Miłe złego początki

21 0 0
                                    

  Zacznijmy od tego, że sama nie wiem, co robię w tym momencie. Pisanie pamiętnika nie jest w moim stylu, ale podobno wychodzenie ze strefy komfortu jest bardzo ważne w samorozwoju... więc piszę. Nie sądzę bym mocno się tutaj uzewnętrzniła, ponieważ strach, który mnie ogarnia na samą myśl, że ktoś może to przeczytać, jest ogromny, chociaż w sumie ... Wątpię, by ktokolwiek odkrył ten dziennik, a jeżeli już to czytasz to znaczy, że podarowałam go z własnej, nieprzymuszonej woli, gdyż chcę byś poznał mój umysł, myśli, duszę i historię. W takim razie jedyne, co mi pozostało to zaprosić Cię do wspólnej przygody.

Ale od początku, kim ja w ogólnie jestem? Bo fakt, że podarowałam Ci ten zeszyt, nie musi oznaczać, że wiesz o mnie wszystko. Mam na imię Britt. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest typowe polskie imię, ale nie musi takie być, ponieważ w Polsce nie mieszkam już dobre kilka lat. Moim miejscem zameldowania na początku mojego życia, podobnie jak teraz, były Stany Zjednoczone, więc dziwniejsze byłoby to gdybym posiadała jakieś polskie imię. Co prawda, krótki epizod w moim życiu, który zmusił mnie do powrotu do ojczyzny, sprawił, że bezapelacyjnie znienawidziłam mojego imienia. Niestety, nie wszyscy rówieśnicy i nauczyciele rozumieli, że nie czuję się Barbarą tylko właśnie Britt i uporczywie próbowali mi wmówić, że powinnam posługiwać się jego „normalną" formą. Podsumowując, mieszkałam w Stanach, następnie w Polsce, po czym wróciłam do USA. Poplątane to wszystko, ale kiedyś postaram się wytłumaczać, czemu moja egzystencja potoczyła się w taki, a nie inny sposób.

Zapewne ważny jest dla Ciebie też fakt, ile mam lat, pisząc to wszystko. W tym momencie 18. Fajny wiek, dużo mogę, mało muszę. Ogólnie ciekawy stan by poprzebywać w nim dłużej niż 365 dni, ale niestety jest to niemożliwe. Moje dobre samopoczucie w tym okresie życia, podkręca także to, że mieszkam w domu z moją najlepszą przyjaciółką. Ona jest do tego zmuszona, ponieważ posiada azjatyckie korzenie, a koniecznie chciała się uczyć się w Stanach. Ja do tego nie jestem zmuszona, ale zdecydowanie lepiej czuję się spędzając czas na obrzeżach miasta niż w apartamencie w samym centrum życia społecznego. Przysięgam, że kiedyś Ci wyjaśnię, dlaczego miałam do wyboru właśnie te dwie opcje, ale to nie jest najlepszy moment na takie długie i nużące historie.

Wydaje mi się, że już znasz rdzeń całej tej historii, gdyż chcąc nie chcąc, ja jestem głównym protagonistą. To co, zaczynamy?

HIPERSOMNIEWhere stories live. Discover now