[ TRZYDZIEŚCI DWA ]

Beginne am Anfang
                                    

- Zdradzi tożsamość czarownicy.

Regina nagle wstała i wsunęła krzesło.

- Wracam na farmę. - oświadczyła. - Czarownica mogła zostawić jakiś eliksir, albo składnik. - założyła na dłonie swoje skórzane rękawice.

Pokiwałam głową i wzięłam od babci kawę.

- Tylko bądź ostrożna. - powiedziałam.

Uśmiechnęła się i podeszła do mnie.

- To ona powinna być ostrożna. - uśmiechnęła się złowieszczo pokazując zęby. - Jest na moim terenie. Nie będę się cackać. - dodała i opuściła bar babci.

- Proponuję udać się do lombardu. - powiedziałam i wzięłam łyk gorącej cieczy. - Może Bell coś wie, jeśli Gold dał nogę to tylko do niej. - wstałam z miejsca.

Emma pokiwała głową i wszyscy udaliśmy się na drugą stronę ulicy, gdzie znajdował się lombard. Bez zbędnych ceregieli Bell zabrała nas na zaplecze, a David podał jej jedno źdźbło słomy zamienionej w złoto. Na jego widok była trochę zdezorientowana, ale kiedy wyjaśniliśmy jej co znaleźliśmy w schronie i jakie są nasze podejrzenia momentalnie jej mina zmiękła.

Zachwiała się lekko, a później usiadła na krzesełku nie spuszczając wzroku znad złotej słomy.

- Rumpelsztyk żyje? - zapytała cicho i niedowierzaniem. Uśmiechnęła się delikatnie, a w jej oczach pojawiły się łzy radości. - Jak to możliwe?

- Może ty wiesz? Znasz go lepiej niż ktokolwiek z nas. - powiedziała Emma. - Jeśli jest w Storybrooke musi istnieć przedmiot dzięki któremu go znajdziemy.

Pokiwała ochoczo głową.

- Jasne, zaraz poszukam.

- Jeśli dotrze do miasta... - zaczął David.

- Przyjdzie do mnie. - Bell mu przerwała, czule patrząc na złotą słomę. - Wiem.

Spojrzałam jednoznacznie na Haka, który przekręcił oczami i przejechał językiem po górnych zębach. Jego ramiona opadły.

- Zostanę z tobą. - powiedział głośno, patrząc z niezadowoleniem w sufit. Bell spojrzała na niego ze ściągniętymi brwiami. - Mam talent do poszukiwań. - dodał skromnie stukając palcem o biurko.

- Chcesz zostać? - zapytała, a on spojrzał na nią z szeroko otwartymi oczami i zaciśniętą szczęką.

Pokiwał energicznie głową, chociaż tak naprawdę nie uśmiechało mu się spędzenie dnia w paszczy, jak on to określił, Krokodyla.

- Hak cię ochroni, w razie potrzeby. - zapewniłam ją.

Bell zamrugała patrząc na mnie, a później na Killiana.

- Próbował mnie zabić.

Uśmiechnął się złośliwie.

- Okoliczności mnie tłumaczyły.

- Dwukrotnie? - podniosła brwi.

Killian przechylił głowę. Drapiąc się niewinnie po policzku, spojrzał na nią znad rzęs.

- Przepraszam?

- Wow, umiesz oczarować dziewczynę. - parsknęłam i pod zamkniętymi powiekami przekręciłam oczami.

Spojrzał na mnie ukradkiem i oblizał spierzchnięte usta.

Oparł się dwiema rękami o biurko. Spojrzał na Bell z wymuszonym uśmiechem.

HAPPILY EVER AFTER ¬ Killian Jones [1]Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt