27

346 27 2
                                    

Kolejny fragment! Tym razem o Albercie.

,,Wszystko jednak popsuł Gundar, który ujrzawszy Halta po raz pierwszy od dwóch dni, zbliżył się czym prędzej.
-Stanąłeś już wreszcie na nogi?-odezwał się gromkim głosem, Skandianin, wykazując przy okazji typowo skandyjskie poczucie taktu.
-Na paluchy Gorloga, tak żeś rzygał, stękał, że o mało nie wyrzygałeś wszystkich flaków i siebie samego za burtę!- Słysząc ten barwny opis, Alyss i Evanlyn pobladły i czym prędzej odwróciły się.
-Cóż za obrazowy sposób wysławiania się, Gundarze-rzekł Will, a Selethen pozwolił sobie na uśmiech.
-Dzięki za życzliwe zainteresowanie-odparł Halt lodowatym tonem. Skandianie odnosili się z wyjątkowym brakiem zrozumienia dla choroby morskiej, czy też, jak to określiła Alyss, maldemara. Zanotował w pamięci, by czym prędzej posadzić Gundara na konia, gdy tylko znajdą się w Nichon-Ja. Skandianie słyneli z tego, że wyjątkowo źle znoszą jazdę na końskim grzbiecie.
-I co, Albert odezwał się?- ciągnął Gundar niezmąconym spokojem. Nagła zmiana tematu zaskoczyła nawet Halta.
-Albert?-spytał. Zbyt późno zauważył wyszczerzone w uśmiechu zęby Gundara i zrozumiał że dał się złapać w pułapkę.
-Myślałem że go wołasz. Wychylałeś się za burtę i krzyczałeś ,,Albeeeeert!" Sądziłem że to jakiś Aralueński bóg odmętów. Nikt nie mógł zaprzeczyć, iż zaprezentowana przez Gundara przeciągła wersja tego imienia nader przypominała odgłosy wydawane przez dręczonego mdłościami Halta. Halt obdarzył wilka morskiego kamiennym spojrzeniem.
-Nie. Nie odezwał się. Może odpowie, jak zawołam do wnętrza twojego hełmu.-wyciągnął rękę. Gundar słyszał jednak, co dzieje się, gdy Skandianie pożyczają swe rogate okrycia głowy owemu zwiadowcy, a zwałszacza, jeśli dzieje się to na pokładzie okrętu na pełnym morzu. Cofnął się o krok.
-Nie,nie. Tam na pewno go nie ma- stwierdził pospiesznie."

Pamięta ktoś ten rozdział? To jedna z śmieszniejszych sytuacji. Pa pa!

Zwiadowcy i humor czyli zwiadowcze talksy!Where stories live. Discover now