

- Jest w porządku, chociaż pewnie nie zagram, są lepsi ode mnie. - wzruszyłam ramionami na co ten ponownie na mnie spojrzał z pewnym niezrozumieniem. Tak mi się przynajmniej wydawało.

- Dlaczego nie miałabyś zagrać? - zapytał jakby dziwił się tym co przed chwilą powiedziałam. - Przecież jesteś dobra.

- Nie widziałeś mnie jak gram, więc nie musisz mi mówić takich miłych rzeczy. Poza tym, jestem tego po prostu pewna. - posłałam jeszcze uśmiech do chłopaka. - Jakoś nie wydaje mi się, że jesteś samotnikiem z wyboru, więc możesz już się przygotować na to, że jak będziemy wracać to usiądę z tobą. - powiedziałam jeszcze po czym w końcu normalnie usiadłam na swoim miejscu. Kontynuowałam miłą i entuzjastyczną rozmowę z Nathanem.

Już niedługo po naszej rozmowie dojechaliśmy na stadion. Wszyscy jak jeden brat wysiedliśmy z niego i pełni wiary w siebie udaliśmy się do szatni gdzie się przebraliśmy. Co prawda trener chciał załatwić mi prywatną szatnię, jednak nie było to konieczne. Po prostu wybierałam szafkę gdzie jestem niewidoczna. Po przebraniu się w stroje w których mamy występować od razu udaliśmy się na stadion gdzie zebraliśmy się przy naszej ławce rezerwowych gdzie usiadłam ja jak i Caleb, Austin i ktoś jeszcze wraz z menadżerkami. Przypatrywałam się trenerowi Travisowi, który uważnie wybierał tych, którzy mają zagrać w meczu. Niestety się na nim nie pojawiłam dlatego westchnęłam ze smutnym uśmiechem. Wiedziałam, że będę siedzieć. Celia posłała mi uśmiech bym się tym nie martwiła dlatego kiwnęłam do niej głową na znak, że nic mi nie jest. Mecz po przybyciu naszych przeciwników zaczął się, dlatego od razu lekko się pochyliłam i skupiłam się na obserwowaniu meczu, może akurat coś wyłapie.

Pierwsza połowa była istnym koszmarem nie tylko dla mnie, dla niektórych z drużyny z pewnością też. Straciliśmy jedną bramkę, do tego Jude na koniec pierwszej kontuzji złapał kontuzje, dlatego Evans odprowadził go bezpiecznie na ławkę rezerwowych. Silvia natychmiast zajęła się zabandażowaniem jego nogi, jednak w takim stanie nie mógł grać dalej. Na drugą połowę Trener Travis wpuścił Austina oraz podał plan, który rzeczywiście mógł nam pomóc pokonać drużynę Wielkie Fale. Widziałam, jak Jude zerkał co jakiś czas na mnie jednak ja ignorowałam jego spojrzenie nie chcąc z nim rozmawiać. Mecz ponownie się zaczął dlatego zaczęłam znowu analizować ruchy przeciwników. Teraz ich blokada była bezużyteczna bo udało się rozpracować ten ruch chłopakom, dlatego powinni być mocno osłabieni. Kane strzelił na szczęście bramkę tak jak mu rozkazał trener Travis, dlatego przybiłam piątkę z dziewczynami na znak, że cieszymy się z tego gola. Potem mecz szedł w dobrym kierunku, Mark obronił bardzo silny strzał o nazwie "Megalodon" dlatego jeszcze bardziej mogliśmy się cieszyć. Potem jeszcze nowa technika Axel'a i mogliśmy już wracać z dobrym humorem na obóz. Pomogłam dziewczynom zabrać cały sprzęt, który był nam dzisiaj potrzebny i zapakowałam go na tyły. Nie wiedząc, gdzie siedzi Byron, usiadłam gdziekolwiek przy oknie mając nadzieję, że szybko mnie zauważy i usiądzie obok mnie. Gdy poczułam ruch obok siebie od razu odwróciłam się z uśmiechem na znak, że cieszę się z udanego meczu. Zamiast jednak Byrona zauważyłam Judea, który wpatrywał się w podłogę jakby myśląc nad słowami, które chce powiedzieć. Spojrzałam na Byrona, który usiadł przede mną. Od razu postukałam go w ramię a gdy ten odwrócił głowę od razu wyszeptałam ciche przeprosiny. Uśmiechnął się na znak, że nic się nie stało i wrócił do prostego siedzenia na co ja westchnęłam i spojrzałam za okno autobusu.

- Przepraszam. - usłyszałam ze swojej prawej strony dlatego odwróciłam się do chłopaka z dredami, który przyglądał mi się. - Twoje wskazówki pomogły nam wygrać. Przepraszam, że w ciebie zwątpiłem. - przeprosił mnie na co ja otworzyłam szerzej oczy.

- Nie ma sprawy, sama bym w siebie wątpiła. - odparłam kiwając do niego głową w geście przyjęcia przeprosin. - Ale czasami uważaj na słowa, możesz kogoś naprawdę zranić. - dopowiedziałam na co ten kiwnął głową z milczeniem. Może już nie chciał ze mną rozmawiać. Zmęczeni chłopcy ale z pewnością pełni radości wrócili wraz ze mną i innymi do obozu. Mark oczywiście gadał cały czas o tym meczu, dlatego niektórzy zjedli szybko swój obiad i poszli odpocząć. Ja jednak miałam dość dużo energii, w końcu nie grałam dlatego postanowiłam pójść do swojego pokoju i obejrzeć coś dla przyjemności. Usłyszałam jednak pukanie do drzwi, dlatego odparłam, że ten ktoś może wejść.Nie mogłam jednak uwierzyć własnym oczom. Gdy drzwi się przesunęły, przed nimi stał Caleb, który wpatrywał się w podłogę a następnie wszedł do mojego pokoju. Co on tutaj robił?Kiwnęłam tylko głową na przywitanie na co ten tylko prychnął.

- Sorry, dobra? - zapytał i jednocześnie przeprosił mnie za swoje zachowanie. Z pewnym wahaniem pokiwałam głową, na znak, że mu wybaczam na co ten kiwnął głową i rozejrzał się po moim pokoju. - Słuchasz zespołu Perfume? Jesteś strasznie dziewczęca.

- Jestem dziewczyną, więc coś w tym złego? - zaśmiałam się z jego stwierdzenia wpatrując się w plakat. Kupiłam go dosyć niedawno.

- Ah no tak, nie zauważyłem! - zaśmiał się na co ja prychnęłam rozbawiona jego zachowaniem. Wydawał mi się dosyć intrygujący i z pewnością tajemniczy jeszcze bardziej niż Jude. Pomachał tylko do mnie dłonią na znak, że wychodzi, dlatego odmachałam mu i już niedługo po tym zostałam sama w pokoju wraz z zamkniętymi drzwiami i uchylonym lekko oknem. 

Honey, I'm Good! | Inazuma ElevenWhere stories live. Discover now