07 | Epilog

888 55 17
                                    

Elfy przychodziły do króla z wieloma informacjami na temat innych królestw czy stanu żywności w królestwie, ale i również z większymi i mniejszymi prośbami. Tym razem do Thranduila przybył jeden z ludzi, z niejakiego Esgaroth, miasta na jeziorze. Wśród elfów zrobiło się niemałe zamieszanie, bowiem inne rasy nie miały za dużego wstępu do królestwa z wielu powodów, szczególnie z tego, że król nie pozwalał na wpuszczanie takowych do środka. Tym razem jednak było inaczej a to wszystko przez Legolasa, który z dobrego serca wpuścił mężczyznę do środka.

- Błagam, panie... Brakuje nam żywności. Wiele z rodzin mieszkających w Esgaroth nie ma jak przeżyć, szczególnie małe dzieci, które dzień w dzień płaczą z głodu... Sam mam jednego syna, który przez warunki jest strasznie wychudzony. Zrobię co tylko zechcesz...

- Co pragniesz mi zaoferować w zamian, człowieku? - Uniósł dłoń w górę przerywając jemu monolog. Również jego brwi lekko poszybowały w górę z czystej ciekawości. Thranduil poprawił się na swoim tronie, zakładając nogę na nogę. Czekał na odpowiedź cierpliwie, kiedy Legolas obok niego aż nie mógł ustać wściekły. Był zły na ojca, że ten pragnie coś jeszcze w zamian za taką prośbę! Przecież ci ludzie chcieli tylko przeżyć... Nie pragnęli żadnego złota ani nic z tych rzeczy, po prostu trochę jedzenia.

Mężczyzna zająknął się, przełykając głośno ślinę. Bał się stać przez królem i patrzeć na niego z dołu. Nie zrobił nic złego a mimo to miał obawy, że zaraz co gorsza, władca skaże go na niejaką śmierć.

- Współpracę? Ludzie byliby po twojej stronie...

Śmiech Thranduila rozbrzmiał po niemalże całym królestwie. Legolas spojrzał na ojca zdezorientowany. 

- Zabrać go stąd, ale już! I nie wpuszczać żadnych ludzi, krasnoludów i innych do tego pałacu! - warknął po chwili, przerywając swój śmiech. W jednej sekundzie człowieka już nie było w środku, został wyrzucony przez strażników na zewnątrz. - Widzisz Legolasie, tak powinno się postępować z niechcianymi... - Nie zdążył dokończyć, ponieważ jego syn przerwał mu prychnięciem. Młodszy elf pokręcił głową z niedowierzaniem i spojrzał z nienawiścią na ojca, któremu uśmiech zniknął z twarzy. 

- Jesteś okropny. On cię poprosił tylko i wyłącznie o pomoc, o zwykłe pożywienie, ponieważ głodują. Jako odwdzięczenie się zaproponował tak mało, ponieważ nie mają nic. Myślisz, że każdy będzie chciał ofiarowywać ci złoto, klejnoty? Nie wiem czy wiesz, ale nie każdy to posiada. A ty... Ty jesteś dokładnie taki sam jak swój ojciec. Nie masz w sobie żadnych uczuć - mruknął w jego stronę, po czym odszedł i wyszedł z królestwa. Thranduil wręcz pobladł słysząc takie słowa z ust swojego syna. Jego największy koszmar przed laty się ziścił. Stał się dokładnie tak samo okrutny jak swój ojciec.

W tamtej chwili w pałacu nastała cisza, nikt nie zamierzał podchodzić do króla pogrążonego we własnych myślach i wspomnieniach z przeszłości...

***

To opowiadanie zaplanowane było od samego początku tak, żeby było krótkie ale równocześnie przekazywało bardzo dużo. Thranduil to jedna z tych postaci, które wykreowane są tak, że nie potrafią dostać uznania za choćby swą obecność. Wydaje nam się, że są złe z wyboru i ich postrzegania świata nic nie zmieni. Pewnie jedna z wielu (spodziewam się, ale nie czytałam innych powieści z tą postacią) ukazałam Thranduila jako osobę, której osobowość ma swoje powody. W młodzieńczym wieku nie doznał ojcowskiej miłości. Od samego początku miał wpajaną nienawiść do innych ras, szczególnie krasnoludów. Nie nauczył się korzystania życia pod względem dobroci. Gdyby można było postawić go w świetle pomocy lub jakiegoś innego dobrego czynu, zrezygnowałby. Matka, która była dla niego jedyną nadzieją, została pozbawiona życia przez własnego męża. Mimo, że nie chciał być taki sam jak swój własny ojciec, co podkreślał wiele razy, ostatecznie się nim stał. Nie miał wpływu na swoje dzieciństwo, na swoją przeszłość. Niestety takie coś ukształtowało go mimo wszystko na takiego a nie innego elfa. 
Wiele innych rzeczy czy sytuacji trzeba się domyślić, które mogły wpłynąć na jego postrzeganie świata i wchodzenie w ścieżkę swojego ojca. Trzeba też samemu zrozumieć przesłanie opowiadania. 

Mimo wszystko mam nadzieję, że się podobało. Dziękuję za wszelkie wyświetlenia, gwiazdki i komentarze, które motywowały mnie do pisania tego. (Były okropne przerwy w opowiadaniu przez lenistwo.) 

A jeśli lubicie uniwersum Tolkiena tak bardzo jak ja, to zapraszam was do mojego drugiego opowiadania, które już będzie o wiele dłuższe - "The real danger is not in me". Kaspar jest wojownikiem w armii jednego z potężniejszych czarodziejów, Falathorna. Któregoś dnia zostaje zwerbowany do wykonania misji a dokładniej - okradnięcia skarbca w Samotnej Górze. Jednak zawarte przez niego znajomości zmieniają przebieg zdarzeń. Czy misja zostanie wykonana? Czy Kaspar wyda swojego nowego przyjaciela, żeby jego Pan osiągnął władzę?



THRANDUIL ✔Where stories live. Discover now