Rozdział 1.

12 1 0
                                    

   Obudził mnie silny ból głowy. W głowie zaczęły przemijać mi ostatnie wydarzenia. Powoli je układałam, aż wszystko ułożyło się w spójną całość. Na wspomnienie dzikich złoto-czarnych oczu moje ciało się wzdrygnęło, a ja poczułam nieprzenikniony lęk. Co się, do diaska, stało?

Zaczęłam powoli poruszać kończynami, sprawdzając, czy aby na pewno jestem cała i nic mi nie jest, ponieważ odczuwany ból sprawiał inne wrażenie. Po upewnieniu się, że wszystko jest dobrze, otworzyłam powoli oczy i szybko tego pożałowałam.

- Hej, hej! - usłyszałam głos Jasona. - Spokojnie, nie ruszaj się - powiedział, naciągając na mnie kołdrę.

Zmrużyłam oczy.

- Jason? Gdzie jesteśmy? - wychrypiałam przez zaciśnięte gardło.

- W domu - uśmiechnął się niewyraźnie, lecz po chwili na jego twarzy znowu zawitał grymas. - Ah! Nie mogę sobie tego wybaczyć! Jak mogłem nie zauważyć, że wymknęłaś się późną nocą... Jak, do jasnej cholery!? - walnął pięścią w stolik nocny.

Wzdrygnęłam się na hałas, jaki robił mój brat. Strasznie bolała mnie głowa, a ten gamoń najwyraźniej chce mnie tym zabić.

Dotknęłam rękaw od jego bluzy i lekko go pociągnęłam.

- Ciszej, proszę... Mam migrenę - na moje słowa chłopak skinął głową.

- Przepraszam, masz rację. Nie powinienem się tak unosić, ale jak mam tolerować to, że ktoś tak potraktował moją małą siostrzyczkę? - powiedziawszy, zaczął głaskać mnie po głowie.

Strasznie nie lubiłam tego, jak mnie traktował. Nie byłam już małą dziewczynką, a on zachowywał się, jakbym miała przynajmniej 5 lat i jeszcze nie umiała zawiązać butów. Co prawda, w pewnym sensie było to urocze i wiedziałam, że robi to z troski o mnie, ale z drugiej strony, nie chciałam na nikim polegać, a on mi tego nie ułatwiał.

Zmarszczyłam brwi.

- Co się tak właściwie wydarzyło? Ostatnie, co pamiętam, to...

- Zobaczyłaś kogoś? - przerwał mi. - Kiedy graniczni ciebie spotkali, byłaś sama i strasznie zmasakrowana - odchrząknął i spojrzał na ścianę tak, jakby ona miała go uratować od wspomnień tego, jak bardzo go ten widok boli. - Twoje ciało nie mogło zatrzymać krwawienia, Chelsea - mówiąc, spojrzał prosto w moje oczy. - Jeszcze chwila i byś się tam wykrwawiła, kurwa!

Zrobiło mi się strasznie szkoda mojego brata. Po śmierci rodziców mieliśmy tylko siebie. Wizja, w której miałabym go stracić... Ciężko mi to sobie nawet wyobrazić. Już raz życie pozbawiło go bliskich mu osób, nie chcę, by spotkało go to raz jeszcze. 

Zaczęłam głaskać brata po dłoni.

- Spokojnie, jestem tutaj - uśmiechnęłam się słabo, a on odwzajemnił gest.

- Obiecaj, że już nigdy, przenigdy nie zrobisz mi takiego psikusa! - patrzył na mnie z powagą wymalowaną na twarzy. - Inaczej będę zmuszony przywiązać cię do słupa w ogrodzie - zaśmiał się lekko, co poprawiło mój humor.

- Obiecuję! - powiedziałam, chociaż wiedziałam, że tej obietnicę trudno będzie dotrzymać.

Uśmiechnął się.

- A! No właśnie. Zaczęłaś coś mówić, ale niechcący ci przerwałem - powiedział nerwowo, drapiąc się po głowie.

- Tak, chciałam powiedzieć o tym, co widziałam - zmarszczyłam brwi. - Bracie, jesteś pewny, że nie zadarłeś znowu z tymi dzikimi wygnańcami? 

- Hmmm... - zamyślił się. - Nie bardziej, niż ostatnio. Jeżeli to ich sprawka, to mają zapewnioną wojnę! Nie krzywdzi się żadnego członka mojego stada - powiedział, a w jego głosie dało się wyczuć żądze zemsty.

- Nie jestem tak naprawdę pewna, czy to oni. Był tam tylko jeden... - zamyśliłam się i przypomniałam sobie widok tych złoto-czarnych oczu, które jednocześnie wprawiały mnie w strach, ale też w ciekawość. Chciałam poznać ich właściciela. Coś mi mówiło, że spotkamy się jeszcze nie raz, a ja nie mogłam się już doczekać.

- Więc? - brat spoglądał na mnie, oczekując odpowiedzi. - Kto tam był i kto ci to zrobił?

- Miał złoto-czarne oczy. Tyle pamiętam - powiedziałam i odwróciłam się plecami do mojego brata. Ile bym dała, by znowu je spotkać... Pomimo, że zadał mi tyle bólu, to wcale nie czułam, że był zły. Wiem, dziwnie to brzmi, ale ja naprawdę tak myślałam.

Poczułam jak łóżko delikatnie się unosi. Jason wstał.

- Odpoczywaj - powiedział i wyszedł z pokoju. Trochę zaniepokoiła mnie jego reakcja, ponieważ nigdy nie ukrywa przede mną emocji, a jego słowa, pomimo troski, jaką wyrażały, nie miały w sobie ani trochę ciepła. 

Nie miałam niestety siły, by o tym myśleć. Tak szybko, jak Jason opuścił mój pokój, tak ja zapadłam w sen.

- Cornelius! Szybko! Ona jest ranna - usłyszałam czyjeś wołanie i poczułam czyjąś rękę na mojej nodze. Wzdrygnęłam się na to uczucie.

- Szlag by to, cholera. Trzeba zabrać ją do nas.

- Przecież jak Jason się dowie, gdzie zabraliśmy kogoś z jego stada, szybko wypowie nam wojnę! Nasi ludzie są zmęczeni po ostatniej bitwie. Nie możemy zrobić czegoś...

Usłyszałam czyjeś warknięcie.

- Nie obchodzą mnie oni! Mają się mnie słuchać, a jak nie, to ich zabiję albo własnoręcznie będę torturował ich już i tak martwe ciała - powiedział męski głos. Był stanowczy i nieznoszący sprzeciwu. Bałam się go, wiedziałam jednak, że nic mi nie zrobi. Miałam ochotę zasnąć, gdyż tak bardzo mnie on koił.

- Ej, nie zasypiaj! Daniel, ona słabnie. Czuję, jak wiotczeje mi w ramionach.

Nagle usłyszałam wycie. Ktoś zmierzał w naszą stronę.

- Alfo, musimy uciekać. To wataha Jasona. Oni już wiedzą.

- Kurwa! Ja jej tu nie zostawię - poczułam, jak na te słowa, ktoś mocniej przyciągnął mnie do siebie. Pachniał miętą i świeżością lasu. Polubiłam ten zapach.

- Musimy. Dobrze się nią zajmą, ale za to nas rozszarpią, jak stąd zaraz nie spierdolimy.

Usłyszałam warknięcie i poczułam zimno ziemi. Zapach mięty oddalił się ode mnie i już nie mogłam go wyczuć. Zachciało mi się płakać, a deszcz, który sprawił, że las wyglądał tak wspaniale, znowu zaczął kropić.

Poczułam, jak ktoś pocałował mnie w głowę.

- Jeszcze się kiedyś spotkamy, moja...

Nagle usłyszałam drzwi od mojego pokoju. Ktoś wszedł. Z niechęcią otworzyłam oczy.

Ostatni OddechWhere stories live. Discover now