17

421 27 6
                                    

James Potter z coraz bardziej ściągniętymi brwiami przysłuchiwał się niezgrabnej opowieści syna na jego wcześniejsze pytanie. Jamesowi przypominało to sytuację kiedy Harry jako siedmiolatek tłumaczył się przed Lily z rozbitego wazonu. To wspomnienie poprawiło mu nieco humor a sroga mina nieco zelżała.

- Cóż.- powiedział, aby przełamać ciszę.- Spieprzyłeś.

- Wiem.

James wstał i zaczął chodzić w kółko po bordowym dywanie rozłożonym pośrodku małego salonu. Cała komnata posiadała cztery pokoje: sypialnię, łazienkę, salon, w którym obecnie się znajdywali i małe pomieszczenie gdzie nauczyciel trzymał obiekty potrzebne do zajęć oraz sprawdzał wszelkie wypracowania i testy.

- Znałem Marlenę a Audrey jest do niej bardzo podobna i nie mam na myśli jedynie wyglądu. Taka dziewczyna może już nigdy ci nie wybaczyć a wasze drogi po zakończeniu roku mogą się drastycznie rozejść.

Harry przełknął głośno ślinę ta wizja naprawdę nie była pocieszająca. Tak bardzo zależało mu na swojej dziewczynie.

Byłej dziewczynie gamoniu.

Wyjątkowo wredny głosik odezwał się w jego głowie powodując natychmiastowe skrzywienie warg co nie zostało zauważone przez starszego czarodzieja, który nadal chodził po komnacie.

- Jedyne co możesz to dać jej czas, ale nie mogę zagwarantować, że kiedyś ci wybaczy. Zaufaj mi skrzywdzona kobieta rzadko kiedy wybacza. Nie rób takiej zdziwionej miny, przyjaźnię się z Łapą odkąd tylko pamiętam a jego miłosne podboje były na ogromną skalę. Owszem on kiedy zaczął chodzić z Marleną tylko ona była mu w głowie, ale to również były nieco inne czasy.- nauczyciel skrzywił się kiedy w jego głowie powróciły wspomnienia minionej wojny.

- Tak bardzo tego żałuję to był tylko głupi zakład z Ronem.- szepnął żałośnie chłopak.

- Wiem i staram ci się pomóc, ale za własne czyny trzeba brać konsekwencje.- westchnął przeciągle.- Idź już za chwilę spóźnisz się na transmutację. I pamiętaj daj jej czas. Musi to odreagować na swój sposób.

*

Kolejna butelka, kieliszek a może łyk? Audrey nie wiedziała, nie chciała wiedzieć jej serce otoczone grubym murem krwawiło. Zdrada bolała i to tak bardzo mimo wszystko starała dać z siebie wszystko na ostatnim meczu granym z puchonami i cóż wygrali nie była tylko jej zasługa, ale lubiła podnosić sobie tą wygraną samoocenę, która sypała się jak domek z kart. Relacja, która zakończyła się była taka krucha. A może to ona zmiękła przez te ostatnie miesiące? Ognisty alkohol niemiło drażnił jej gardło, ale dzielnie znosiła łzy gromadzące się pod powiekami ostatnie na co tylko miała ochotę to rozpłakanie się przed tłumem ludzi. Znowu. Nie zniosłaby takiego upokorzenia. Dźwignęła się na nogi i trzymając w ręce butelkę do połowy wypełnioną trunkiem wyszła budząc Grubą Damę, która oburzona coś do niej mruczała. Nogi same poniosły ją na Wieżę Astronomiczną. Czarne niebo wyjątkowo było usłane gwiazdami. Spodobało jej się uczucie lekkości, które poczuła wchodząc do okrągłego pomieszczenia. Blondynka uniosła butelkę do ust i delikatnie ją przechylając wlała sobie do gardła alkohol. Skrzywiła się po raz ostatni i podeszła do barierki. Łzy delikatnie pociekły po jej policzkach cholerny Potter.   Spojrzała w dół a nieco pesymistyczne myśli wypełniły jej głowę. Ciekawe czy skacząc w tej ciemności nadziałaby się na iglice?

- Chyba nie zamierzasz skoczyć co Mckinnon?- usłyszała zimny głos przy uchu i jak poparzona ogniem podskoczyła upuszczając butelkę w przepaść.

- Cholera Malfoy. Po co tu przyszedłeś?- zapytała i szybko starła z policzków resztki łez co na jej nieszczęście zauważył blondyn.

- Czekaj czy ty płakałaś?- spytał zupełnie zbity z tropu.

- Tak Malfoy jestem tylko człowiekiem, ale proszę nabijaj się do woli. Jedyna okazja, żeby zobaczyć mnie w całej najsłabszej odsłonie. Proszę bardzo.- prychnęła i założyła ręce na piersi.

- Nie mam takiego zamiaru.

- Świetnie więc po co przyszedłeś?- ponowiła pytanie, ale tym razem już mnie agresywnym tonem.

- Powiedziałbym, że w podobnym celu do ciebie.

- Aby płakać?

-Miałem na myśli pomyśleć chociaż jestem w dość tragicznej sytuacji.- mruknął i wygodnie ułożył się na podłodze. Poklepał miejsce obok siebie a dziewczyna mimo iż była zdziwiona przyjęła propozycję.

- A więc powiesz co ci na tym skostniałym sercu leży czy pomilczymy?- Audrey uniosła brew a Malfoy nieco rozbawiony odpowiedział jej.

- Nie wiem czy mogę ci zaufać, ale za długo się z tym gryzę.- przygryzł wargę i po chwili kontynuował.- Mam mieć aranżowane małżeństwo ojciec mówi, że partnerkę poznam w wakacje, podobno dopiero wtedy do nas przyjeżdża jest z Francji.

- To straszne wiesz, żyjemy w średniowieczu czy co?- rzekła oburzona zachowaniem ojca Draco.

- Niestety w arystokratycznych rodach jest to normą.- westchnął, ale zaraz skierował ku niej swoje świdrujące spojrzenie.

- Teraz moja kolej na zwierzenia tak? Niech ci będzie. Sam słyszałeś jak ogłaszam, że jestem już singlem. Wcześniej rozmawiałam z moim przyjacielem i po tej rozmowie powiedział mi, że warto z pogadać z nim. Jaki spotkał mnie zawód.- prychnęła ponownie a w błękitnych oczach błysnęły łzy.-  Zobaczyłam jak całuje się z jakąś dziewczyną wszystko było jednoznaczne od razu z nim zerwałam.

Szloch ogarnął jej drobną posturę w tamtej chwili wyglądała tak żałośnie i krucho jak nigdy. Wiecznie zimne serce Draco poczuło coś na rodzaj współczucia i objął dziewczynę pozwalając wypłakać się jej w jego koszulę.

- Przepraszam.- szepnęła słabym głosem kiedy ostatnie łzy wsiąkły w jego koszulę.

- Daj spokój.

- Naprawdę przepraszam są o wile większe problemy niż zerwanie ty będziesz miał aranżowane małżeństwo to o wiele gorsze niż to co ja aktualnie przeżywam.- pociągnęła głośno nosem.

- Nie gryź się blondyneczko. Jakoś sobie poradzę.

- Blondyneczko?

- Nie wyobrażaj sobie za wiele. Taką masz teraz ksywkę.

Roześmiała się wyjątkowo melodyjnie i przyjęła jego rękę kiedy wstał.

- Chodźmy jutro też są  zajęcia trzeba wypocząć. 

Uśmiechnęła się ostatni raz i przysięgła sobie, że nie dopuści, aby chłopak przez resztę życia tkwił w toksycznym związku, którzy chcieli jego rodzice.




***

Tak przepraszam, że rozdział publikuję dopiero teraz, ale wiecie jak to z weną raz jest, a raz jej nie ma. Mam nadzieje, że rozdział przypadł wam do gustu. Ogólnie mówiąc to już mam w głowie epilog, który zbliża się wielkimi krokami. Jeszcze 2 lub 3 rozdziały i ta  opowieść dobiegnie końca.

Did you remember?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz