Rozdział 11

634 45 15
                                    

Night PoV

Czyżby zamiana się zaczęła? Trzeba coś wykombinować, najlepiej szybko. Będąc niewidoczny dla samicy człowieka, poszedłem za nią. Czasami trzeba być brutalnym, zacisnąłem pięść, następnie uderzyłem ją w tył głowy, ona od razu poleciała do przodu. Straciła przytomność, chyba tak ją tu zostawię, bo co mam zrobić? Dziewczynę zostawiłem i poszedłem do mojego ludzkiego przyjaciela, po czym zmieniłem się z powrotem. Chwyciłem go za ramię, przeturlałem go tak, że widziałem jego twarz. Miał szeroko otwarte oczy, patrzył wprost przed siebie.

- Żyjesz? - Lekko wstrząsnąłem nim, od razu skierował swój wzrok na mnie, jego źrenice zmieniły swój kształt na okrągłe.

- Night, co mi się dzieje? Czuje, jak moje całe ciało płonie. - Powiedział powolnym tonem, w zasadzie to wyszeptał. Wygląda, jakby całe życie z niego uszło.

- Nie jestem pewny, ale mogła rozpocząć się twoja zamiana w pół smoka. Zaniosę cię głębiej w las, bo jak ktoś nas zobaczy, to będzie problem. Gotowy? - Czkawka reagował na wszystkie z wielkim opóźnieniem. Lekko kiwnął głową na tak, powoli złapałem jego rękę i nogę. Położyłem go sobie na ramiona, następnie ruszyłem wolnym krokiem. Czułem jak za każdym krokiem, z bólu wciąga powietrze do płuc, równocześnie zaciskając zęby. Po kilometrze spaceru byłem już na tyle głęboko, że mogłem go w końcu położyć na ziemi. Może nie będzie mu najwygodniej, ale na pewno wygodniej, niż na moich ramionach.

- Kiedy to się skończy? - Cichy dźwięk wyszedł z jego gardła, skierował swój wzrok na mnie.

- Nie mam pojęcia, pierwszy raz widzę zamianę. Moja zamiana, też była bolesna, ale kiedy się skończyła, nie czułem już żadnego bólu. Może spróbuj się przespać, oczywiście, jeżeli dasz radę. Ja będę nad tobą czuwać. - Mruknąłem w jego stronę. - Jeżeli będziesz coś chciał, po prostu to powiedz. - Kontynuowałem, odchodząc kawałek od niego. Usiadłem pod drzewem i oparłem się o jego pień. Po kilku minutach słuchania oddechu Czkawki, jego tempo stało się równe. Czyli udało mu się zasnąć. Bezszelestnie wstałem, po czym podszedłem do mojego przyjaciela. Spojrzałem na jego czerwoną rękę. Wygląda, jakby ktoś polał ją lawą. Nie mam zamiaru na razie z nią nic robić. Co prawda moja ślina ma właściwości leczące, ale nie wiem jak, zareaguje na to, że jest ona czerwona od dobrych kilku dziesięciu minut. Krążyłem dookoła Czkawki przez kilka godzin, kiedy już zaszło słońce, zachciało mi się jeść. Teraz jest ciemno, więc raczej nie będą szukać. Zmieniłem się na hybrydę, bo na niej mogę latać, po czym poleciałem w stronę morza, przez dziesięć minut łowiłem kilka rybek, pierwszy raz robiłem to w drugiej formie. Zjadłem kilka z nich, a resztę wziąłem do rąk i udałem się z powrotem do Czkawki. Mam nadzieję, że się nie obudził podczas mojej nieobecności. Doleciałem do miejsca, w którym mój przyjaciel leżał jeszcze piętnaście minut temu. Obejrzałem się kilka razy dookoła, zauważyłem go stojącego w dali. Ręką opierał się o drzewo.

- Czkawka! - Zawołałem chłopaka, odwrócił się w moją stronę. Podszedłem do niego szybszym krokiem.

- Gdzie ty idziesz? - Zapytałem się go, gdy już byłem obok, spojrzałem na jego ranną rękę, zamiast być czerwona, była cała czarna. Niczym moje łuski, a zamiast normalnych palców, miał tam ostre końcówki, które były tego samego koloru co reszta ręki.

- Co z ręką? - Zapytałem go, przyciągnąłem ją do siebie i dotknąłem jednego z zakończeń jego palców.

- Nie wiem, nie mam pojęcia! Wstałem, to taka była. Myślałem, że będziesz tu cały czas, miałeś mnie pilnować! - Nagle podniósł ton, wyrywając swoją rękę. Patrzył na mnie z furią.

- Pilnowałem cię przez kilka godzin, odkąd zasnąłeś. Gdy zrobiło się ciemno, pomyślałem, że jak wstaniesz, to będziesz chciał coś jeść, więc złowiłem ryby. Nie było mnie tu tylko przez jakieś piętnaście minut. - Wytłumaczyłem się, lekko opuszczając swoje uszy. Gdy skończyłem swoją wypowiedź, odwrócił się i skierował się w stronę wioski.

- Może mi powiesz, gdzie teraz idziesz? - Zapytałem go, łapiąc go za ramie. Gdy poczuł moją rękę, zatrzymał się. Odwrócił głowę w moją stronę.

- Do wioski, trzeba naprawić twój ogon i stąd lecieć. - Poszedł dalej, a moją ręką samoczynnie opadła.

- Chcesz wejść z tą ręką do wioski? Przecież jak ktoś to zobaczy, będą chcieli cię zabić. - Chciałem go zatrzymać, ale on dalej szedł przed siebie.

- A jak inaczej mam ci zrobić ogon? Im szybciej go zrobię, tym szybciej nas nie ma, a im szybciej nas tu nie ma. Mniejsza szansa, że to zobaczą, albo ciebie znajdą. No więc idziemy, tym razem pomożesz mi i to szybko załatwimy. - Powiedział, nie zatrzymując się. W sumie miał racje, może nie do końca, uważałem, że to dobry pomysł, żebym wszedł do wioski, ale z resztą się zgadzałem. Czkawka co chwilę zwiększał tempo, do czasu, aż jego chód nie zmienił się w bieg.

- Szybciej Night dogoń mnie! - Krzyknął, gdy już osiągnął wysoką prędkość jak na niego. Również zwiększyłem swoje tempo. Gdy już go wyprzedziłem, odpuścił sobie. Też zwolniłem, po chwili dorównał mi kroku.

- Czemu się poddałeś? Przecież mogłeś wygrać. - Uderzyłem go ogonem w głowę.

- Nie chciałem się przemęczać, poza tym nie byłem rozciągnięty. Dobra robimy kilka rzeczy i stąd idziemy. Spróbuj nic nie zrzucić, bo nas usłyszą. - Kiedy byliśmy już kilka kroków od wioski, Czkawka mi to powiedział, potem poszliśmy bocznymi ścieżkami. Doszliśmy do miejsca, w którym mój przyjaciel coś rozpalił. Wyjął metalowe formy, po pięciu minutach wlał tam czerwoną ciecz. Czyżby to był mechanizm, do sterowania tego.

- Przytrzymaj mi to. Tylko nie łap, bo się sparzysz! - Powiedział głośnym tonem, kiedy złapałem jakiś rozgrzany do czerwoności przedmiot, który mi podał. Gdy zobaczył, że nic mi się nie dzieje, wypuścił powietrze z płuc, a ja się cicho zaśmiałem. Po pół godzinnej nudnej robicie, Czkawka zgasił ogień, po czym podał mi ostatnią metalową zębatkę.

- Dobra zwijamy się. - Na reszcie, przez trzydzieści minut jedyne co robiłem to, trzymałem jakieś metalowe cośki. Zadowolony, odwróciłem się w stronę wyjścia. Zapominając o ogonie, uderzyłem w coś, a to coś spadło na kamienną podłogę, wydając przy tym głośny hałas. Ojć.



Japierdole... Tyle co ja dziś napisałem, to przez ostatnie pół roku w jeden dzień tyle nie napisałem, ale teraz właśnie mam z górki. Bo chyba już każdy się domyślił, że teraz nasza para przyjaciół wypierdoli z wyspy, tylko jakim sposobem i co się wtedy stanie, to sam nie mam pojęcie :D Myślę, ze teraz będą szybciej rozdziały, ponieważ tutaj już mam dużo pomysłów. ^^ No i jak widzicie błąd, literówkę to powiedzcie, bo kurwa ostatnio jak czytałem ostatni rozdział to było na końcu, a każdy cicho siedzi. Piszcie o takich błędach. Może w nagrodę będę wysyłać rozdziały na PV w pre orderze ^^ A na górze szczerbaty ;d

KƧIążKΛ ZӨƧƬΛłΛ PӨЯZЦᄃӨПΛOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz