ROZDZIAŁ IV

41 5 1
                                    


   Była sobota. Umówiłam się z Ważniakiem na zakupy, ponieważ miałam już cały plan. Przez cały tydzień dręczył mnie pytaniami na messengerze, czy już skończyłam projekt i kiedy jedziemy do galerii. Opowiedziałam też o wszystkim Lily, śmieszyła ją ta historia i to bardzo. Zgodziła się przyjechać w przyszłą sobotę do firmy i pomóc z dekoracjami, kolega Louisa podobno też.


- Dłużej się nie dało? - zapytał, kiedy wyszłam z domu i wsiadłam do jego samochodu.


- Niestety - odpowiedziałam i zapięłam pas.


- Do której galerii chcesz jechać? - zapytał wyjeżdżając z mojej ulicy.


- Do tej w centrum, jest tam sklep, w którym zamówiłam sporo ozdób. Odbierzemy je i pojedziemy do firmy, żeby je tam już zostawić - przedstawiłam swój genialny plan.


- A potem na obiad, jestem mega głodny -stwierdził jęcząc.


- Dobra -zgodziłam się i włączyłam radio, więc on przełączył na inną stację, żeby mnie po wkurzać, ale się nie dałam.


   Dotarliśmy w całości do centrum, a myślałam, że ten kretyn zaraz nas zabije. Między sklepem, a samochodem bruneta kursowaliśmy kilka razy. Było sporo ozdób, ale sala musiałą jakoś wyglądać no i mała to ona nie była.


- Nigdy więcej nie robię z tobą projektów, ani nie jadę na zakupy, mój kręgosłup - zaczął narzekać pakując ostatni karton - I mój samochód zamienił się w ciężarówkę, nigdy w życiu - stwierdził.


- Oj nie marudź już tyle - westchnęłam podając mu dwie siatki.


- Masz ochotę na pizze? - zapytał wsiadając na miejsce kierowcy.


- Może być - pokiwałam głową i zajęłam swoje miejsce.


   Jechaliśmy dwie godziny do pizzeri na drugim końcu innego miasta, ponieważ Louis uwielbiał ich pizze. Nie powiem byłam lekko poddenerwowana zwłaszcza, że już się ściemniało, kiedy dotarliśmy na miejsce. Zajęliśmy jeden z wielu wolnych stolików i zamówiliśmy, a raczej on zamówił dwie pizze. Miałam tylko nadzieje, że będzie jak z babeczką.


- Kiedy poznałeś to miejsce? - zapytałam z czystej ciekawości oraz z powodu ciszy.


- Dwa lata temu, wracałem z kolegą i zepsuł się nam samochód, akurat pod tą pizzerią. Czekając na pomoc poszliśmy na pizze - wyjaśnił - Posmakuje cie - zapewniał.


- Zaufam ci - powiedziałam to tak, jakby to był jakiś przywilej.


- Od kiedy projektujesz? - zagaił.


- Od dziecka, najpierw były to krzywe rysunki pokoi, placów zabaw, parków, czy innych budynków. Tak się w to wkręciłam, że z czasem zaczęło to wyglądać i się przydawać - opowiedziałam - Masz rodzeństwo? - ciekawiła mnie ta kwestia.


- Mam 11-letnią siostrę Skyler, ale jest od innej kobiety - posmutniał.


- Przepraszam, nie powinnam pytać - zrobiło mi się głupio, nie wiedziałam, że Pan Huddled miał kochankę.


- Nie przepraszaj, skąd miałaś wiedzieć. Z resztą to nic strasznego - uśmiechał się jakby chciał dodać mi otuchy - A co z Daisy, jaka jest? Nie za bardzo mogłem ją poznać - też się ciekawił widziałam to po jego wyrazie twarzy.


- Wiesz tak szczerze to ja sama nie wiem jaka jest moja siostra. To brzmi absurdalnie - zaśmiałam się - Spędza dużo czasu ze swoim chłopakiem, a jak już jest w domu to rozmawia z nim przez telefon i widzę ją tylko, kiedy kłócimy się rano o miejsce przy wyjściu - wyjaśniłam.


- Przynajmniej ją widujesz. Skyler mieszka w Waszyngtonie i jej matka zakazuje nam kontaktów, ostatnio widziałem ją 4 lata temu - powiedział i akurat dostaliśmy nasze zamówienie - Nie ryzykowałem i zamówiłem ci margarittę - uśmiechnął się połykając prawie w całości kawałek peperoni.


   Rozmawialiśmy przez ten cały czas. Zmieniłam o nim zdanie. Myślałam, że jest chamski, arogancki, głupi, zadufany w sobie i wyidealizowany, a jest jak każdy normalny człowiek po ,,przejściach''. Zaczęłam na niego inaczej patrzeć, byłam zdania, że mogłam się z nim nawet zaprzyjaźnić.


   Odwiózł mnie do domu około dwudziestej pierwszej. Pożegnał się i czekał z odjazdem, aż zamknę za sobą drzwi. Polubiłam go.

SophieWhere stories live. Discover now