28. On nie żyje.

11.1K 332 129
                                    

Głodna jestem. Może zostawisz po sobie jakiś pyszny komentarz? 

Czasem marnujemy czas, zastanawiając się, czemu ktoś jakoś postąpił. Próbujemy postawić się w sytuacji tej osoby, ale mimo wszystko my wszystko zrobilibyśmy inaczej. Każda zła, jak i smutna sytuacja wywołuje w nas łzy. Ta każda sytuacja może być spowodowana przez rodzinę, przyjaciół lub mężczyznę naszego życia. Płaczemy aż do ostatniej łzy. Niby w czym ma to nam pomóc? Ma to nas ukoić, zaspokoić psychiczny ból. Tylko co jak mijają dni, a to wszystko nie mija. Problemy w naszym sercu tylko się nasilają.

Nigdy nie zapomnimy o tej osobie, która wywoływała na naszej twarzy uśmiech. Zostaje ona już w naszej pamięci na zawsze. Miłe słowa, uwodzenie. Zabieranie w niezwykłe miejsca. Obietnice. A najważniejsze to, że ktoś, poświęcając na to wszystko czas, tracił chwile swojego życia. Można by było to rozumieć, że ktoś po prostu na samym końcu relacji, dostaje jakby swój przysłowiowy puchar z łez i bólu wymalowanego na naszej twarzy. Przecież człowiek, poświęcając temu czas, sam powinien się cieszyć razem z wami, nie powinien robić tego, aby złamać komuś serce. Lecz każdy myśli inaczej, każdy ma swój rozum i trzyma się swoich obietnic. Tych szczerych obietnic.

Łzy spływające po moich polikach zaczynały już się powoli kończyć z bezsilności mego organizmu. Spojrzałam na telefon, aby określić się, która właśnie jest godzina. Mimo tego, że było już późno, zadzwoniłam pod jeden numer, myśląc w duszy, że odbierze. Mijał pierwszy sygnał, a zanim drugi, aż po chwili osoba, do której dzwoniłam, odebrała.

- Am co się stało?- zapytał. Słysząc zadane pytanie, z moich oczu zaczęły kolejny raz lecieć łzy.

- Dante czy mógłbyś po mnie przyjechać.- zapytałam ledwo słyszalnym łamiącym się głosem.

- Jezu co się stało? Już się ubieram i jadę. Tylko powiedz mi, gdzie jesteś.- powiedział zaniepokojony. Po chwili z jego słuchawki można było usłyszeć szmery.

- Sama nawet nie wiem, gdzie jestem.- odpowiedziałam płaczliwie.

- Zaraz cię namierzę, nie ruszaj się z tego miejsca, w którym aktualnie jesteś. Am już zaraz się zobaczymy.- no i się rozłączył, zostawiając mnie kolejny raz z myślami.
Nienawidziłam się za to, że mu zaufałam. Za to, że wpuściłam go kolejny raz do mojego życia. Jeszcze pamiętam te nasze pierwsze spotkanie po dwóch latach.

- Alan?- to, co teraz widzę, jest dla mnie neutralnym szokiem. W głowie pojawiały się różne sytuacje, które są związane z nim. Miałam go już nie spotkać, a jednak los lubi płatać nam figle.

Był ubrany w strój piłkarski. Z czego wnioskuje, że jego marzenie się spełniło. Nie mogłam spojrzeć mu w oczy. Bałam się tego. Sama w sobie czułam ból, który mu zadałam, odchodząc. Mimowolnie moje oczy chciały zeskanować jego twarz.

Jego kości policzkowe, były teraz bardziej widoczne. Najbardziej co mnie zdziwiło to, to że na jego głowie nie było już żadnego śladu po jego blond włosach. Można by, było go teraz nazwać brunetem. Zmiany w nim były widoczne. Jak bym go ujrzała z daleka, nawet nie pomyślałabym, że to on.

Trzymał mnie za rękę, przez co przechodziły mnie nieznane dreszcze. Spojrzałam na jego dłonie, na prawej ręce widniał tatuaż wilka.
Czas dla mnie się strasznie dłużył, a tak naprawdę to była tylko chwila czasu, gdy przemówił:

- Witaj ponownie Evans.- wystarczyły tylko te trzy słowa, żeby mój dotychczasowy świat znów się przewrócił. W jego głosie wyczuwałam arogancje i lekką złość. Mój wzrok padł na jego oczy.
Te czarne oczy, były pustką, w którą właśnie wchodziłam. Zatapiałam się w niej powoli, tracąc kontrole nad własnymi mięśniami. Jedyne co udało mi się dostrzec, to satysfakcje, ale jeszcze nie widziałem, przez jakie piekło przejdę.

Łobuz Łobuzem ZostanieOnde histórias criam vida. Descubra agora