ROZDZIAŁ I

57 6 1
                                    


   Byłam w trakcie robienia makijażu, kiedy Lily - moja nieodwieczna przyjaciółka - stylizowała moje długie włosy, na płynące fale. Kochałam Lily jak rodzoną siostrę. Poznałyśmy się w przedszkolu. Rysowałam coś dla mamy, wtedy do sali weszła malutka blondyneczka ze swoją mamą. Była niepewna, ale po chwili kierowała się z naszą opiekunką do mojego stoliczka, przy którym siedziały też inne dzieci, które akurat coś rysowały, albo kolorowały. Dziewczynka usiadła obok mnie i sięgnęła po czerwoną kredkę, którą ja też zamierzałam wziąć. Spojrzałyśmy się na siebie i uśmiechnęłyśmy.


- Proszę weź, ja wezmę niebieską - powiedziała oddając mi kredkę - Jak masz na imię? - zapytała.


- Sophie, a ty? - odpowiedziałam kolorując sukienkę.


- Lily - odpowiedziała i próbowała napisać moje imię na kartce, wyszło coś w stylu ,,Iojnie".


   Zamieniłyśmy się miejscami i teraz to ja stylizowałam jej równie długie włosy w koka. Kto jak kto, ale Lily naprawdę wyglądała olśniewająco w spiętych włosach. 


   Przebrałyśmy się w wcześniej wybrane ubrania. Miałam na sobie obcisłe jasne jeansy i zwykły biały crop-top, a na to szary płaszcz, aby się przedostać do klubu. Lily natomiast zaszalała i ubrała różową obcisął sukienkę na cieniutkich ramiączkach i do połowy uda, na to wszystko jej niezawodna jeansy'owa kurtka z ciepłym materiałem w podszewce.


   Gotowe zeszłyśmy na dół. W domu było tylko moje rodzeństwo. 17 letnia Daisy wisiała na telefonie ze swoim chłopakiem, co było dla mnie śmieszne, bo robiła to 24h na dobę, no i 27 letni Matthew, który przejął konsolę razem ze swoim przygłupim koleżką Nolanem. Teoretycznie nic nie miałam do Nolana, ale nie podobał mi się styl jego bycia. Miał 27 lat, a zachowywał się gorzej niż 15-latek.


- Wychodzimy! - krzyknęłam i otworzyłam drzwi przepuszczając blondynkę.


- Masz być przed 3! Inaczej tata cie zabije! - od krzyczał Matt i mogłam wychodzić.


   Wsiadłyśmy do mojego samochodu i ruszyłyśmy do centrum. Wybrałyśmy metodą losowania klub ,, Middnight''. Zaparkowałam kilka ulic przed, bo wiedziałam, że nie będzie miejsca i się nie myliłam. Można powiedzieć, że samochody stały jeden na drugim, nie miałam zielonego pojęcia jak ludzie zamierzają się później wydostać.


   Weszłam za Lily do środka, oczywiście najpierw musiałyśmy przejść bramkarzy. Najpierw zostałam zaciągnięta do baru. Nie piłam alkoholu nie tylko ze względu na samochód, ale i dlatego, że nie lubiłam, zawsze robiłam głupie rzeczy i nie chciałam widzieć później skutków. Zamówiłam zwykły sok pomarańczowy i sączyłam go powoli, do póki Lily nie wypiła drinka. 


   Czekałam na moment, w którym będę mogła zatańczyć i na szczęście po dwudziestu minutach wywijałam we wszystkie strony. Ludzi jak zawsze się nam przyglądali z uśmiechami, a nawet i dołączali się w sposób ocierania się o nas i łapanie tam, gdzie nie trzeba za co zwykle nic im nie robiłyśmy, tylko strzepywałyśmy ręce z naszych ciał i tanecznym krokiem szłyśmy w inne miejsce parkietu.


   Po dwóch godzinach zachciało mi się iść do toalety. Złapałam blondynkę za rękę, aby później jej nie szukać i pociągnęłam w stronę toalet. Zanim dotarłam poczułam uderzenie i jak coś się na mnie wylewa. Pisnęłam i spojrzałam w stronę ataku. Stał przy mnie wysoki mężczyzna. Był ogromny i w tym świetle przerażający.


- Chyba się tu ubrudziłaś! - złapał za moją koszulkę i się zaśmiał.


- Tak przez ciebie, wielkie dzięki! - uśmiechnęłam się wrednie.


- To ty nie umiesz chodzić, nie moja wina, że na mnie wpadłaś! - zaczął mnie atakować, jak typowy idealista, który jest za bardzo rozpieszczony i ma wielkie ego.


- No przepraszam bardzo, albo nie! Nie przepraszam! - odkrzyknęłam, aby cokolwiek usłyszał.


- Co za damulka! - dodał i odszedł.


   Wkurzona wpadłam do toalety, najpierw załatwiłam swoje potrzeby, a potem zajęłam się koszulką. Miałam zieloną plamę, nie wiedziałam co to za alkohol, ale niezbyt ładnie pachniał, ani nie chciał się zmyć. Była już północ i zadecydowałam, że wracamy.


   Odwiozłam przyjaciółkę do domu i oddałam ją w ręce jej siostry, która zaczęła ją przeklinać, ale Lily nie za bardzo to ogarniała. Wróciłam przed drugą i poszłam od razu pod prysznic. Nadal miałam negatywne emocje w sobie. Nie wiedziałam jak to możliwe, żeby jeden chłopak był w stanie tak bardzo popsuć komuś dobry humor i zabawę.

SophieDonde viven las historias. Descúbrelo ahora