Prolog

5.5K 300 214
                                    

Ze względu na zawieszenie trylogii ostrzegam, że  ta część kończy się na opublikowanym piętnastym rozdziale i na razie nie będzie kontynuuowana. Zapraszam do Agnes, którą aktualizuję na bieżąco! x

#forgivenesswattpad  i #threeelements na Twitterze !

UWAGA ! Zaznaczam coś ważnego, bo bywa, że spotyka się to z wielkim oburzeniem. Tak więc podkreślam - w Our Hell i (For)giveness tylko prolog, ostatnie dwa rozdziały i epilog są napisane w pierwszej osobie. Każdy inny rozdział jest napisany narracją 3 osobową. Rozdziały są długie (ok.12000 słów ), zawierają opisy, więc jeśli nie lubisz takiej narracji - przepraszam. Jeśli jednak chcesz spróbować- nie bój się, można się do tego przyzwyczaić a później w zasadzie nie będzie to miało wielkiego znaczenia, gdy pojawią się opisy emocji i dialogi. Kocham Was wszystkich i niech nas będzie jeszcze więcej !

Pierwszą część tego opowiadania znajdziecie na moim profilu pod tytułem ,, Our Hell''.

Piekło upadło.

Zniszczyłeś je dla mnie, mając pełną świadomość tego, że tym samym trafisz do o wiele gorszego miejsca. Piekielne kręgi runęły jeden po drugim, kiedy poświęciłeś się dla mnie. Dla mnie, nie przeze mnie. Na swojej mogile zbudowałeś dla mnie świat, który miał przypominać finezyjne, doskonałe niebo. Chciałeś podarować mi to, czego najbardziej potrzebowałam. Ukojenie. Jedyne uczucie, którego doświadczałam zdecydowanie zbyt rzadko i którego pragnęłam z utęsknieniem. Normalność. Normalność, spokój, harmonia i ukojenie były wartościami, o które błagałam nocami Boga, choć nigdy w niego nie wierzyłam. Wręcz do granic szaleństwa tęskniłam za nimi, mieszkając w świecie zbudowanym z nieobliczalnego chaosu, który niejednokrotnie rozrywał nasze dusze na strzępy, strącając nas do najmroczniejszych zakamarków piekieł. One były straszne. Ogień, który przez tyle miesięcy trawił nasze wnętrza żywcem, nie dając nawet chwili wytchnienia był przerażający o wiele bardziej niż wizja śmierci. Wrzaski cierpiących katusze dusz, które nawoływały z każdego najmniejszego skrawka piekła sprawiały nam niewyobrażalną rozpacz. Patrzenie na wszystkie upadłe, dobre anioły, które z naszej winy strącono do czeluści królestwa Mefistofelesa, to było karą gorszą od najbardziej wymyślnych, krwawych tortur fizycznych. To wszystko sprawiało, że naszą jedyną i największą tęsknotą był spokój, którego wspólnie nie mogliśmy zaznać. Coś, co ominęło nas, nie pozwalając nam złapać choćby jednego pełnego oddechu. Poczucie, że chociaż przez kilka sekund coś jest dobrze. Poczucie, które nigdy nie przyszło, choć niejednokrotnie tak właśnie się nam wydawało. Mieliśmy nadzieję. Odkąd pamiętam nosiłam w sobie nadzieję na to, że kiedyś będzie normalnie. Na to, że razem tej słodkiej normalności doświadczymy. Chciałam słuchać godzinami melodii, jaką był Twój niewyobrażalnie piękny śmiech. Marzyłam, by znów usłyszeć Twój niski, zachrypnięty głos. Śniłam o tym, że któregoś dnia znów przetną się nasze ścieżki a my razem znajdziemy się w miejscu, które pozbawione będzie bólu. Trafimy do idealnego świata. Do naszego małego raju, w którym nic poza nami nie będzie miało znaczenia. Wieczorami rozmyślałam o tym, co by było gdyby...choć to właśnie gdybanie było w tych wszystkich niespełnionych nadziejach najgorsze. Bo los znów zagrał z nami i ustawił nas po przeciwnych stronach planszy. Nie mogliśmy nawet się minąć, choć teoretycznie byliśmy tak blisko siebie. Chciałam kropli radości i melancholijności, które pozwoliłyby nam odetchnąć. Oboje chcieliśmy. Jednak to, czego chcieliśmy nie miało większego znaczenia. Los wiedział, że któreś z nas będzie musiało odejść, by raz na zawsze zamknąć ogniste bramy piekieł. Ty wybrałeś za nas. Rozpłynąłeś się jak widmo w moich mglistych wspomnieniach, nie pozostawiając po sobie niczego, poza bolesnym wspomnieniem tamtego dnia. A w moich oczach coś zapłonęło. Iskra, która doszczętnie spaliła we mnie wszystko, co nosiłam dotychczas w sobie. Potworny ogień, który sprawił, że upadłam. Kiedy się podniosłam, nic już nie było takie samo. Nie byłam człowiekiem, którego znałeś. Nie byłam kobietą, która Cię kochała. Stałam się dokładnie taka, jaką nigdy nie chciałam być. Stworzyłeś mnie dzieckiem piekielnego rozżalenia, które błądziło po tym demonicznym świecie, dokładając kolejne cegły do jego całkowitego upadku. Świat, który mnie otaczał upadał razem ze mną. Powolnie i boleśnie zatapiał się w świecie obłudy.

Obłuda nie jest i nie była czymś, czego można było się tak po prostu pozbyć. Obłuda jest elementem grzesznej duszy człowieka. 

Nasze szczęście było ulotne jak delikatne motyle. Wspomnienia o nim z każdym dniem stawały się coraz boleśniejsze i bardziej krzywdzące. Melancholia dni, które spędziłam u Twojego boku paliła moje ciało za każdym razem, gdy wracała do mnie w snach, po których podwajała się również moja tęsknota do naszej walki o piekło. Nasze piekło. Nasze miejsce. Okrutne, pouczające, ale nasze.

A my przestaliśmy istnieć. Nigdy nie istnieliśmy. Zupełnie tak jak mi powtarzałeś.

Luke White i Victoria Regan nie mieli prawa istnieć razem.

Świadomość tego była rozrywająca. Niemal każdego dnia, gdy zmuszałam się do wstania z łóżka czułam jak przez moje serce po raz kolejny przechodzi na wylot ostrze, które niejednokrotnie sprawiało, że nie potrafiłam logicznie myśleć, a nawet oddychać. Aż w końcu zniknęło. Zniknęło, pozostawiając po sobie najpierw obrzydliwą, krwistą ranę, by później przemienić się w pokaźną bliznę. Bliznę, którą zasklepił żal, prowadzący do zupełnie nieświadomej obłudy, która zamieszkała niezauważona w moim sercu. Obłuda była fałszywością. Dwulicowością. A ja oszukiwałam siebie. Oszukiwałam świat.

Ostatnią nadzieją dla obłudników było przebaczenie. Przebaczenie, do którego człowiek dążył niemal pomimo własnej woli.

Wbrew temu, co sądziłam - w obliczu oczyszczenia duszy, piekło, w którym żyliśmy było rajem. Symfonią wszystkiego, co najlepsze. Piekielną doskonałością, której destrukcyjność była zaledwie zapowiedzią czegoś o wiele gorszego.

Przeszliśmy najciemniejsze zakamarki piekła, by stanąć na linii przebaczenia.

Poświęciliśmy wszystko, dla krótkiego ,, wybaczam''.


---

O SZLAG, TO SIĘ NAPRAWDĘ DZIEJE. NIE WIERZĘ. KOCHAM WAS. MÓWICIE, CO CZUJECIE.

Wasza,

only-maleficent.

Forgiveness (Three Elements #2) - Zostanie Wydane! Where stories live. Discover now