7

276 28 8
                                    

***Berlin***

Powoli wszedłem do biura dyrektora mennicy. Teraz, należało do mnie. Usiadłem w wygodnym fotelu i odchyliłem głowę do góry. Byłem wściekły, nie tylko na Julię, ale może także trochę na siebie. Ale stanowczo bardziej na Julię. Muszę zachować spokój, trzymać się planu... Nie mogę pozwolić, aby emocje panowały nade mną. Zamknąłem oczy. Może nie potrzebnie kazałem zabić Monice Gastambide, tylko że kobieta miała przy sobie telefon, a do tego nie swój. Oszukała mnie, a kłamców trzeba tępić. Pamiętam, iż Sergio mówił "żadnych ofiar", ale ja zrobiłem to dla dobra planu. Ciekawy jestem, co powie na to mój brat, oczywiście nie wiem kiedy mu powiem... Może dowie się od policji... Później będę się tym martwić. Najważniejsze jest to co tu i teraz. Aktualna sytuacja w mennicy była bardzo napięta. Arturito został postrzelony, nie wiemy na razie co dalej. Spojrzałem na moje lekko drgające dłonie. Szlag, choroba daje o sobie znać. Sięgnąłem po apteczkę, z której wyciągnąłem małą buteleczkę z lekarstwem. Ostrożnie nabrałem płyn do strzykawki i wstrzyknąłem sobie w dłoń między palcami. Poczułem lekki ból, do którego przywykłem.

Nagle zaczął dzwonić telefon. Zacisnąłem jedną rękę w pięść, na tyle ile dałem radę i podniosłem słuchawkę.

- Tak? - zapytałem

- Berlinie, za pół godziny do mennicy wejdą lekarze, aby operować postrzelonego. Dopilnuj, aby wszystko było jak trzeba. Będziesz musiał zastosować plan B, policjanci przez szyby wentylacyjne będą chcieli wejść do mennicy w ciągu dwudziestu pięciu minut dlatego wyprowadzisz pielęgniarzy wcześniej - mówił profesor- A i... z lekarzami przyjdzie policjant, zapamiętaj, że ma czarne okulary.

- Zrozumiałem - odpowiedziałem spokojnie.

- Julia też wejdzie, uprzedź resztę... - dodał bardziej nieswojo. Wyraźnie słyszałem zaniepokojenie w jego głosie.  - Andres, proszę tylko nie zrób nic głupiego i pamiętaj, trzymaj się od niej z daleka i nawet nie próbuj z nią rozmawiać.

Oj nie mogę ci tego obiecać-pomyślałem.

- Nie martw się Profesorze, wszystko będzie w porządku... - powiedziałem przez zaciśnięte zęby. Będzie ciężko skoro po pierwsze nie widziałem jej już od ponad tygodnia, a po drugie mamy do porozmawiania i to poważnie.

- Byłbym zapomniał, przekaż jej tylko jedną informację ode mnie...

***

Zatrzymaliśmy się przed wielkim, białym budynkiem. Spojrzałam na osoby, z którymi zaraz miałam wejść do środka mennicy. Drzwi zaczęły się przed nami otwierać. W powietrzu czułam narastające napięcie. Byłam szczęśliwa. Dlaczego? Sama nie wiem. Może, że w końcu tam wejdę, albo dla tego, że w końcu zobaczę Andresa. Jakby nie patrzeć, nie widziałam go już prawie od dwóch tygodni, a w wersji oficjalnej od pięciu miesięcy. Jako pierwsza przekroczyłam próg budynku. Przed nami stało kilka osób w kombinezonach oraz maskach. Wszyscy celowali do nas z broni. W końcu odezwała się kobieta:

- Zatrzymajcie się. Przeszukamy was.- po czym skinęła głowa w kierunku swoich towarzyszy.

Ci, ruszyli w naszą stronę i zrobili wymienioną czynność. Myślałam, że na tym skończą, ale się myliłam. Chciałam ruszyć dalej, gdy usłyszałam głos który znałam, aż za dobrze. Uśmiechnęłam się w duchu.

- Niech pani się tak nie śpieszy. - powiedział jadowitym tonem, zatrzymując się kilka centymetrów ode mnie. - Do tego koszyka- ruchem ręki przywołał kogoś z danym przedmiotem.- proszę włożyć okulary, zegarki, pierścionki i tym podobne rzeczy, a następnie położyć sie na ziemi i zdjąć buty.

Dom Z Papieru- Trochę inna historiaOnde histórias criam vida. Descubra agora