ROZDZIAŁ II

44 5 1
                                    


   Znowu się szykowałam, ale tym razem na biznesową kolację taty. Miał przyjechać jego nowy wspólnik z rodziną. Nie lubiłam takich spotkań. Tata z Mattem rozmawiali z głową rodziny oraz zainteresowanymi biznesami, mama z gospodynią plotkowały o wszystkim i o niczym. Daisy siedziała przez chwilę i szła rozmawiać z Justinem jakby te kilka godzin miały zmienić wszystko, albo zabierała nie zainteresowanych rozmową do siebie lub ogrodu, ale tylko wtedy, kiedy byli mniej więcej w jej wieku. Ja natomiast siedziałam i grzebałam widelcem w talerzu, ponieważ moi rówieśnicy rozmawiali, albo nie byli w ogóle zainteresowani, a odejście było w nie moim stylu.


- Sophie! Chodź już! - zawołała mama, widząc za pewne parkujący samochód.


   Szybko zbiegłam na dół i stanęłam między rodzeństwem w jadalni. Czekałam jak na ścięcie. Po chwili w pomieszczeniu zjawili się nasi rodzice oraz goście. Zamurowało mnie, kiedy zobaczyłam chłopaka z klubu. Dokładnie tego samego chłopaka, przez którego miałam plamę, ponieważ nie dało się jej sprać. Wieczór zapowiadał się obiecująco. 


- To mój najstarszy syn Matthew, pracuje ze mną - przedstawił tata - Sophie, dzięki niej zrealizowałem kilka dobrych projektów, również ostatni projekt, który panu przekazałem był jej pomysłem - wskazał na mnie.


- A nie ten projekt to działka Louisa - mężczyzna mniej więcej w wieku mojego ojca wskazał na tego chama podającego rękę mojemu bratu.


- Rozumiem, no i Daisy - dokończył tata, a do mnie podszedł ten parszywy, nieobliczany, arogancki...


- Louis - podał mi rękę.


- Sophie - odpowiedziałam podając mu dłoń, którą cmokną ,,obrzydlistwo'' pomyślałam.


   Usiedliśmy wszyscy przy stole, trafiło mi się miejsce na przeciwko kolegi. Kolacja zaczęła się na dobre. Tata rozgadał się odnośnie jakiegoś nowego projektu razem z Mattem, Panem Huddled i jego synem. Mama z Panią Huddled rozmawiały o kuchni i ogrodzie, ale nie wiem skąd im się to wzięło. Daisy jak zwykle uciekła do pokoju niezauważona, a ja się nudziłam wpatrując w talerz.


- A może ty Sophie masz pomysł na rozwiązanie? - usłyszałam tatę i uniosłam wzrok w jego stronę dając dyskretnie znak, że nie słuchałam -  Jak stworzyć reklamę nowego produktu, aby nie wyglądało to na celowe, ale żeby ludzie chcieli to kupić? - wyjaśnił.


- Um.. - zaczęłam się zastanawiać - Może impreza firmowa z okazji na przykład piętnastolecia, to już nie długo i podczas jednej z przemów w plątacie inteligentnie produkt - zaproponowałam.


- Przy okazji rozwiązałaś drugi problem - uśmiechnął się z uznaniem Pan Huddled.


- Cieszę się - oddałam uśmiech.


- Pomogłabyś Louisowi w organizacji? - zapytał tata zabijając mnie.


- Jasne - odpowiedziałam po krótkiej chwili na uspokajający wdech.


- Świetnie, to idźcie już to opracowywać - powiedział tata.


   Wstałam od stołu i skinęłam głową, aby poszedł za mną. Zaprowadziłam go do swojego pokoju, przysunęłam dla niego krzesło biurkowe bliżej łóżka, a sama zajęłam miękkie posłanie.


- Masz jakieś propozycje? - zapytałam wygodnie się podpierając.


- Żartujesz? Serio chcesz teraz o tym gadać? Nie jestem w stanie o tym myśleć, umówmy się na jutro w okolicach obiadu czy coś - wyśmiał mnie.


- Nie znoszę cię - wyszeptałam i nie jestem pewna czy usłyszał, ponieważ prychnął, ale nie komentował - Dobrze, gdzie i o której? - zapytałam.


- O 14 w ,,Sweet Bubble'' - poinformował i rozejrzał się po pokoju - Ładny - skomentował z uznaniem.


- Wiem, mój project - zignorowałam go i podeszłam do szafy wyciągając szare dresy i czarną luźną koszulkę.


- Projektujesz? - zaciekawił się, a ja zaczęłam zmywać makijaż przy toaletce.


- Czasami coś narysuje, kącik dla pracowników w firmie również wyszedł z pod mojego ołówka - pochwaliłam się.


- Te kanapy są nie wygodne - stwierdził.


- Ja tylko projektowałam gdzie staną i w jakim będą kolorze, nie produkowałam specjalnie kanap, które nie podpadną gustowi wielkiego Louisa - prychnęłam rozczesując włosy.


- A szkoda - mruknął przenosząc się na moje łóżko i wygodnie się rozkładając.


- Jasne możesz - powiedziałam wstając i zabierając rzeczy weszłam do prywatnej łazienki, oczywiście zamknęłam za sobą drzwi i przekręciłam zamek.


- Nie pytałem - odpowiedział opryskliwie.


- Zauważyłam ważniaku - stwierdziłam.


- To taki smerf, wiesz taki niebieski w białych portkach i z śmieszną czapeczką - żartował.


- Wiem jak wyglądają smerfy - poinformowałam wychodząc w domowej stylizacji.


- Lepiej było ci w tej sukience - stwierdził otwierając jedno oko i zamykając je po chwili.


- A tobie lepiej było by z mózgiem pasującym do wieku - zauważyłam.

SophieWhere stories live. Discover now