~Alex
-Edmund! - obudził mnie krzyk Łucji.
Przez dłuższy czas nie wiedziałam co się dzieje, kiedy w końcu skapnęłam się co powiedziała. Edmund. Mój brat wrócił!? Momentalnie zerwałam się z łóżka co okazało się być błędem bo zaplątałam się w koc, którym byłam okryta i runęłam na ziemię. Gdy w końcu się rozplątałam usłyszałam kojący głos Aslana.
-Co było minęło. Nie ma potrzeby wracać do rzeczy przeszłych - wybaczył Edkowi.
-Cześć - usłyszałam go.
-Cały jesteś? - spytała Zuza.
-Tylko zmęczony.
-Idź się położyć - w głosie Piotrka słychać było wyraźną ulgę. Ale jak znam życie nie okazał tego - Posłuchaj Tylko się nie zgub. - w tym momencie postanowiłam wyjść z namiotu.
-A ze mną się nie przywitasz? - udałam oburzenie, ale pewnie nic z tego nie wyszło przez mój uśmiech.
-Alex? - Oczy Edka rozszerzyły się i napełniły łzami. W dwóch susach doskoczył do mnie, upadł na kolanach i przytulił mnie - Ty żyjesz!
Zaskoczona jego reakcją i słowami oddałam uścisk. Moja koszulka zaczęła robić się mokra.
-A miałam nie żyć? - zaśmiałam się - Czyżbym przegapiła własną śmierć?
-Powiedzieli mi że nie żyjesz! - twarz miał całą mokrą - przynieśli twoje ponczo. Podobno wpadłaś do rzeki.
-Ano wpadłam - czemu mnie to bawiło? - Ale jak widać nie doceniliście mnie.
-W twoim przypadku wszyscy popełniamy ten błąd - znów mnie przytulił.
---------------------
-Zaczynam się bać, że pożresz i nas - no wiesz ty co Łucja? Ja to chciałam powiedzieć Edmundowi. Że też musiałam się zapchać tym tostem.
-I zachowaj coś na drogę powrotną - i to by było tyle z mojego śniadania, które znów wylądowało na talerzu na słowa Piotrka. Że jak!?
-Wracamy do domu? - dobre pytanie.
-Wracacie - HA! Jeszcze czego! - mama kazała mi się wami opiekować - choć raz weź ze mnie przykład i nie słuchaj się jej - Ale to nie znaczy, że nie możemy się rozstawać.
-Potrzebują nas.
-Całą piątkę - poparłam szatynkę.
-Łucja, Alex to niebezpieczne - odkąd zabiłam wilka zaczęli zwracać na mnie większą uwagę. Dziwnie się z tym czuję - Mało nie utonęłyście, Edmund też mógł zginąć.
-Dlatego musimy zostać - odezwał się brunet - Czarownica to straszny wróg - nie da się nie zauważyć - A ja jej pomagałem. Nie chcę żeby oni cierpieli za moje grzechy - umilkliśmy.
-No to postanowione - wstałam za Zuzą widząc co chcę zrobić.
-A wy dokąd? - Piotr nie zrozumiał.
-Trochę poćwiczyć - odparłyśmy równocześnie biorąc swój sprzęt i idąc na pole treningowe.
Zuzia oddała pierwszy strzał. Był dobry, ale nie idealny. Trochę jej brakowało do samego środka. Łucja która do nas doszła westchnęła z zachwytu. A ja wzięłam do ręki jeden z nożyków przy pasie. Dobra miara, zamach, rzut i...trafiłam w sam środeczek. Nie mogłam się nie zaśmiać z min dziewczyn. Po chwili usłyszałyśmy rżenie koni. To Piotr z Edmundem postanowili poćwiczyć walkę mieczem na koniu. Trenowaliśmy tak chyba z dwie godziny, gdy przyszedł Pan Bóbr.
![](https://img.wattpad.com/cover/215547031-288-k273317.jpg)
YOU ARE READING
The last one ✔ Zakończone
FanfictionA gdyby rodzeństwa Pevensie była piątka? Gdyby była jeszcze jedna dziewczynka i to w dodatku najmłodsza ze wszystkich? Czyli Opowieści z Narnii oczami dziecka, które musiało zbyt wcześnie dorosnąć. *----------* Za wspaniałą okładkę dziękuję @_Harrem_