ROZDZIAŁ 19

10K 284 29
                                    

Na samą myśl, że mój ojciec posuwał byłą Vincenta, zrobiło mi się nie dobrze.

—Chcesz powiedzieć, że sypiałeś z kobietą, która chciała mnie zabić i była kiedyś z Vincentem?! — nie umiałam opanować emocji.

—Nie! To znaczy, nie byłem z Mariką, ona mnie poznała z Irminą. Obie miały taki rosyjski akcent. Myślałem, że pochodzą z Rosji. —Tłumaczył się ojciec.
—Kochanie, zostaw nas, proszę. Porozmawiam z Grzegorzem, może wie coś, co ułatwi nam znacznie, poszukiwania Eleny.
Vincent zaprosił gestem, mojego ojca do swojego gabinetu. Nie wiedząc co ze sobą i swoimi nerwami począć, zarzuciłam na siebie bluzę i wyszłam na taras zapalić.
—Kurwa, zostawiłam fajki w drugiej bluzie. — wyzywałam wściekła. Usiadłam na sofie i poparłam twarz dłońmi. Milion myśli kłębiło mi się w głowie. Między wściekłością a bezradnością. Przy obmyślaniu setnego planu jak zabić tę zdzirę, przed moimi oczami pojawiła się męska dłoń, trzymająca paczkę papierosów.
—Zły dzień? — usłyszałam charakterystyczny akcent.
—Chujowy.
— zapalimy?
Na to pytanie podniosłam wzrok na swojego rozmówcę. Jedyne co widziałam do tej pory to jego eleganckie buty i spodnie od garnituru. Podniosłam twarz i zmierzyłam wzrokiem mężczyznę stojącego na wprost mnie. Wyglądał jak jeden z ochroniarzy, jednak nigdy wcześniej go nie widziałam. Wysoki i dobrze zbudowany brunet o oczach czarnych jak noc, wpatrywał się we mnie z lekkim uśmiechem.
— jesteś z ochrony?
Mężczyzna zawahał się przez chwilę.
—Nie zupełnie. Mogę usiąść?
To pytanie zbiło mnie z tropu. Ochrona zawsze trzymała się na dystans, więc automatycznie odrzuciłam myśl, że mój rozmówca jest jednym z ochroniarzy.
Podsunął mi ponownie paczkę papierosów. Sięgnęłam po jednego i włożyłam do ust, cały czas czując się obserwowana. Zanim zdążyłam poprosić o ogień, mężczyzna trzymał już zapalniczkę, podpalając mi papierosa.
—Jestem Victor. — przedstawił się.
Przyglądając mu się z bliska, dostrzegałam podobieństwo, z kimś, kogo znałam, jednak nie mogłam, w obecnej chwili skojarzyć osoby.
—Jesteś narzeczoną Vincenta czy Fabia? — zapytał.
— jakie to ma znaczenie? Dlaczego miałabym udzielać Ci jakichkolwiek informacji, nie znam cię. Zapewne ochrona cię zna, ale nie ja więc wybacz, ale spowiadać się nie będę.
Mój głos przybrał ton niemal pretensjonalny.
Victor pokiwał głową z uznaniem i uśmiechnął się szelmowsko, ukazując lśniące białe zęby.
—Temperamentna to ty jesteś, muszę przyznać.
Zastanawiałam się, kim jest ten człowiek i co robi w domu Vincenta w okresie świąt .
Usłyszałam dźwięk odblokowywane broni. Charakterystyczne kliknięcie zmusiło mnie, żebym Spojrzała za siebie. Victor siedział nieruchomo, a przy jego głowie Vincent trzymał broń.
Zamarłam.
—Ładne powitanie braciszku, nie ma co. —Powiedział Victor, odwracając się powoli w jego stronę.
—Braciszku? O co tu kurwa chodzi? — zapytałam.
—Co ty tu robisz? — zapytał wściekły Vincent. —Ostatnim razem wyraziłem się dosyć jasno, że nie chce cię tu więcej widzieć. Przyniosłeś wstyd naszej rodzinie.
—Młody byłem i głupi. Wybacz mi.
—Przez twoją głupotę omal nie straciłem życia. A ty uciekłeś jak szczur z tonącego okrętu. Ciesz się, że mnie matka ubłagała i cię wtedy nie zabiłem. Po tylu latach masz czelność tu wracać? — Oczy mojego mężczyzny płonęły czystą wściekłością.
Victor pomimo swoich słów nie wyglądał na skruszonego. Siedział dalej, pewnie opierając się o sofę. Wyciągnął z paczki kolejnego papierosa i odpalił. Zaciągając się dymem, odwrócił twarz w moją stronę i podał mi paczkę, zapał sobie, bo widać, że cię nerwy roznoszą. —Mówiąc to, puścił mi oko.
—Ja to się chyba wódki pójdę napić, na trzeźwo tego wszystkiego nie ogarnę. Powiecie mi do cholery, o co tu chodzi?!
— To mój młodszy brat. —Powiedział Vincent beznamiętnie.
—Oczywiście musiałeś przemilczeć tę kwestię, prawda? — Powiedziałam z wyrzutem. —Ty wiesz o mnie wszystko, ja jak widać, nie wiem nic o tobie. Podniosłam się z sofy i chciałam iść do domu, kiedy Victor złapał mnie za nadgarstek. Moje mięśnie automatycznie napięły się, a w oczach zapłonęła wściekłość.
—Usiądź, mam wam coś ciekawego do powiedzenia. Ty też siądź. — zwrócił się do Vinsa.
Niechętnie, oboje usiedliśmy na sofie.
—Mam wiadomość, która wyrwie cię z butów. —Powiedział do Vincenta. Elena żyje. — mówiąc to, ekscytował się jak dziecko.
—Wiem, że spierdoli Lem wiele w swoim życiu, ale w czasie kiedy nie chcieliście mieć ze mną kontaktu, postanowiłem, że dojdę do tego, co się stało i dowiem się, jak Elena zginęła. Bracie, naprawdę się zmieniłem.
—Wiem, że Elena żyje. Nie oświeciłeś mnie zbytnio.
Victor byk szczerze zdumiony, jego słowami.
— To wiesz też pewnie, że związała się z naszym przyjacielem Borysem prawda? — Powiedział pewnie, licząc na to, że jednak Vins nie wie więcej od niego.
— Z Borysem? Chcesz powiedzieć, że mieszka w Rosji?
— Z tego, co wiem, to tak. Borys pomaga jej w planowaniu zamachu na ciebie i ją. —Wskazał głowa na mnie.
— niby skąd to wiesz? — Ton Vincenta stał się podejrzliwy.
— tułałem się trochę po świecie. Przypadkiem na nią trafiłem w jakimś klubie. Zasięgnąłem języka tu i tam i po latach obserwacji wiem co nieco na jej temat. Mam znajomego w ich gronie, był mi winny przysługę więc informacje mam z pierwszej ręki.
Bracie, tym razem nie nawalę.
Victor zdawał się, być szczerym w tym, co mówi. O ile wcześniejsza jego postawa wskazywała na obojętny styl bycia, o tyle w obecnej chwili byłam przekonana o jego szczerości.
Vincent wahał się dłuższą chwilę, co zrobić z bratem. Widziałam jego wewnętrzną bitwę.
—Mama się ucieszy, że jesteś.
Słyszałam, jak Victorowi spadł kamień z serca. Vincent wstał i objął brata, a ten odwzajemnił uścisk.
—Pamiętaj, że jeśli tym razem nawalisz, nie będzie drogi powrotnej. — ostrzegł go.
—Chodź. —Podał mi dłoń, żebym wstała.
Obrzuciłam go spojrzeniem, w stylu mam na ciebie mega wkurwia.
— wyjaśnię Ci wszystko później, dobrze?
—Nie masz wyjścia.

Kontrakt na seks : Kobiety VincentaWhere stories live. Discover now