ROZDZIAŁ 5

13.8K 331 23
                                    

  Dni spędzone na jachcie Mijały nam szybko. Zdecydowanie zbyt szybko. Październik dobiegł końca i nastał listopad. Dni były krótsze i nieco chłodniejsze, jednak w porównaniu do listopadowych dni w Polsce te we Włoszech były znacznie cieplejsze. Słońce nie było palące jak latem, jednak wciąż grzało intensywnie. Jesień we Włoszech miała swój magiczny urok. Była niemal niewyczuwalna. Czułam się, jak na wakacjach, które nie mają końca. Vincent, na każdym kroku starał się, wynagrodzić mi nasze rozstanie. Był czuły i opiekuńczy. Na każdym możliwym kroku dawał mi do zrozumienia, jak wiele dla niego znaczę i jak ważna jestem w jego życiu.

Jeśli miałabym zdefiniować w tym momencie szczęście, bez wahania odpowiedziałabym, że ma niebieskie oczy a na imię mu Vincent.

— Wstawaj leniu! — krzyknął radośnie, ściągając kołdrę z mojego nagiego ciała.

— Jeszcze pięć minut, błagam! — usiłowałam naciągnąć na siebie powtórnie kołdrę, jednak nie dał za wygraną. Usiadł na mnie, unosząc moje ręce za głowę. Spojrzał mi głęboko w oczy i pocałował mnie namiętnie.

— Nie masz dosyć? Całą noc uprawialiśmy seks. — odpowiedziałam zmęczona i lekko zrezygnowana.

— Nigdy. — odpowiedział, uśmiechając się.

— Chodź się ubrać, niespodzianka czeka.

Ściągnął mnie za kostki z łóżka i niemal wepchnął do łazienki. Po drodze zgarnęłam kilka rzeczy do ubrania i zrezygnowana pomaszerowałam krokiem skazańca do łazienki. Po 15 minutach byłam ubrana, pomalowana i zdecydowanie niewyspana. Wyszłam na pokład, gdzie czekał na mnie mój mężczyzna. Wręczył mi kubek z kawą, po czym złapał mnie za rękę i poprowadził na dziób.

Czekali tam na mnie Iza i Fabio. Oddałam Vincentowi pospiesznie kubek i podbiegłam do przyjaciółki. Wyglądała cudownie. Świeżo i promiennie.

— Masz brzuszek! — skomentowałam, wypuszczając ją z uścisków.

— Niestety musiałam przekonać się do legginsów, bo tylko one są wygodne i ogarniają tego małego szatana.— Powiedziała z uśmiechem, gładząc się po brzuszku.

— wyglądasz cudownie. — zachwycałam się.

Trwałyśmy w takim uścisku przez dłuższą chwilę.

— Ja też tu jestem, odezwał się nagle Fabio.

Wypuściłam Izę z uścisków i przytuliłam serdecznie Fabia.

— Dobrze cię znów widzieć. — Powiedział.

— Ciebie również. Oswoiłeś się już z nową sytuacją tatusiu? — zapytałam Fabia, szczerząc się w niewinnym uśmiechu.

— On zupełnie oszalał. — wtrąciła Iza. — Pokoik dziecięcy mamy urządzony od tygodnia, a zabawek jest po sufit.

Fabio, rozłożył ręce na boki w geście bezradności.

— Nic na to nie poradzę, że chcę, dać naszemu dziecku wszystko, o czym może pomarzyć.

Jego słowa mnie ujęły. W tym momencie byłam niemal w stu procentach przekonana, że Fabio będzie fantastycznym ojcem.

Iza dobrze trafiła. Cieszyłam się jej szczęściem i tym, że znów mam ja koło siebie.

— Właściwie to jak tu dotarliście? — zapytałam.

Vincent objął mnie od tyłu w pasie, wtulając twarz w moją szyję.

— Kochanie masz taki sen, że nawet wybuch granatu nie jest w stanie cię obudzić a co dopiero lądujący śmigłowiec.

Kontrakt na seks : Kobiety VincentaWhere stories live. Discover now