// Życie to nie film, nawet jeśli jesteś aktorką //

Start from the beginning
                                    

— Masz laska szczęście, jeszcze chwila i miałabyś niezłe kłopoty — mówi z uśmiechem Viv. — Wcisnęłam producentom jakiś kit, że ktoś cię zaczepił i poprosił o udzielenie szybkiego wywiadu, który się trochę przedłużył.

— Jesteś kochana!

— A i jeszcze jedno, idziemy dzisiaj na imprezę, trochę za cicho się o tobie zrobiło...

I to jest właśnie to, o czym mówiłam, jak nikt o mnie nie mówi, to znaczy, że jest bardzo źle. Najchętniej spędziłabym ten wieczór sama w domu z dobrym whisky i muzyką w tle, a nie w klubie...

— Jak to za cicho? Raptem trzy dni temu widziałam jakiś artykuł o mnie i mojej rzekomej nowej miłości, a prawda jest taka, że te zdjęcia to był niezły photoshop, bo umówmy się, ale nie wiem nawet, kim był ten gościu.

— Cokolwiek Lilly, ale proszę nie kłóć się ze mną. Potraktuj to jako swój obowiązek, bo w sumie to tak jest. — W tym momencie się poddaję, bo tego typu rozmowy z Viv nigdy nie kończą się dobrze, a chciałabym jakoś przeżyć ten dzień...

— Lilly dobrze cię w końcu widzieć. — Głos zabiera James Blade, który przez te trzy lata praktycznie się nie zmienił, cały czas się zastanawiam, jak to jest możliwe. — Film, w którym będziesz miała teraz okazję zagrać, będzie raczej z serii tych romantycznych; z początku licealna, niezbyt szczęśliwa miłość, która później przerodzi się w coś większego, ale zanim to się stanie, główna bohaterka, czyli oczywiście ty, będzie się zmagać z różnymi problemami — przede wszystkim uzależnienie od narkotyków. A film będzie miał tytuł „Ponieważ odszedłeś".

— Brzmi wyjątkowo banalnie, będzie to miało chociaż jakieś głębsze przesłanie? Bo jak na ten moment brzmi to tragicznie, nie oszukujmy się James. Kto to niby będzie oglądał?

Niedawno nauczyłam się, że w świecie aktorów nie ma miejsca na jakiekolwiek sentymenty, a tym bardziej na udawanie sympatycznej i potulnej gwiazdki, która zagra wszystko, co tylko góra (głównie producenci) jej powie. Wiem, że tym samym stąpam raczej po cienkim lodzie, ale mam już dość tego dziwnego traktowania wszystkich zamieszanych w show-biznes.

— Panno Adams, jeżeli się pani nie podoba, to zawsze jest możliwość rezygnacji i rozwiązania kontraktu, ale to doprowadzi do tego, że pewnie niekorzystne informacje ujrzą światło dzienne, a potem ludzie o tobie zapomną. My w tym czasie pozbawimy cię twojego majątku. Doskonale zdajesz sobie sprawę, że jesteśmy do tego zdolni.

— Grozisz mi? W ogóle to co takiego się zmieniło, że zacząłeś nagle mówić do mnie na pani? Poza tym zdajesz sobie sprawę, że groźby są karalne i mogę z tym pójść na policję?

— W ten sposób chcesz się bawić? Myślę, że nie chciałabyś, aby ludzie dowiedzieli się o twoich sekretach... Nie musisz zrywać kontraktu, żebyśmy je wyjawili światu. — I tu mnie facet ma, co i tak nie zmienia faktu, że naprawdę najchętniej zgłosiłabym to gdzieś, bo on zdecydowanie nie należy do grona normalnych ludzi. — Poza tym przypomnę ci tylko, że jesteś zobowiązana do grania wszystkich ról w naszych produkcjach, w których będziemy cię chcieli.

— Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, co podpisałam trzy lata temu, aczkolwiek to nie pozbawia mnie prawa do wyrażania moich opinii. A jeżeli już o opiniach mowa to gwarantuje ci, że ten film pozytywnych nie zbierze, może jeszcze bardziej oklepany temat byście wybrali?

— Nie mamy na to zbyt dużego wpływu — dodaje Marry Row, która swoją drogą również nie zmieniła się pod względem wyglądu i swojej małomówności.

— Jeżeli wy nie macie na to wpływu, to kto do cholery go ma?! Przecież to wy jesteście producentami tego ścierwa. Jestem bardziej niż pewna, że ten film został odrzucony przez wszystkich innych, dlatego wy musieliście się na to zgodzić, bo jesteście coraz bliżej upadku i myślicie, że znana buźka pozwoli sprzedać się temu lepiej!

fuckin' hollywood dreamWhere stories live. Discover now