Rozdział 1 „Hope''

59 4 1
                                    


Minęły dwa lata odkąd wybuchła epidemia, stałam się przez ten czas włóczęgą.Mój obóz znajdował się na starej farmie w okolicy Belknap.Obudziłam się kiedy zaczęło świtać.Ogarnęłam się, zabrałam amunicję,kilka mołotowów,które włożyłam do sakwy w motocyklu wzięłam też ze sobą swój kij bejzbolowy z powbijanymi gwoźdźmi.Wsiadłam na motor i zaczęłam jechać w stronę Szalonego Williego,ponieważ skończyła się benzyna a akurat on był najbliżej.Wyjeżdżałam akurat z lasu kiedy zaczęło niemiłosiernie lać.

-kurwa –przez chwilę pomyślałam żeby zawrócić ale paliwo w baku też zaczynało się kończyć,nie dojechałabym na farmę.Musiałam jechać dalej.

Kiedy byłam już na miejscu poczułam ogromny smród.

-gniazdo- rozejrzałam się – na pewno musi gdzieś tu być .Po zajrzeniu na tyły zobaczyłam nie jedno a cztery gniazda.

-Całe szczęście ze zabrałam ze sobą mołotowy -powiedziałam do siebie.

Wróciłam do motocykla,zaprowadziłam go i schowałam w krzakach by nikt go nie zauważył.Zabrałam ze sobą mołotowy i kij nie chciałam brać pistoletu,wolałam załatwić to po cichu.Rzuciłam pierwszy mołotow i schowałam się za pobliskie auto,kiedy świrusy wybiegły zaczęłam biec kiedy zwróciłam ich uwagę ,odciągnęłam je trochę dalej i zaczęłam z nimi walczyć. Poradziłam sobie z nimi bez problemu, cieszyłam się z tego że rodzice za młodu wysyłali mnie na boks i zajęcia na strzelnicy.Następne dwa gniazda poszły bardzo szybko.Przy ostatnim miałam mały problem w połowie walki mój kij złamał się

-kurwa-pomyślałam –został mi tylko nożyk do buta- ruszyłam z powrotem do walki.Chociaż zajęło mi to więcej czasu,znakomicie pozbyłam się rojaków.Po walce wróciłam po motocykl i poszłam go zatankować oraz napełnić dwa kanistry,które przywiozłam ze sobą.Wracając na farmę a bardziej na małe gospodarstwo.Zaczęło znów padać.Niestety z krętych leśnych szlaków zdążyły robić się już bagniska.Zjeżdżałam właśnie z górki kiedy na zakręcie zaatakowały mnie kąsacze przez co straciłam panowanie nad motocyklem i spadłam z niego.Jakby tego było mało przez ten wypadek z kieszeni wypadł mi nóż a pistolet został w sakwie.Nie miałam jak uciec , z trzech stron powolnym krokiem zbliżały się zarażone wilki. Raptownie odsunęłam się do tyłu ale poczułam na plecach chłód co zwiastowało że zostałam przykuta do skały.Kiedy już były blisko wiedziałam że to koniec.Zamknęłam oczy i czekałam na śmierć.Wtedy usłyszałam trzy strzały.Otworzyłam oczy a pod moimi nogami leżały truchła zwierząt.Zwróciłam swój wzrok ku górze i ujrzałam mężczyznę miał może około 30 lat i był cały w tatuażach,miał na sobie również kamizelkę z charakterystycznymi  naszywkami co wskazywało na to że w przeszłości należał do jakiegoś gangu motocyklowego.Podszedł do mnie.

-Hej nic ci nie jest?-zapytał.

-Nnn...Nic-tylko tyle zdążyłam odpowiedzieć ,byłam jeszcze w lekkim szoku.

-Na pewno?-zapytał jeszcze raz.

- Na pewno –odparłam ju z pewniej

-Okej- podał mi rękę i pomógł wstać. Kiedy stanęłam na równe nogi okazało się że jest sporo wyższy ode mnie miał może nawet z 188cm penie zabawnie to wyglądało ba ja mierzyłam raptem 155cm.

-A tak w ogóle to Deacon jestem-powiedział i lekko się uśmiechną.

-Judy- opowiedziałam i odwzajemniłam gest.

-Dziękuję gdyby nie tu nie byłoby mnie już

-Ojj ... Przestań naprawdę nie masz za co.

Podniosłam z ziem swój nożyk.Podeszłam w miejsce gdzie leżał motocykl podnisołam go.Kucnęłam kolo niego żeby zobaczyć w jakim stanie jest silnik

-Ja pierdole, zajebiście –krzyknęłam

-Coś się stało?-spytał Deacon

-Silnik nie działa a wszystkie narzędzia i części są w gospodarstwie.-powiedziałam wściekła.-do obozu ma jakieś pół kilometra drogi- ze złości kopnęłam jakiś kamyk który trafił w wiewiórkę ,która właśnie wspinała się po pobliskim drzewie.Deacon wydawał się wyraźnie bardzo rozbawiony tą sytuacją.Spojrzałam na niego z pod byka co jeszcze bardziej spotęgowało jego śmiech.Chwyciłam za motocykl i zaczęłam iść w stronę domu jeżeli w dzisiejszym świecie można cokolwiek nazwać domem. Po chwili poczułam ucisk i czyjąś dłoń na ramieniu. Zatrzymałam się i obróciłam głowę w jego stronę.

-Chyba nie myślisz że puszczę cię taki kawał samą i to w dodatku bez broni i działającego motocykla .

-Skąd ty akurat wiesz...A dobra nie ważne. Dzięki ale poradzę sobie.-odwróciłam się w stronę motocykla i popchnęłam go żeby odejść ,ale on mi na to nie pozwolił.

- No weź nie będziesz szła sama, patrząc na to że robi się już ciemno i zaraz wszystko wyjdzie na żer a wtedy na pewno nie masz szans.

Mimo że miał rację to nie chciałam mu tego przyznawać.

-To co w takim razie proponujesz?

-Schowamy twój motocykl w krzakach żeby nikt go nie znalazła a rano jak wstaniesz skontaktujesz się ze mną przez radio a wtedy przyjadę po ciebie i pojedziemy po niego żeby go naprawić. A teraz wsiadaj –powiedział po czym głupkowato się uśmiechnął.

Jak powiedział tak zrobiłam nie miałam innego wyjścia wolałam pojechać z nim niż stawić czoło jakiejś hordzie po drodze mając tylko 10 naboi w magazynku i nożyk do buta.

-Tylko się trzymaj –krzyknął

-Ta..ta... wiem

Kiedy ruszył od razu pożałowałam że trzymałam się za bagażnik bo omal nie spadłam.Sytuacja zmusiła mnie do objęcia go w pasie żeby nie spaść.Nie byłam z tego zbytnio zadowolona.Lecz po chwili poczułam ogarniające mnie bezpieczeństwo szybko jednak odgoniłam tę myśl

-Ogarnij się znasz go może raptem godzinę nie wiesz do czego jest zdolny- pomyślałam sobie.

Kiedy dotarliśmy na miejsce zapytałam go czy nie chce zostać na noc.Zrobiłam to wyłącznie dlatego że było już naprawdę ciemno i nie chciałam wyjść na sukę pierwszego dnia.

- dzięki ale naprawdę muszę jechać , mam jeszcze parę rzeczy do załatwienia – odpowiedział po czym wsiadł an motor.

Kto normalny o tej porze ma jakieś rzeczy do załatwienia jedyną rzeczą jaką można o tej porze robić to spać .Nikt o zdrowych zmysłach nie jeździ o tej porze żeby nie wpaść na hordę.

-Dobranoc –rzucił po czym odjechał

Chwilę po tym widziałam już tylko zanikające światło motocyklowego reflektora. Odwróciłam się w stronę starego domu który obecnie był moim mieszkaniem. Po przeprowadzeniu wieczornej rutyny poszłam do sypialni, przez okno sprawdziłam jeszcze tylko czy nikogo nie ma w okolicy po czym położyłam się do łóżka by po chwili odpłynąć do krainy morfeusza.



XXXXXXX

Hej jest to moje pierwsze opowiadanie. Jest ono na podstawie gry Days Gone.

Rozdziały postaram się wstawiać regularnie.

The StrangerWhere stories live. Discover now