sad

17 2 0
                                    


Sad był ogromny! Były tam jabłka, gruszki, pomarańcze, cytryny, mango, banany i wiele innych! Wiem, że myślicie pewnie, że zmyślam. Ale ja nie zmyślam! Była masa urządzeń, które imitowały warunki atmosferyczne panujące w miejscu, z którego dane owoce pochodziły. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. Joasia patrzyła na mnie rozbawiona.

-Nie jesteś pierwszą osobą, która tak reaguje.

-Jak to?

-Wyglądasz jakby miały ci zaraz oczy z orbit wypaść!

- Haha! Trafne porównanie. Nigdy nie widziałem czegoś podobnego! Wieś wygląda bardzo niepozornie, a skrywa tyle tajemnic...Np domy z zewnątrz wyglądają na niezadbane, a wewnątrz, są bardzo eleganckie i schludne.

-Dobrze to ująłeś.

Szliśmy w głąb sadu, gdy nagle zaczepił nas jakiś nieznajomy mężczyzna.

-Ej, dzieciaki! Wiecie może gdzie znajdę właściciela posiadłości?

-A o co chodzi? -zapytała moja towarzyszka.

-Chciałbym wykupić to miejsce. Nawet nie wiecie, jaki ma potencjał!

-To miejsce nie jest na sprzedaż-oznajmiła stanowczo nastolatka.

-Ale mam do zaoferowania korzystną ofertę!

-Koniec dyskusji -odpowiedziała ostro Asia – Nie jest na sprzedaż, i w najbliższym czasie nie będzie! Uważam rozmowę za zakończoną.

Facet wzruszył ramionami i odszedł wolnym krokiem.

-Matko! Musisz mieć już w tym doświadczenie, żeby tak ostro przeganiać nachalnych typów.

-Haha! Doświadczenie mam nie małe. Przebywam tu od najmłodszych lat swojego życia. Rodzice umarli, gdy byłam niemowlęciem.

-Przykro mi-nie wiedziałem co powiedzieć.

-Przyzwyczaiłam się już. Nawet ich nie pamiętam.

-Naprawdę mi przykro – było mi okropnie niezręcznie.

-Chodźmy już do twojej ciotki. Pewnie już się niecierpliwi.

-Dobry pomysł.

Nie było jak przygotować się na zbieranie owoców. W każdej szklarni panowała inna temperatura. Dodatkowo, w niektórych wiały wiatry lub padały deszcze. Trzeba by było wziąć ze sobą pół szafy, żeby się tu nie sparzyć, lub nie zamarznąć z zimna.

-O! Nareszcie jesteście! Gdzie się tyle podziewaliście?

-Dałam trochę czasu dla Piotrka na sjestę.

-Przepraszam, że tak długo to trwało ciociu.

-Ależ nie ma za co. Chodźcie tu lepiej, i pomóżcie ogrodnikom w zbiorach. Niedługo trzeba będzie trzeba pakować jedzenie w paczki i wieźć je do sklepów.

-Łoł! W taki sposób zarabiacie?

-Oczywiście. Jest to trudny biznes do utrzymania oraz trzeba mieć wielu pracowników, ale się opłaca. -ciocia uśmiechnęła się-Zacznijcie może od bananów. To w tamtej szklarni brakuje nam rąk do pomocy.

Pokiwaliśmy głowami i ruszyliśmy w stronę machających już do nas ogrodników.

love and adventureWo Geschichten leben. Entdecke jetzt