Strefa i sztamaki

111 7 14
                                    

Winda zatrzymała się gwałtownie. Rozległ się ogłuszający dźwięk syreny. Lilly, która zdążyła już poukładać swoje myśli i nawet zasnęła z wyczerpania, dostała kolejnego zastrzyku adrenaliny. Klapa nad nią otworzyła się z piskiem zardzewiałych zawiasów, a do środka wlało się światło słoneczne. Promienie słońca świeciły jej prosto w oczy, oślepiając ją chwilowo.

- To dziewczyna! - męskie i chłopięce głosy rozlegały się ze wszystkich stron, ale nie mogła dostrzec ich właścicieli przez nawalający ją w oczy blask.

- Słuchajcie, ja tam do niej wejdę. Chyba wyglądam najmniej groźnie. - powiedział jakiś chłopak, a przez tłum przebiegł jęk dezaprobaty, ale ten ,,najmniej groźny" nic sobie z tego nie robił. - I zero gwizdów, zaczepek i flirtów. Musi być w ciężkim szoku.

Winda zachwiała się, gdy chłopak wskoczył do środka. Jego sylwetka częściowo zasłoniła światło drażniące oczy dziewczyny. Mogła dobrze się mu przyjrzeć. Miał blond włosy, grzywkę opadającą na czoło i brązowe oczy. Zdawał się przyjazny.


- Cześć! Nie musisz się bać

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

- Cześć! Nie musisz się bać. Nic ci nie zrobimy! - spojrzał na pozostałych, przypatrujących się w milczeniu. - Ręczę za to... - mruknął, gdy dostrzegł na twarzach towarzyszy coś, co mu się nie spodobało, a najprawdopodobniej były to cwane uśmieszki.

Chłopak podał Lilly rękę i pomógł jej wstać. Uśmiechnął się promiennie, dziewczyna odpowiedziała tym samym. 

- Pamiętasz może jak masz na imię? Swój wiek? 

- Jestem Lilly, mam 15 lat. Miło mi was poznać! - odpowiedziała, starając się brzmieć jak najśmielej.

- Nam również miło. Wyciągniemy cię zaraz z tego pudła. Chłopcy, lina! - wydał rozkaz blondyn, a już po chwili ktoś zrzuciła linę z pętlą na końcu. 

Dziewczyna włożyła prawą nogę w pętlę. Poczuła, że się podnosi. Po chwili oparła dłonie o brzeg windy, podciągnęła się i sprawnie stanęła na nogi. Zaraz za nią wydostał się blondyn.
Teraz nastolatka mogła popatrzeć na wszystkich, którzy wcześniej obserwowali ją z wysokości. Byli to chłopcy o różnym wyglądzie, sylwetce i wieku. Nie było tam żadnej dziewczyny. Pewnie zastanawiałaby się nad tym dłużej, gdyby nie to, że chłopcy uformowali wokół niej ciasne kółko. Wszyscy starali się do niej przepchnąć, jakby była nowo odkrytym gatunkiem. Nikt nie zdążył zamienić z nią nawet zdania, ponieważ dwóch chłopaków zaczęło rozganiać tłum, uspokajając go i czasem pokrzykując. Lilly łatwo rozpoznała głos blondyna, który przywitał ją w windzie. Tłum nie był już tak ściśnięty, a w środku było już sporo miejsca. Obok niej stali już tylko jej wybawcy, upewniając się, że przestrzeń między nowo przybyłą, a tamtą rozszalałą bandą się nie zmniejszy. Blondyn chciał chyba coś powiedzieć, ale wyprzedził go przeciskający się przez tłum mężczyzna. Mężczyzna, bo wyglądał dojrzale i taki był też jego głos. Musiał być liderem, bo wszyscy schodzili mu z drogi.

She-Glader (Opowiadanie na podstawie The Maze Runner)Where stories live. Discover now