Prolog

1.8K 68 4
                                    

Czkawka pov

- Kryć się! - Wydarł się jeden z wikingów, kiedy nocna furia wystrzeliła swój zabójczy ładunek w stronę wikingów. Zaraz po tym jedna z katapult eksplodowała, rozrzucając wszędzie kawałki płonącego drewna. Tymczasem ja w kuźni prostowałem i ostrzyłem wszelkiego rodzaju bronie, od maczug aż po miecze. Piec podczas walki ze smokami nigdy nie gasł, zawsze było coś do naprawienia, nie wiem, co nasi wojownicy robią, że potrafią tak wykrzywić ostrze. Bywa tak, że już nic nie mogę zrobić z takim egzemplarzem, to go przetapiam.

- Jak ci idzie młody? - Zaśmiał się Pyskacz, kiedy po raz kolejny podszedł po bronie do prostowania, które leżały na kupce.

- Mogło być lepiej, na przykład w tym czasie mogłem równie dobrze, zestrzelić tę furię. - Wskazałem palcem na nocne niebo, pomimo tego, że smoka nie było widać. To ja przez rok analizuję, jak wykonuje każdy manewr, kiedy strzela pikuje po przekątnej w stronę swojego celu. Ładunek zaczyna gromadzić, kiedy jest 100 metrów od celu, a gdy jest 20 metrów, wystrzeliwuje go.

- Ha ha dobry żart, twój ojciec nigdy w życiu jej nie zabił, ba! Nawet jej nie widział, a ty chcesz ją zabić. W sumie dobrze, że wysoko celujesz, ale czasami lepiej zacząć od niższej półki. - Roześmiał się kowal, podgrzewając ostrze kolejnego miecza. Kiedyś wszyscy zobaczą uda mi się, po raz kolejny nocna furia wysadziła katapultę, patrzyłem an jej najbardziej prawdopodobny tor lotu. Teraz będzie latać dookoła i robić presję na wikingach, wydaje mi się, że ten gatunek jest najbardziej inteligenty z wszystkich. Ponieważ nie może strzelić, ale mimo to będzie latać, to już jest wystarczające zmartwienie. A może by tak przetestować moją nową wyrzutnię? Robiłem ją specjalnie pod nocną furię... Po chwili zastanowienia odłożyłem moją dotychczasową pracę i wybiegłem z rozkładaną bronią na wzgórze, oczywiście nie obyło się bez opieprzu od pyskacza, gdy byłem na miejscu, pociągnąłem za dźwignię, a mechanizm się rozłożył. Smok powinien mieć pierwszy ładunek dopiero za 2 minuty, więc mam wystarczająco czasu na dobrze w celowanie się. Czując, jak wiatr lekko dmucha mi w twarz od prawej strony, muszę to uwzględnić. Zobaczyłem sylwetkę smoka w księżycu, znając jego myślenie, wystrzeliłem sieć w stronę smoka. Po kilku sekundowym locie sieci trafiła ona w czarnego smoka. Wiedziałem, że się uda! Co prawda zajęło mi to prawie rok, żeby wiedzieć o niej wszystko, ale warto było! Odwróciłem się, licząc na to, że zobaczę tam mieszkańców z opuszczonymi szczenami, ale zobaczyłem tam smoka, który na mnie patrzył, jakby czekał, aż go zobaczę. Nie wiele myśląc, rzuciłem się do biegu, oczywiście jak to ja podczas zbiegania z wysokiej góry, potknąłem się o kamień. Resztę drogi przebyłem, turlając się, zatrzymałem się dopiero na czyimś ciele, a było to ciało mojego ojca, Stoicka Ważkiego.

- A co ty tu robisz?! - Powiedział do mnie z podniesionym głosem, kiedy miałem już coś powiedzieć, mój ojciec popchnął mnie do w bok, przez co się przewróciłem. W miejscu, na którym sekundę temu stałem, była płonąca dziura.

- Idź do domu, porozmawiamy później! - Krzyknął w moją stronę, nie chcąc go już denerwować, po prostu ostrożnie udałem się do naszej chaty, co prawda mogłem udać się do lasu szukać mojej zdobyczy, ale wolę poczekać z tym do rana. Gdy dotarłem do domu, od razu położyłem się na łóżku, po pół godzinnym patrzeniu się na sufit, usłyszałem jak, ojciec wchodzi do domu. Udałem się do niego, żeby specjalnie nie musiał do mnie iść po schodach, po jego minie zobaczyłem, że nie jest zbyt zadowolony.

- Tato, bo ja mogę to... - Nie zdążyłem dokończyć, zdzielił mnie takim wzrokiem, który potrafił zabić.

- Słuchaj... - Powiedział spokojnie, siadając na swoim krześle. - Czkawka, pamiętasz, jaka była umowa prawda? Podczas dnia możesz, robić sobie co chcesz, poza przeszkadzaniem i niszczeniem, a podczas walki ze smokami, masz sobie ładnie siedzieć w kuźni z Pyskaczem i pomagać. Więc powiedz mi co jest w tym tak nic zrozumiałego? - Wlepił we mnie swoje oczy, nie wiedziałem co powiedzieć, patrzyłem w podłogę.

- No bo chciałem zestrzelić nocną furię... Udało mi się, widziałem, jak spada i wiem mniej więcej, gdzie to jest. - Powiedziałem odważniej, spojrzałem na niego, chcąc dowiedzieć się, jak na to zareaguje.

- Zejdź mi z oczu, nie chce słuchać tych bredni. - Mruknął, wypuszczając powietrze z ust.

- Ale tato naprawdę ją zestrzeliłem, od roku patrzę, jak wszystko robi, teraz leży gdzieś w lesie. - Zacząłem się z nim o to kłócić, bo oczywiście nie może mi uwierzyć.

- Nie denerwuj mnie! Won na górę! - Krzyknął na cały głos i wskazał palcem w stronę mojego pokoju. Zirytowany udałem się górę, na końcu trzaskając drzwiami. Jeszcze wszystkim udowodnię im, że udało mi się zabić coś, co sieje postrach w naszej wiosce od ponad 10 lat.

Jeżeli widzisz jakiś błąd to mi napisz, pomagasz mi tak doskonalić moje umiejętności pisania, jak i poprawiasz moją książkę. ^^

KƧIążKΛ ZӨƧƬΛłΛ PӨЯZЦᄃӨПΛWhere stories live. Discover now