¹⁵ - ɪᴛ'ꜱ ᴛɪᴍᴇ ᴛᴏ ꜱʜᴏᴡ yᴏᴜ ᴛᴏ ᴛʜᴇ ᴡʜᴏʟᴇ ᴡᴏʀʟᴅ

Beginne am Anfang
                                    

Jego sprane, wiśniowe włosy i słodkie perfumy również nie były tam mile widziane.

— Możemy już wejść do środka? — Jaehyun obserwował od kilku minut Lee, zerkając co chwilę na zegarek, w nadziei, że w końcu postanowi ruszyć się i wejść do środka.

Nie ukrywał, że spieszyło mu się na spotkanie w sprawie nowych inwestycji i takie humory z jego strony nie były mu na rękę.

— Czy możemy kupić coś odpowiedniego w galerii? Znam jedną dobrą, z niedrogimi rzeczami

— W galerii? — Powtórzył, nie będąc pewnym, czy dobrze usłyszał.

— Tak, w galerii. Nie trzeba wydawać dużo pieniędzy, a rzeczy nie są nawet takie złe

— Nie wspieram fast-fashion, słońce

— Ale ja nie mogę tam wejść — Mówi, uśmiechając się z grymasem — Nawet, jakbym bardzo chciał

— Dlaczego?

Jaesuk zadawał zbyt dużo pytań na raz, co go poniekąd drazniło.

On nie będzie w stanie zrozumieć sytuacji, w jakiej się wtedy znalazł, bo ma pieniądze i nigdy mu ich nie zabraknie.

Nawet w swoim szarym garniturze wyglądał drogo i kosztownie, jakby dopiero co zszedł z wystawy najnowszej kolekcji Vistuli, a Yong?

Wyglądał jak chodząca reklama tanich sklepów odzieżowych.

— Byłem tu dwa lata temu — Odpowiada z wyraźnie słyszalną goryczą w głosie — Chciałem kupić prezent na urodziny dla Minhyuka, którego urodziny odbywały się tydzień później. Odłożyłem trochę wonów z prywatnych występów i z uśmiechem na ustach przyszedłem by kupić mu koszulę, która od dawna mu się podobała

— I kupiłeś swojemu przyjacielowi ten prezent?

— Nie. Zaraz po tym jak wszedłem do środka i zacząłem się rozglądać, podeszła do mnie bardzo ładna pani w średnim wieku i kazała wyjść. Nie miała ochoty słuchać, że przyszedłem tu coś kupić i mam pieniądze, więc nie musi się martwić. Ale nasłała na mnie ochronę i dodała, że wyglądam jakbym miał coś ukraść i stać mnie tylko na podróbki z lumpeksu na końcu ulicy

W Jungu zaczęło się gotować ze złości.

Nie może pojąć tego, jak wyrachowanym babskiem trzeba być, żeby oceniać kogoś na podstawie wyglądu i mylnego pierwszego wrażenia.

Tae może i przy pierwszym spotkaniu wygląda tanio i na usta cisną się domysły na temat tego, czym się zajmuje, ale nie jest to wystarczający powód, by traktować go przez to gorzej.

Nie czekając ani chwili dłużej, chwyta chłopaka za rękę i obydwoje wchodzą do środka, kierując się prosto do kasy, gdzie siedziała ta sama kobieta, która dwa lata temu wyrzuciła różowowłosego ze sklepu.

— Dzień dobry — Wita się spokojnie Jung, choć jego spojrzenie gdyby mogło, zabijało by od razu.

Przygląda się kobiecie uważnie, starając się nie wybuchnąć śmiechem, gdy dostrzega jej złote kolczyki, które nie stały nawet w tej samej kategorii, co prawdziwe złoto.

Gdy kobieta dostrzega go, kłania się najniżej jak tylko potrafi, odrzucając w pośpiechu pilniczek, którym wcześniej piłowała paznokcie, uśmiechając się sztucznie.

— Witamy ponownie panie Jung — Mówi piskliwie i szybko, a czerwone plamy na jej bladej cerze, dodają jej pewnych cech charaktertystycznych dla cyrkowych klaunów. — Wczoraj przyjechała do nas najnowsza kolekcja i automatycznie pomyślałam o panu.....

— Co jest teraz w modzie?

— Satyna, kwiaty i tweed  — Odpowiada niepewnie Taeyong, dalej trzymając Jaesuka za rękę.

— Zgadza się — Przytakuje niechętnie pracownica, z niesmakiem spoglądając na chłopaka, który z pewnością tu nie pasował.

Jej zachowanie nie umknęło Jae, który był w stanie wychwycić każdą ludzką emocje i czytać z niej jak z księgi.

— Pracuje może pani na umowie o zlecenie?

— Zgadza się, panie Jung

— Pewnie pani wie, jak ciężko jest znaleźć pracę, gdy miało się wcześniej tak niewdzieczną umowę...

— Chyba nie do końca rozumiem....

— Oczywiście, że pani rozumie — Zapewnia — Znam właściciela tego sklepu i mogę jednym telefonem wyrzucić panią z tej pracy i upewnić się, że tej pracy pani bardzo długo nie znajdzie i to w całym kraju. Odkąd tylko weszliśmy do środka, widzę jak traktuje pani mojego gościa, nie chcąc nawet zaszczycić go spojrzeniem normalnym, nie pełnym jadu i obrzydzenia

— Panie Jung to nie tak....

— Chcę wydać tu ogromną sumę pieniędzy, która przewyższy miesięczny utarg tego miejsca. Co zaś tyczy się pani — Milczy na chwilę, zerkając kątem oka na Lee, który lekko się uśmiechał — Życzę sobie, by pani przy nas skakała i wchodziła kolokwialnie mówiąc "w tyłek", starając się, by niczego nam nie brakowało, a zwłaszcza mojemu towarzyszowi











 Co zaś tyczy się pani — Milczy na chwilę, zerkając kątem oka na Lee, który lekko się uśmiechał — Życzę sobie, by pani przy nas skakała i wchodziła kolokwialnie mówiąc "w tyłek", starając się, by niczego nam nie brakowało, a zwłaszcza mojemu towar...

Hoppla! Dieses Bild entspricht nicht unseren inhaltlichen Richtlinien. Um mit dem Veröffentlichen fortfahren zu können, entferne es bitte oder lade ein anderes Bild hoch.
artificial love | j.yo + l.tyWo Geschichten leben. Entdecke jetzt