4

463 64 102
                                    

Wilard patrzył zdezorientowany na nocnego wędrowca leżącego na dnie wozu.

– Coś ty mu zrobił? – zapytał Roger, ostro już wkurzony.

– Nic takiego. Tylko go pacnąłem lekko w głowę – odpowiedział jego zastępca i rozłożył ręce.

– Żebym ja cię zaraz nie pacnął, ty łbie zakuty. Wszystko się jebie na całego! Jakieś pierdolone mary senne wyrzynają wieś, większość naszych ludzi jest martwa albo prawie martwa, a ty roznosisz jedyną osobę, która może cokolwiek wiedzieć na ten temat!

Roger poczuł, że przestaje nad sobą panować. Zatrząsł się ze złości i kopnął w okute żelazem koło. Syknął z bólu, od razu tego żałując. Trzeba było przyjebać w Wilarda, a nie ten jebany wóz – pomyślał ze złością.

– Stary, to naprawdę nie było mocno. Może on słabuje na głowę? - powiedział jego przyjaciel, tonem dotkniętej niewinności.

– Ja ci tu kurwa zaraz posłabuję...

Za ich plecami rozległ się jęk. Łowcy wymienili szybkie spojrzenia i doskoczyli do wozu.

*

Nero starał się pośpiesznie stawiać bariery. Był zbyt nieostrożny, zupełnie się odsłaniając. Emocje emitowane przez żywych nie były jednak aż tak silne. Dopiero w chwili śmierci ich moc rosła nieporównywalnie, potrafiąc wstrząsnąć strukturą zasłony chroniącej świat przed Pustkowiem. Im bardziej gwałtowny i dramatyczny koniec, tym silniejsza stawała się energia uczuć. Była jak krzyk wściekłości i żalu duszy zmuszanej do opuszczenia materialnego ciała. Z czasem stawała się ona mniej odczuwalna, ale już na zawsze pozostawiała eteryczny ślad w miejscu tragedii.

Nero pozwolił sobie na zdjęcie osłon po tym, jak łowcy przeszukali wioskę, a on sam również nie wykrył niczego niepokojącego. To, co przed chwilą wyczuł, było ogromnym poczuciem straty, żalu, rozpaczy i nienawiści.

– Woźnica – wyrzęził, kiedy w końcu mógł zacząć normalnie myśleć.

Mężczyźni patrzyli na niego, nic nie rozumiejąc.

– Co z nim? – zapytał dowódca.

– Nie żyje – odpowiedział Nero, niezgrabnie dźwigając się do siadu.

Skupił się na powolnym, głębokim oddechu, starając się uspokoić rozszalałe serce. Utkwił wzrok w linii lasu. Zacisnął szczęki aż do bólu. Tyle rozpaczy, tyle śmierci. Skoncentrował się na zapachach i dźwiękach. Spokojny szum wiatru w gałęziach drzew, śpiew ptaków, zapach rozgrzanej żywicy i schnących na słońcu ziół powoli koiły nerwy. Po chwili zniknęły mroczki tańczące przed oczami, zaczęła mijać nieznośna słabość i drżenie mięśni.

Nocny wędrowiec współczuł gospodarzowi oraz mieszkańcom wioski, ale potrafił się zdystansować od ich tragedii. Musiał to umieć, inaczej dawno by oszalał, podróżując przez zasłonę. Przy każdym przejściu odbierał emocje ofiar i niejednokrotnie widział ostatnie sceny z ich życia. Znał strażników, którzy nie dawali sobie z tym rady i przestali przychodzić na Pustkowie. Inni stawali się zimni i zobojętniali. Nero wierzył, że dobrze sobie radzi, chociaż jego przyjaciele nieraz martwili się tym, na jak długo znika samotnie w pustce.

– Co to znowu za diabelstwo? – sapnął krępy brzydal, wpatrując się z grymasem niedowierzania w oczy nocnego wędrowca.

Nero obrzucił go obojętnym spojrzeniem. Nie zamierzał odpowiadać.

– Wil, sprawdzę co z woźnicą, a ty weź go, do cholery, więcej nie pacaj. Mamy jeszcze do pogadania – rzucił dowódca i oddalił się pospiesznie.

Pamięć Pustkowia vol. 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz