- Złapcie ją!

Byłam już w lesie, próbując zmyślić nadprzyrodzonych co chwilę za drzewem skręcając w inną stronę. Biegłam ile siły mi na to pozwalały, a tak się składa, że przepełniają moje ciało.

- Nie możemy jej zgubić! – Z oddali dobiegł do moich uszu głos Heydena.

Gałęzie drzew raniły moje ręce i twarz. Nie zwalniałam tępa, mknęłam przed siebie.
Spojrzałam przez ramię, a kiedy z powrotem popatrzyłam przed siebie wpadłam w ramienia Killian. Skąd on tak szybko się pojawił?! Umie poruszać się z prędkością światła! Uderzałam pięściami  o jego twarde plecy.

- Puść mnie! – Krzyknęłam, na co tylko bardziej objął mnie ramionami. Poczułam się jak w klatce. Głowę miałam tak blisko jego klatki piersiową je że słyszałam bicie jego serca.

- Uspokój się! – Jego ton głosu mnie przeraził.

Przeszłam uderzać go pięściami, zdając sobie sprawę, że jest to bezskuteczne, a tylko go denerwuje.

- Dla twojej wiadomości człowieku, przed nami nie ma ucieczki. – Odezwał się Colin, który już stał za mną.

Killian zrobił krok do tyłu i złapał mnie za ramiona.

- Daj mi ją. – Odwróciłam głowę w kierunku Heydena, który podchodzi do nas, odgarniając przed sobą gałęzie.

Wilkołak wyciąga do mnie rękę, a ja się uwolniłam z uścisku Killiana i biegnę w drugą stronę. Postawiłam siedem kroków, po czym coś, a raczej ktoś złapał mnie za kostki i posłała brzuchem na ziemię. Ała. Odwróciłam głowę. To był Heyden. Cholera, no i całe moje ubranie jest w błocie. To raczej mój najmniejszy problem.

- Boże Dziewczyno – Przeciągnął poirytowany Heyden. – Skończ już z tym. Uratowaliśmy Ci życie, to chyba znaczy, że cię nie skrzywdzimy. Nie sądzisz?.

Nie mam czasu na przemyślenie tego, kiedy podniósł mnie i wziął na ręce w stylu panny młodej.

- Czy możemy już iść? – Colin oparł jedną rękę o drzewo.

- Gdzie mnie zabierasz? – Zmarszczyłam brwi.

- A gdzie myślisz? Do naszej szkoły. – Odpowiedział znudzonym głosem Colin.

Widać było po nim, że bym już znudzony i poirytowany moim zachowaniem.

- Puść mnie! – Krzyknęłam, i zaczęłam się szamotać.

Heyden zignorował moje słowa, a nawet mocniej zacisnął dłoń na moim kolanie. Moja kolejna ucieczka była bezskuteczna. Nie mam z nimi najmniejszych szans. Jest ich trójka, a ja jedna.

- Zaraz – Doszły do mnie słowa wampira. – jakiej szkoły! – spanikowałam.

Jest tu jakąś jeszcze jedna szkoła tyle, że dla nadprzyrodzonych?! Zaczęłam się zastanawiać. Uratowali mnie i słyszałam, jak mówili coś o moim bracie, więc czy to możliwe, że również uczęszczają do jego Akademii! Dzieci nocy! Adler chyba nie jest taki głupi, żeby pozwolić im uczyć się z normalnymi uczniami. W głowie pojawiało mi się tysiące myśli.

- Jak wasza szkoła się nazywa? – Wolałam się upewnić.

- Jak sądzisz? Jest tu tylko jedna szkoła. – Colin przeszedł po pniu, który leżał na jego drodze.

Wampiry szły po obu stronach Heydena w odległości kilku metrów.

- Chodzicie do niej? – Czy mój brat mógłby narazić mnie na takie niebezpieczeństwo przysyłając tu?.

- Tak.

- Czy... – Dość niezręcznie było mi pytać – karmicie się ludźmi?

- Gdyby oni byli – Killian burknął, przekręcając oczami.

- Co?

- Żywić się ludźmi? Tutaj?! – Colin zmierzył mnie wściekłym wzrokiem – Słuchaj, człowieku. Nihtmery nie jedzą ludzi, pomimo tego, czego nauczyły cię twoje bajki!

- Nihtmery? – Powtórzyłam – Co to?

- Nie „ co”, a kto. – Poprawił mnie nieznośny wampir.

- Uczniowie uczęszczający do Wolfvarm Academy. – wytłumaczył Heyden. Wreszcie się odezwał, dużo bardziej lubię słuchać jego głosu niż nadętego Colina. Ciężko mi to przyznać, ale wilkołak wydaje się być miły.
Wampiry odeszli dalej, znikając w ciemności z zasięgu mojego wzroku.

- Żyjecie wśród ludzi?

- Nie – Heyden pokręcił głową – W tej szkole nie ma ludzi.

- Jak to?! – Wytrzeszczyłam szeroko oczy – Przecież mój brat jest człowiekiem! Chce żebym rozpoczęła nauczanie w jego Akademii.

- Twój brat jest dyrektorem, i to bardzo dobrym. – Ugiął kolana i przeskoczył nad strumykiem. Zrobił to tak szybko, że tylko usłyszałam za sobą szum wody. – Jednak żaden z jego uczniów nie jest istotą ludzką. Ty będziesz pierwsza.

- To niemożliwe. Co ja tu w takim razie robię?

- Tego musisz się dowiedzieć od Adlera.

- A jaki on jest według ciebie?

Przez chwilę milczał.

- Cóż... jest... dobry, pomocny, bardzo nam pomógł otwierając tą Akademie. Nie mogę zrozumieć czemu i ciebie przysłała w to miejsce, ale zapewne musi mieć jakiś ważny powód. Nie dział lekkomyślnie, ma za dużo do stracenia.

- Więc będę wśród WAS? Czy ja w ogóle będę się tu uczyła? A może jestem kimś w rodzaju „ doświadczeniem”?

- Nie, będziesz się tu normalnie uczyła, z tą różnicą że wśród Nihtmer.

- Jak sam powiedziałeś Nihtmery, to uczniowie. W takim razie, też nią jestem?

- Nie ty jesteś uczennicą.

- Aha. Rozumie. W takim razie mam wiele pytań do Adlera.

Jego muskularne ramiona mocno mnie trzymają, kiedy zamykam oczy ze zmęczenia. Czy ja się czuję bezpieczna w ramionach nadprzyrodzonego? Nigdy bym tak nie pomyślała, ale ten wilkołak wydaje się być naprawdę miły i uratował mi życie. Deszcz wreszcie przestał padać, a ja poczułam ciepło od Heydena. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Akademia nadprzyrodzonych Where stories live. Discover now