Waste of Space [część "3"]

Magsimula sa umpisa
                                    

Ignorując kobietę i jej nonsensowne komentarze, Maddie chwyciła ramiona syna i lekko nim potrząsnęła.

— Danny? Danny? Słyszysz mnie? Kochanie, powiedz coś.

Chłopiec spojrzał w oczy swojej matki, uśmiechnął się lekko, a potem znów spojrzał w dół, pogrążony we własnej świadomości. Ustawiając syna z powrotem na ławce obok przyjaciół, rodzicielka spojrzała na widmo oskarżycielsko.

— Co zrobiłaś dla naszego chłopca!?

— Ja? Nic mu nie zrobiłam, poza próbą posilenia się jego cierpieniem, które transmituje. Jak na ironię, to ty doprowadziłaś do jego żałosnego stanu, w jakim się obecnie znajduje.

Z rykiem Jack Fenton oddał mały strzał w ducha, który minął ją trafiając półtorej stopy od niej.

— Nie waż się oskarżać nas o zranienie naszego syna, nawet nie wiemy, co z nim nie tak! Nigdy byśmy go nie skrzywdzili!

"Nie wątpliwie" pomyślała Spectra, a jej oczy lśniły morderczą krwią.

— Och, ale go skrzywdziłeś.

Udając nonszalanckie postępowanie wobec wszystkiego, w trakcie rozmowy sprawdzała swoje paznokcie

— Wczoraj, kiedy nazwałaś go...marnowaniem miejsca, prawda? — zaśmiała się.

— Twoje oskarżenia są nieważne, ty potworze. Nigdy nie nazwaliśmy naszego syna czymś takim! W rzeczywistości nie widzieliśmy go wcale wczoraj. Według naszej córki, Jasmine, wcześniej odwiozła Danny'ego do domu i był już w łóżku, kiedy wróciliśmy do domu z Antarktydy! Nie wspominając już o tym, że polowaliśmy na duchy i szukamy Danny'ego Phan...

Oczy Maddie rozszerzyły się, gdy przerwała krótkie zdanie i zastanowiła się nad tym, co miała powiedzieć. Nie nazwali Danny'ego Fentona marnotrawstwem, ale tak nazwali Danny'ego Phantoma. Dreszcze przeszyły ciało Łowcy Duchów, gdy spojrzała na Jacka. Jego oczy były pełne łez przerażenia.

Patrząc w tył na uśmiechniętego ducha, Maddie w końcu znalazła swój głos.

— Ty...co chcesz...nie masz na myśli?

Moc Spectry wirowała wokół niej, gdy patrzyła złowieszczo na Fentonów, zbierając wystarczającą ilość energii do teleportacji. Błyski zieleni i czerni wirowały wokół miejsca, którym kiedyś była, gdy nagle pojawiła się za Maddie i Jackiem. Jej ostre pazury wyciągnęły się i łapczywie owinęły się wokół talii niebieskookiego chłopca, wyrywając go z bezpiecznego miejsca między oszołomionymi przyjaciółmi. Zanim Łowcy Duchów zdążyli się odwrócić, widmo ponownie teleportowało się bezpośrednio przed kulącymi się studentami i przestraszonymi mieszkańcami miasta.

Spectra uniosła nastolatka wysoko ponad tłum za szyję i popchnął go w kierunku zdezorientowanych ludzi. Jako automatyczny odruch Danny wyciągnął rękę, by chwycić dłoń miażdżącą tchawicę. Jego małe, dziecięce palce drapały mocno uścisk Spectry bez większego powodzenia.

— Och, dajcie spokój, ludzie! Szczerze mówiąc, nie możecie być aż tacy głupi. Danny Fenton, Danny Phantom. Nie trudno to zrozumieć.

Ludzie sapnęli. Nikt nawet nie zdał sobie trudu, by zaprzeczyć temu, co sugerował duch.

Wszyscy wiedzieli, że to prawda. Mieli oczy szeroko otwarte na nową wiedzę, przypływ rozumu otoczył ich umysły. Wszyscy w końcu zrozumieli, dlaczego trio cały czas znikało, ich żarty miały teraz sens, ich dzisiejsze postawy były akceptowalne, biorąc pod uwagę psychiczne znęcanie się nad Dannym, ich spadające stopnie i nieustraszone zachowanie, ilekroć nastąpił atak ducha, zostały w końcu rozpoznane. Teraz wszystko było takie jasne. Dlaczego jeszcze tego nie zauważyli?

Waste of Space -Tłumaczenie||DannyPhantomTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon