• deux •

513 82 23
                                    

I confess

I can tell that you are at your best

I'm selfish so I'm hating it

***

Przez następny miesiąc, Blase niemal codziennie widział blondynkę. Ale tylko i wyłącznie widział. Nie rozmawiali, a wręcz starali się wzajemnie unikać, ponieważ gdy tylko znajdowali się blisko siebie, ich myśli pochłaniały wspólne wspomnienia, które wówczas zbyt bardzo bolały.

Maeve uczęszczała do Université de Paris V, natomiast Lyant po prostu kręcił się codziennie po mieście ze swoim najdroższym przyjacielem, który postanowił wraz z nim przylecieć do Europy. Wynajmowali mieszkanie, za które płacili sporą kwotę, jednak pieniądze powoli im się kończyły. Posiadali odłożoną większą sumę na niespodziewane wydatki, do których zaliczała się oczywiście ta nagła przeprowadzka do Francji, aczkolwiek nie zmieniało to faktu, że koniecznością było znalezienie przez nich pracy. W ciągu ostatnich dni wybrali się więc na wiele rozmów kwalifikacyjnych, a potem jedynie cierpliwie wyczekiwali, aż ktoś zdecyduje się do nich odezwać.

— Już jest! Rusz dupę i do niej wreszcie podejdź, rany — pospieszał go przyjaciel.

Carter Barnes był blondynem równie wysokim, co Lyant, o czarnych niczym najprawdziwszy węgiel oczach. Chlubił się niezwykłą odpowiedzialnością oraz jednoczesnym okropnym roztargnieniem. Zdecydowanie różnił się od swego przyjaciela – Blase nigdy nie myślał nad słowami, które miał zamiar wypowiedzieć, przez co zniszczył w życiu tyle spraw, że wprost niemożliwym jest zmieszczenie każdej z nich w jednej głowie. W przeciwieństwie do niego Carter zawsze nad wszystkim dokładnie myślał, toteż zdecydowanie nie psuł tak wiele, jak szatyn, i nawet naprawiał część jego błędów.

— Spadłeś na głowę, Barnes? Nie podejdę do niej, nie teraz. Jestem pewien, że nie chce mnie widzieć.

— Luz, w takim razie ja to zrobię, panie cykam się podejść do dziewczyny, którą kocham — odparł blondyn, szybko kierując się w stronę wychodzącej z budynku dziewczyny. — Siema, blondyna! Pamiętasz mnie jeszcze?

Gdy tylko Cairns zobaczyła Cartera, na jej bladej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Lata temu był on jednym z jej najbliższych przyjaciół i długo po wyjechaniu na studia utrzymywali kontakt. Niestety, w ostatnim czasie niespodziewanie przestali się do siebie odzywać. Zapewne było to spowodowane ogromem nauki i pracy oraz kompletnym brakiem wolnego czasu, aczkolwiek nie wpływało to na odczuwalną przez blondynkę radość na widok chłopaka. Ta błyskawicznie wpadła chłopakowi w ramiona, uśmiechając się jak głupia.

Zdecydowanie jej tego brakowało.

A Blase? Blase stał cały czas z tyłu. Z dziwnym, acz masakrycznie denerwującym uściskiem w brzuchu opierał się o pień wysokiego drzewa, obserwując, jak dawni przyjaciele cieszą się na swój widok. Jak ona cieszy się na widok Cartera. Lyant prędko zauważył, że nie była tak szczęśliwa, spotykając jego. Ba, zupełnie nie była szczęśliwa – bardziej spięta, zestresowana, zaskoczona... Nie szczęśliwa.

Niemniej jednak wcale nie przez to cierpiał najmocniej. Najbardziej zabolał go widok dziewczyny, witającej się z jej dwiema koleżankami, a następnie całującej się z Reynoldsem, który znowu wyrósł obok niej, nie wiadomo kiedy i skąd.

Bo była wtedy w swoim najlepszym wydaniu. Była o wiele szczęśliwsza niż cztery lata wcześniej, będąc z Blase'em. Wyglądała świetnie, śmiejąc się z przyjaciółkami, chłopakiem i dawnym przyjacielem, który czasem kątem oka zerkał na Lyanta, niemo zachęcając go do tego, aby do nich podszedł. Szatyn nie chciał ani też nie zamierzał tego jednak zrobić, aby najzwyczajniej w świecie nie popsuć swoją obecnością tak dobrej atmosfery.

Prawdopodobnie powinien cieszyć się, że jego miłość była taka radosna, pełna życia. Że czuła się dobrze i wszystko jej się układało. Ale jako, iż był on cholernie samolubny, szczerze nienawidził tego, że było jej dobrze.

A przynajmniej myślał, że tak jest. W końcu prawda mogła być zupełnie inna. Może Maeve tak naprawdę czuła się źle, ale była doskonałą aktorką? Może czasem sama nie potrafiła uwierzyć w to, jak łatwo ludzie z jej otoczenia łykali drobne kłamstwa blondynki na temat jej samopoczucia? Może zastanawiała się, czy to dlatego, że byli po prostu naiwni, czy wspaniale udawała?

Wiedziała to Maeve. Nikt poza nią. Tym bardziej Blase, który przecież pojawił się w jej życiu zaledwie miesiąc wcześniej, pierwszy raz od czterech lat.

***

Twitter: oszukistkaa; #CherryWattpad

Instagram: oszukistkaa

Cherry ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz