Rozdział 7 - Sprawdzian z Quidditcha

534 25 38
                                    

Sophie POV.

Kiedy w końcu nastał obiad, wszyscy ruszyliśmy do Wielkiej Sali. Usiedliśmy przy stole.

- W końcu koniec lekcji... - westchnął Syriusz.

- Zależy dla kogo! - oznajmiła zdenerwowana Lily, która miała jeszcze dwie lekcje.

Wtedy do sali weszła Dorcas. Miała opuchniętą twarz, przez co wszyscy się na nią patrzyli. Ona to ignorowała, szła jakby nigdy nic. Szczególnie patrzyli się na nią ślizgoni - czyżby wiedzieli o jej związku z Regulusem? Jednak po chwili Regulus wstał ze stołu ślizgonów i podszedł do niej.

- O-oł - przeraziłam się, a Syriusz upuścił widelec na talerz.

Widać było, że się kłócili, aż nagle Dorcas zepchnęła jakiegoś puchona z krzesła i stanęła na nim. (o/a - czemu do brzmi jakby stanęła na tym puchonie?)

- A więc tak... - zaczęła, a Black próbował ją zdjąć z krzesła, ale ona zignorowała go - ...może znacie stereotyp, że ślizgoni nie mogą się ani przyjaźnić z gryfonami, ani nic nie mogą mieć z nimi wspólnego, ale po jakie licho to? Dobra wiecie co? Może ślizgoni właśnie mnie zabiją, ale trudno. Powiem to oficjalnie - JESTEM Z REGULUSEM! I wypchajcie się gryfoni, którzy tego nie tolerują, tak samo wy, ślizgoni, którzy są jakimiś cholernymi rasistami. To tyle - uśmiechnęła się i zeskoczyła z krzesła. Podeszła do nas i usiadła na swoim miejscu.

Na sali zapadła cisza. Wszyscy zamarli. Tylko Dorcas zachowywała się normalnie.

- Sophie, podasz mi ziemniaków? - zapytała, a ja ocknęłam się i podałam jej miskę z pieczonymi ziemniakami.

***

Wieczorem nie mogłam zasnąć, więc wstałam, przebrałam się w sweter i spodnie, wzięłam torbę i wyszłam z Pokoju Wspólnego. Jak najciszej biegłam korytarzami i schodami. W końcu wyszłam z zamku na błonia. Zbiegłam na brzeg jeziora i usiadłam pod drzewem. Wyjęłam z torby różdżkę i książkę.

- Lumos! - powiedziałam i czytałam książkę z zaklęciami. Na ostatniej stronie zobaczyłam zaklęcie patronusa.

Chwile pomyślałam o moim najszczęśliwszym wspomnieniu. Jednak nic nie działało. W końcu się poddałam. Wtedy wyczarowałam wielką kałuże wokół mnie aby nic mi nie przeszkadzało w czytaniu o zaklęciu "Bombarda". Po chwili za sobą usłyszałam szelest. Zacisnęłam mocniej rękę na różdżce. Kiedy usłyszałam szelest po raz drugi, gwałtownie wstałam i wskazałam różdżkę tuż na...Regulusa?

- Co tu robisz? - zapytałam nie opuszczając różdżki.

- Chciałem z tobą porozmawiać o...

- ...o Dorcas? - dokończyłam za niego i parsknęłam śmiechem - Daj spokój, dobrze że to powiedziała - usiadłam i otworzyłam książkę z powrotem.

- Zawsze myślałem, że ona nadaje się do Slytherinu, ale po tym co dzisiaj zrobiła to... Ona jest prawdziwym gryfonem. - odparł i usiadł po drugiej stronie kałuży.

- Słuchaj, ja cię nie lubię. Bardzo, ale jeżeli Dorcas coś w tobie zobaczyła co nikt inny nie zauważył to w porządku. Mnie obchodzi tylko to aby ona była szczęśliwa.

- Jeszcze jedno...

- No? - odwróciłam się do niego.

- Powiedz Syriuszowi, że za nim tęsknię. - odparł i odszedł.

***

Następnego dnia, wstałam wcześnie rano. Ubrałam swój sweter do Quidditcha (miałam go, ponieważ w drugiej klasie próbowałam się dostać do drużyny a wtedy był na mnie za duży). Wzięłam do ręki moją starą miotłę i resztę szaty do Quidditcha. Wyszłam z Zamku i ruszyłam do szatni. Kiedy się tam znalazłam zobaczyłam tylko Jamesa i Syriusza.

- Co ty tu tak wcześnie? - zapytał Potter.

- Po prostu - wzruszyłam ramionami i schowałam szatę od Quidditcha do szafki.

- Ale wiesz że ty jej potrzebujesz...? - odparł Syriusz zdziwiony.

- Ona ogranicza ruchy, nie ma opcji abym na sprawdzianie w tym chodziła, a ten sweter jest bardzo wygodny, tak w ogóle.

- Tylko drużyna Quidditcha je ma. - oznajmił dumnie Rogacz.

Po jakimś czasie w szatni zjawiła się reszta drużyny. Nie było żadnych dziewczyn w drużynie, a na pałkarzy także dostawali się sami chłopacy. Byłam jedyną dziewczyną.

Wyszliśmy na boisko. Stanęliśmy w grupie przed McLaggenem.

- Słuchajcie, dzisiaj mamy sprawdziany na pałkarza. Pamiętajcie o tym, że jako pałkarz będziecie współpracowali z Blackiem - wskazał na Syriusza, który kiwnął głową - Dobra zaczynamy. - odparł i pokazał nam klatkę z piłkami - Waszym zadaniem będzie wyrzucenie mi kafla z ręki za pomocą kija i tłuczka.

Wszyscy zdający na pałkarzy ustawili się w kolejce. Ja stanęłam na końcu. Kiedy było już blisko do mojej kolejki na trybuny wszedł Remus, za nim Peter z tostem w ręce, za nimi Lily i Dorcas. Pomachali mi, a ja im odmachałam.

Wtedy przyszła moja kolej.

- Okej wsiadaj na miotłę - odparł James, który przygotowywał zdających do startu - Trzymaj kij!

Spojrzał na Syriusza, który krzyczał coś do Petera.

- Musi ci się udać. Syriusz powiedział, że nikogo nie zniesie. Ciebie tylko trochę. - powiedział cicho i uśmiechnął się, a ja zaśmiałam się cicho.

Wystartowałam z kijem w ręku.

McLaggen okrążał boisko. Ja szukałam tłuczka wzrokiem, a kiedy zauważyłam jak lata za chłopakiem, śmignęłam za nim i zamachnęłam się kijem. Po chwili McLaggen wisiał pod miotłą z krwawiącym nosem trzymając się jedną ręką. Obróciłam kijek w ręce i gładko wylądowałam na ziemię.

James i Syriusz obserwowali to zamurowani.

- Mogę wode? - zapytałam i wyrwałam Łapie wodę z ręki - Dzięki.

Napiłam się i wtedy McLaggen wylądował na ziemi.

Po chwili kazał nam się ustawić w grupie.

- Więc naszym nowym pałkarzem jest Sophie, bo mimo że prawie złamała mi nos, to natychmiast zauważyła tłuczek i potrafi się dobrze zamachnąć. - zaśmiałam się cicho - Nie kontynuujemy dalej treningu, te sprawdziany zajęły nam dosyć długo, a poza tym muszę iść po opatrunek do Skrzydła Szpitalnego. Następny trening jest za tydzień.

Od razu pobiegłam do szatni. Wzięłam swoje rzeczy i wyszłam. Wtedy wpadłam na Remusa. Oboje przewróciliśmy się na ziemie i to na siebie. Po chwili przyszedł James z Syriuszem. Ja szybko wstałam i pomogłam wstać Lupinowi.

- Oj oszczędźcie sobie - przewróciłam oczami.

Wróciliśmy do zamku. Przez cały wieczór Rogacz, Łapa i Dorcas krzyczeli:

- Sophie leci na Luniaczka, Sophie leci na Luniaczka! - w końcu nie wytrzymałam i stwierdziłam, że pójdę odwiedzić Emmę.

Wyszłam z Pokoju Wspólnego i ruszyłam w stronę Skrzydła Szpitalnego. Kiedy się pod nim znalazłam weszłam do środka. Emma dalej była nieprzytomna. Usiadłam obok niej. Nie wiedziałam czy mnie słyszy, ale stwierdziłam, że jej poopowiadam co się działo ostatnio.

- Nie wiem czy mnie słyszysz, ale dużo się ostatnio tutaj działo. Dostałam się do drużyny Quidditcha, Dorcas i James zgłosili mnie do konkursu śpiewania, którego szczegółów jeszcze nie znam, ale wszyscy mówią że może przyjedzie szkoła Ilvermony, Beauxbaton i Durmstrang. Stary drops najwyraźniej lubi międzynarodowe konkursy - uśmiechnęłam się i wstałam - Szkoda, że cię tu nie ma, ale chyba na razie sobie poradzę.

Poklepałam ją po ręce i podeszłam do drzwi i  otworzyłam je.

- A i jeszcze jedno! - odparłam i odwróciłam się do niej - Dalej wisisz mi dwa galeony. - i wyszłam.

***
Okej sorry że tak późno, ale nie miałam pomysłu na koniec rozdziału. Wyszło 1070 słów, więc mało jak na mnie, ale mniejsza. Pewna osoba podsunęła mi pomysł, że ten konkurs śpiewania może być międzynarodowy, dzięki, to ma teraz większy sens. Zrobię jej promo, proszę: Ako_UwU

Piąty HuncwotWhere stories live. Discover now