Rozdział V

12.9K 550 186
                                    

Pov. Takashi
-Satoru-channn,obudź się. Musisz iść się umyć po całym dniu.-potrząsałem nim lekko,ale bez skutku. Spał jak zabity. A jakby go tak obudzić na księcia? Przybliżyłem się stykając nasze usta w namiętnym pocałunku. Chłopak powoli otworzył oczy,o haha,jestem szlachetnie urodzonym. -Satoru musisz iść się wykąpać.
-Jutro...proszęęę... --odwrócił się na drugi bok znów zasypiając. Nie pozwole mu na to. Podwinąłem mu bluze łaskocząc co. Wił się lekko uśmiechają od razu uciekając przede mną.
- T-Takashi! Dlaczego mi to robisz?!
-Bo cie brudnego nie wpuszczę.
Mruknął niezadowolony kierując się w stronę drzwi. Poszedłem za nim. Rozebraliśmy się,a ja usadowiłem do okrakiem na sobie opatając go rękami.
Oparł się na moim torsie zerkając w oczy. Skierowałem dłoń na jego uda. Nie wzdrygnął się ani nie wystraszył. Zgarnąłem gąbkę zaczynając go dokładnie myć. -Satoru,od jutra będę mieć dla ciebie mniej czasu,bo wracam do pracy,ale pracuję najczęściej w domu,więc będę miał cię na oku.
Jego twarz wyrażała...zadowolenie? Czyżby przestał się mnie bać?

Pov. Satoru
Wyszliśmy z wanny myjąc jeszcze ząbki i rozesując włosy. Od razu schowałem się cały pod kołdrą,bo mi było zimno. Doszedł po chwili przytulając od tyłu. Odwróciłem się wtulając się w ciepełko. Pomuk zadowolenia,niech ma te satysfakcję. Zasnąłem bez problemu.

Obudziłem się dopiero po południu ze złym samopoczuciem. Czyżbym się przeziębił? Leżałem tak jeszcze chwile przytulając się do zabawki. Chyba się w nim zakochuje...ehh...będzie boleć.
Chciałem zjeść do salonu,ale po drodze zobaczyłem otwarte drzwi do pokoju,w którym jeszcze nie byłem. Ah...no tak...Takashi miał dzisiaj zaczynać pracę. Podszedłem cichutko,żeby mu nie przeszkadzać. Przywitał mnie lekkim uśmiechem i buziakiem w czoło. Zerknąłem na ekran. Jakiś program z cholernymi wykresami,tabelami,strzałkami i niewiadomo co jeszcze.
-Satoru dobrze się czujesz? -spytał mnie lekko zaniepokojony.
- Um..tak...tylko jestem senny nieco...
-Jakby coś się działo to mi mów od razu. -pociągnął mnie do siebie sprawiając,że wylądowałem na jego kolanach. Oparł głowę o moje ramię wracając do pisania jakiś zmutowanych oraz  niestworzonych rzeczy. Zapanowała,przynajmniej dla mnie niezręczna cisza.
- um...pójdę już....
Zebrałem się szybko uciekając do łazienki. Przydałby mi się zimny prysznic,bo jest cholernie gorąco.
Leżałem tak w wannie przez pół godziny dopóki nie przerwał mi szanowny pan biznesmem,który sprawdzając temperaturę wody o mało nie zabił mnie wzrokiem. Nie rozumiałem go,przecież było mi dobrze. Wyciągnął mnie od razu dotykając czoła. -IDIOTO! Masz gorączke!! Marsz do łóżka!
On na mnie krzyknął?! Wytarłem się wybiegając od razu z pomieszczenia. Nie chce żadnych leków. Cholera...słabo się czuje....
Takashi zmusił mnie,żebym spojrzał mi w oczy,nie chciałem tego. Uciekałem wzrokiem jak tylko mogłem. Westchnął podnosząc mnie.
-Jesteś wyziębiony. Co ci odbiło siedzieć tyle czasu w takiej wodzie?!
-Było mi gorąco...-wyszeptałem. Nienawidziłem kiedy krzyczał.

Pov. Takashi
No nie mogę!! Skąd on bierze pomysły na coś tak głupiego?! Owinąłem go jak naleśnika,przynosząc po chwili jedzenie i napoje. Podałem mu pilot,żeby się nie nudził. Nie chciał przyjąć żadnych leków,on nadal chce się wykończyć? Eh..niech narazie leży. Nie mogę z nim zostać,bo mam mnóstwo pracy. Wyszedłem zostawiając go samego. Od czasu do czasu będę tu zaglądać.

Pov. Satoru
Jak ja się cieszę,że nie wmuszał we mnie lekarstw. Nie ciepię ich. Oplotłem całym ciałem swoją własność lecąc po kanałach. Zostawiłem na serialu ,,Szpital" gadając co jakiś czas do telewizora i sie zastanawiając jak można być takim debilem jak oni. Opatuliłem się pod sam nos wspominanając wczorajszy dzień. Było tak cudownie... Szkoda tylko,że skończyłem w obecnej sytuacji...

Zostań ze mną [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now