Rozdział 6 - Dziwna lekcja Eliksirów

599 26 37
                                    

Sophie POV.

Następnego ranka wstałam dosyć wcześnie żeby pierwsza zająć łazienkę. Jednak kiedy zaczęłam się kąpać w drzwi zaczęła walić Annie - dziewczyna z naszego dormitorium, wyjątkowo arogancka i zabawna przy nas, a na lekcjach cicha i spokojna. Nikt tak naprawdę nie wiedział jaka ona jest. Oprócz nas oczywiście. 

- WYŁAŹ ZRIM SIEDZISZ TAM OD 20 MINUT! - krzyczała dziewczyna, waląc w drzwi. 

- SIEDZĘ TU DOPIERO 8 MINUT, O CO CI CHODZI? - odkrzyknęłam i zaczęłam szybciej myć ciało. 

Po 12 minutach wyszłam z łazienki owinięta ręcznikiem, a obok mnie mignęły dwie postacie - Dorcas i Annie. Po chwili zobaczyłam jak drzwi się zatrzaskują, a za nimi znikły brązowe, kręcone włosy. 

Wtedy przegrana zaczęła walić w drzwi. 

- NO WEŹ JACKSON! - krzyczała Dorcas. 

Zza drzwi usłyszałyśmy śmiech. Zastanawiałam się wtedy gdzie jest Lily, bo ona zawsze pierwsza zajmowała łazienkę. 

- Jest w łazience prefektów - oznajmiła Meadows widząc jak patrzę się na puste łóżko dziewczyny. 

- Aha - odpowiedziałam i ubrałam szybko szatę. 

Wtedy przypomniałam sobie co zobaczyłam wczoraj w nocy na korytarzu. Szybko spakowałam torbę i wybiegłam z dormitorium. Zatrzymałam się obok pokoju chłopaków.

Otworzyłam drzwi i zobaczyłam wszystkich huncwotów śpiących smacznie w łóżkach. 

Pokręciłam głową zepchnęłam każdego z łóżka. Najtrudniej było z Remusem - był najwyższy i najbardziej muskularny z wszystkich, ale jakoś się udało. 

Żaden z nich się nie obudził, więc chwyciłam najgrubszą książkę (od Historii Magii) i rzuciłam nią z całej siły o podłogę. 

Rozległ się głośny huk. Wszyscy podskoczyli i zaspani rozejrzeli się. 

- Zrim, co ty tu robisz? - mruknął James. 

- Wywalam was z snu panie spostrzegawczy. - odparłam i rozsunęłam zasłony na oknach - Wstawać! ŁAPA CO MIAŁEŚ ZROBIĆ DORCAS, OSTRZEGAM CIĘ, WSTAWAJ! 

Syriusz poderwał się i w pośpiechu ubrał skarpetki znalezione pod łóżkiem. 

To samo zrobiła reszta, a ja uniosłam brwi i oznajmiłam:

- Czekam pod drzwiami. Jak się nie zjawicie tam za trzy minuty, wywołam wam deszcz w dormitorium. 

Wyszłam z pomieszczenia i zatrzasnęłam drzwi. 

Po minucie zjawił się Syriusz, potem James, następnie Remus, a na końcu Peter, który zjawił się pięć sekund przed końcem czasu. 

Ruszyliśmy razem na śniadanie. 

Przy stole Gryffindoru siedziało mało osób - była dopiero ósma. Zaledwie usiedliśmy przy stole i zjawiła się sowia poczta. 

Nigdzie nie widziałam mojego rodzinnego puchacza, ale po chwili jednak wleciał do sali i usiadł mi na ramieniu, rzucając mi paczkę na kolana. 

- Dzięki, Arnoldzie - pogłaskałam go po głowie, a on zahuczał i wyleciał z sali. 

Otworzyłam paczkę. W środku były słodycze i jeden z szalików Gryffindoru, którego zapomniałam oraz list z pozdrowieniami od rodziny i mojego niuchacza. 

- Masz niuchacza? - zapytał się Syriusz z niedowierzaniem patrząc się na mój list. 

- Tak, nazywa się Harry. - oznajmiłam - Dostałam go na 13 urodziny. Jest w domu, bo w Hogwarcie nie można mieć takich zwierząt. 

Piąty HuncwotWhere stories live. Discover now