Zawsze obok ciebie || Kise x Kuroko

468 15 0
                                    

Czternastoletni chłopak patrzył tępym wzrokiem na swoje dłonie. Dłonie pełne siniaków, zadrapań i małych plamek zaschniętej krwi. Zjechał spojrzeniem niżej, na kajdanki założone na jego chude nadgarstki. Skóra dookoła nich była zdarta i posiniaczona. Spojrzał na swoją kostkę, którą zabandażował sobie jakieś trzy dni temu. Była złamana. Czuł to za każdym razem, gdy ruszył nią chociaż odrobinę. Nie mógł liczyć na odpowiednią pomoc medyczną.

Nie mógł liczyć na ŻADNĄ pomoc.

Niebieskowłosy uniósł lekko głowę w stronę drzwi. Słyszał kroki. JEJ kroki. Kobiety, którą równie dobrze mógł nazywać katem lub śmiercią. Kobiety, którą mógł porównywać do najgorszych łotrów z bajek, legend, książek czy filmów. Kobiety, która w rzeczywistości była jego matką.

Cofnął się lekko do tyłu uderzając posiniaczonymi plecami o ścianę. Syknął cicho, niemal bezgłośnie, po czym znów wbił spojrzenie niebieskich oczu w drzwi od pokoju. Przełknął ślinę, gdy ujrzał jak klamka opada w dół, a zaraz po tym drzwi się otwierają i staje w nich drobna kobieta o tego samego koloru włosach oraz oczach co on. Popatrzyła na niego spojrzeniem pełnym pogardy. Podeszła do niego trzymając w ręku niebieski segregator wypełniony najróżniejszymi dokumentami w przezroczystych koszulkach.

- Witaj, Tetsuya... - zaczęła stając dwa kroki przed synem. - Przed chwilą skończyłam zaległe raporty, więc pomyślałam, że do ciebie zajrzę... - powiedziała, po czym popatrzyła na stojący niedaleko niebieskowłosego talerz z wczorajszą kolacją. - Znowu prawie nic nie zjadłeś? - spytała mrużąc gniewnie brwi. - Czyli dalej jesteś opętany... Prawdziwy Tetsuya zjadłby wszystko! Zawsze kochał jeść obiady, które dla niego robiłam! - krzyknęła podnosząc do góry segregator. - Wynoś się, potworze! Oddaj mi mojego syna! Oddaj mi prawdziwego Tetsuyę!

Zaraz po tym uderzyła chłopaka z całej siły trzymanym w ręce przedmiotem. Powtórzyła tą czynność jeszcze kilka razy. Niebieskowłosy nie krzyczał, ponieważ już dawno przestał odczuwać ból. Nie próbował się nawet bronić, bo i tak nic by to nie dało. W dodatku zdarłby sobie bardziej skórę na nadgarstku.

Tetsuya popatrzył na swoją matkę pustym, zrezygnowanym wzrokiem. Nie miał już siły na nic. Równie dobrze mógłby teraz umrzeć, nie zrobiłoby to dla niego żadnej różnicy.

- Co to za spojrzenie, do cholery...? Kim ty- ...Nie... Czym ty jesteś?! - krzyknęła łapiąc czternastolatka za przód brudnej koszulki. - Oddaj mi syna, potworze! Oddaj mi go! Zdechnij w końcu i zostaw ciało Tetsuyi w spokoju! - krzyknęła.

Zacisnęła wolną dłoń w pięść, po czym uderzyła Kuroko kilka razy w twarz, w brzuch, w ramiona, w klatkę piersiową... Znowu raniła i niszczyła jego ciało. Dzień w dzień od kilku miesięcy.

- Chyba wiem jak się ciebie pozbyć, potworze... - zaczęła podnosząc się do pionu i puszczając swojego syna. - Zaczekaj chwilę...

Kiedy kobieta wyszła na chwilę z pokoju, Tetsu odetchnął cicho z ulga. Każda chwila spędzona w tym pokoju w ciszy, bez jego matki... była jak zbawienie.

Chłopak odchylił lekko głowę do tyłu. Od dłuższego czasu nie chodził do szkoły. Nie wiedział, co się tam teraz dzieje i jakie postępy zrobiła drużyna koszykarska, której był częścią. Nie miał z nikim kontaktu. Nie wiedział nawet, co się stało z jego sprzętem elektronicznym. Siedział tylko w tym pokoju i słuchał krzyków matki, która ciągle się nad nim znęcała. Zastanawiał się czy ktoś w ogóle zainteresował się jego zniknięciem.

- Pewnie nie... I tak mało kto mnie widział... - szepnął do siebie przymykając oczy.

- Tetsuyaa~

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 29, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Kuroko no Basket - One ShotyWhere stories live. Discover now