// Ile ludzi, tyle różnych filozofii//

Começar do início
                                    

— Masz ze sobą swoją walizkę? — Dominic jedynie kiwa głową, a ja mówię dalej: — W takim razie musimy włożyć też moją do ciebie, bo naprawdę nie wiem, ile nam, a raczej mi, zejdzie u Jamesa. Jeżeli załatwię to szybko, to możemy pojechać jeszcze coś gdzieś zjeść, zgoda?

Dominic po raz kolejny potakuje i idzie znieść walizkę. Ja w tym czasie zakładam wygodne buty i biorę torebkę. Zamykam drzwi i szybko wskakuję do samochodu Smitha. Po ostatnich przypadkach z dziennikarzami chłopak parkuje auto u mnie w podziemnym garażu, więc nikt z fotografów przynajmniej nie zauważył, że w aucie znajdują się dwie całkiem sporych rozmiarów walizki, nawet jeśli lecimy na cztery dni.

W studiu poza nami znajduję Kierana, z którym szybko się witam, ale wydaje się być nieobecny i lekko przygnębiony. Postanawiam sprawdzić, co tym razem się stało, i wchodzę pewnym krokiem do gabinetu Jamesa.

— Jesteś spóźniona. — Wita mnie swoim wyjątkowo lodowatym i gburowatym tonem, od razu gdy tylko przekraczam drzwi.

— Może jakieś „dzień dobry" albo chociaż „cześć"?

— Nie ty tu jesteś szefem. — Dziwne, z reguły James był poirytowany podczas rozmowy ze mną, ale nigdy przed nią. — Masz się dostosować, bo jeżeli nie, to świat się dowie o twoich przekrętach i o tym, w jaki sposób zdobyłaś sławę.

— Skończ mi, do cholery, grozić James! Doskonale zdajesz sobie sprawę, jaka jest prawda. Nie zdawałam sobie sprawy, kim on jest! Poza tym ty też nie jesteś święty.

— Wypadałoby zacząć się dowiadywać, z kim chodzi się do łóżka. Zastanawia mnie, czy Dominic też cię już przeleciał, a jak nie, to ciekawy jestem, kiedy to się stanie.

— Myślę, że ta wiedza nie jest ci kompletnie do niczego potrzebna. Ja nie wtrącam się w twoje życie i to, ile lasek zaliczyłeś podczas twojego pseudo związku z Izzy. Wracając jednak do naszego spotkania, na wstępie chcę zaznaczyć, że nie mam zbyt dużo czasu, więc po prostu mów, co chcesz.

— Jak to nie masz czasu?! To jest twoja praca.

— Dzisiaj mam dzień wolny, mam prawo robić, co tylko mi się podoba, więc wybacz, ale mam już plany, z których nie mogę i nawet nie chcę rezygnować.

— W takim razie chcę ci przedstawić pewien plan, który nam wszystkim przyniesie wiele korzyści. — Te słowa wypowiedziane przez Jamesa Blade'a są wręcz równoznaczne z tym, że nie będą one wróżyć niczego dobrego. — Mianowicie dla większego rozgłosu oraz zainteresowania wami i naszą produkcją powinnaś zacząć się umawiać z Kieranem. Uważam, że idealnie do siebie pasujecie i z pewnością będziecie ładnie wyglądać na wspólnych zdjęciach.

Tym razem James przesadził, zdecydowanie przesadził! Nie można bawić się czyimiś uczuciami, jak on by się czuł, gdyby musiał udawać przed całym światem, że jest zakochany w kimś, kogo tak na dobrą sprawę za bardzo nie zna?

Kieran zdecydowanie jest cudowną osobą, ale nie czuję do niego kompletnie nic, na pewno nie w momencie, kiedy Dominic stał mi się nagle bliższy. Kieran zdecydowanie zasługuje na kogoś, kto go będzie kochał, a tą osobą idealnie zdaje się być Vivian. Nie mogę pozwolić na zepsucie ich relacji jakimś głupim pomysłem równie głupiego producenta filmowego.

— Czy ciebie do reszty pogięło?! Nie będę udawać. To jest moje ostateczne zdanie. Poza tym to udawanie jedynie nas wszystkich wyniszczy i ty doskonale zdajesz sobie z tego sprawę.

— Zrobisz to, co ci każę, bo to twój pieprzony obowiązek, więc w ogóle nie obchodzi mnie twoje zdanie.

— Z tego, co pamiętam, nie podpisywałam takiego zobowiązania, więc nie licz na to, że to zrobię.

fuckin' hollywood dreamOnde histórias criam vida. Descubra agora