Rozdział 3

13 1 0
                                    

Myślałam, że wczorajszy dzień był upalny, ale teraz dochodzę do wniosku, ze w Piekle każdego dnia robi się coraz cieplej. Przynajmniej w naszym mieście. Dlatego też zamiast siedzieć na plaży, razem z Willow i Kate postanowiłyśmy pójść na podwórko, gdzie skryłyśmy się w niedużej altance wybudowanej kilka metrów od basenu, w którym nikogo nie ma. Tylko tygrys okrąża to miejsce, jakby próbował skoczyć do wody, ale szybko rezygnuje z tego pomysłu i wraca schodami do domu. No cóż, nawet jemu jest gorąco.

– Wystawiłam sukienkę na aukcję – mówi Kate.

– Chodzi o tą z balu? – dopytuję, podkurczając nogi do podbródka.

Rudowłosa kiwa głową. Przypominam sobie, jak faktycznie rozmawialiśmy na ten temat. Sukienka była zbyt droga, by mogła od tak leżeć i kurzyć się w garderobie, więc razem z Bughuulem stwierdzili, że najlepiej będzie, jeśli odda ją na cele dobroczynne.

– Ile już zebrałaś? – Biorę do ręki mrożony sok, podczas gdy dziewczyna pokazuje mi swój telefon, z którego odczytuję pięciocyfrową liczbę. Oczy prawie wychodzą mi z orbit, ale powstrzymuję się przed wykrzyczeniem, że to naprawdę wielka suma.

Odkładam napój i wyjmuję swoją komórkę, by sprawdzić instagrama. Siedzę w takim miejscu, że ani Willow ani Kate nie mogą spojrzeć, co robię, no chyba że jedyna z nich by się do mnie przesunęła. Postanawiam to wykorzystać i przełączam się na ludzkie social media, które ostatnio zbyt często sprawdzam. Pewnie jest to spowodowane sprawą ze Stephanie, ale nic na to nie poradzę. Nagle mam ochotę o wiele bliżej poznać życie moich dawnych przyjaciół i przede wszystkim rodziny.

Sunę palcem po dotykowym ekranie, aż nagle zatrzymuję się na zdjęciu Cassie, które dodała kilka godzin temu. Ma na sobie fioletową letnią sukienkę, a blond włosy związała w dwa kłosy, które w liceum bardzo często nosiła. Przytula się do jakiegoś chłopaka, którego pierwszy raz widzę, ale wygląda na to, że jest w naszym wieku albo odrobinę starszy. Ma ciemne włosy, roztrzepane w każdą możliwą stronę i ciemne, jak węgiel oczy. Wygląda na dość wysokiego, bo przynajmniej na tym zdjęciu Cassie sięga mu tylko do klatki piersiowej. Pod spodem podpisała zdjęcie kilkoma serduszkami, co podpowiada mi, że są parą. Z ciekawości wchodzę na profil Evana. Po ilości obserwujących mogę wywnioskować, że jest lubiany i chodzi już do collegu. Dokładnie tego samego, do którego wybierają się Cassie i Megan.

– Co tam oglądasz? – pyta z zaciekawieniem Willow, wyciągając szyję w moją stronę.

Od razu odkładam telefon.

– Nic ciekawego – śmieję się nerwowo.

Po co mam wywoływać niepotrzebne kłótnie? Lepiej by nikt nie wiedział, że przeglądam profile moich dawnych przyjaciółek.

– Dobra, ja się zbieram. – Kate podnosi się z miejsca, zabiera swój mrożony napój i rusza do domu, do którego ma kilka kroków.

Po chwili my też idziemy w jej ślady. Willow jednak długo u nas nie zostaje, bo zjawia się Peter i urocza parka rusza gdzieś samochodem. Mam wrażenie, że większość domowników albo gdzieś pojechała, albo zaszyła się w takich miejscach jak biblioteka, siłownia czy kręgielnia, do której sama mam ochotę iść.

– A ty co? – Obrzuca mnie pytającym spojrzeniem Dylan, który przed chwilą trafił wszystkie pachołki. Na kanapie siedzi Tedd razem ze Stephanie, która jest zapatrzona w swój telefon i Emma, czytająca książkę.

– Chętnie z wami zagram – mówię pewnym siebie głosem, chociaż dobrze wiem, że przegram, bo nie jestem dobra w kręgle.

– Musielibyśmy podzielić się na drużyny, ale po pierwsze jest nieparzyście, a po drugie przynajmniej dwie osoby w tym pomieszczeniu są tak słabe, że nie chciałbym ich mieć w swojej drużynie. – Dylan najpierw patrzy na mnie, co jest oczywiste, a później na Stephanie.

Odnajdę CięWhere stories live. Discover now