Zabawa

2.6K 111 66
                                    

~Alex

Po dojechaniu do, moim zdaniem, pałacu, wyszliśmy z powozu i udaliśmy się za gospodynią do środka.

-Pan profesor zazwyczaj nie przyjmuje gości, a już na pewno nie dzieci. Dlatego musimy wyjaśnić sobie pewne sprawy. - ocho, zaczyna się - Ma tu być cisza i spokój. Zabrania się zjeżdżania po poręczach. Nie wolno!..dotykać eksponatów - No, no Zuzia, lepiej uważaj. - A przede wszystkim, nie wolno zakłócać spokoju profesorowi.

-Mam pytanie! - podniosłam rękę. Teraz już nikt mi nie przerwie biorąc pod uwagę fakt, że jestem na samym końcu, a najbliżej mnie stoi Edmund, który właśnie się do mnie delikatnie uśmiechnął czekając na to co powiem, w przeciwieństwie do reszty, która popatrzyła się na mnie z podejrzliwością.

-No słucham - twój błąd

-A oddychać wolno? - Edek nawet się nie powstrzymywał tylko wybuchnął śmiechem tak samo jak Łusia. Piotrek i Zuza zacisnęli usta by się nie uśmiechnąć, ale też spojrzeli na mnie ze zrezygnowaniem. A w tym czasie gospodyni patrzyła na mnie jakbym jej co najmniej pół rodziny wybiła, ale nic nie powiedziała tylko ze zdenerwowaniem poszła w jeden z korytarzy, a my za nią. Jak z Łucją przechodziłyśmy obok jednych drzwi zobaczyłyśmy cień za nimi. To pewnie profesor. Od razu pobiegłyśmy za resztą.

-------------

Wieczorem gdy się już kładliśmy spać Piotr słuchał radia. Ja tak właściwe też się przysłuchiwałam. Naloty na Anglię dalej trwają. Och jak miło.

Gdy nagle urządzenie ucichło równocześnie z blondynem spojrzeliśmy na nie. Tyle że ja byłam ukryta za framugą drzwi. Okazało się że Łucja cicho płakała, a Zuzia wyłączyła radio by ona nie musiała tego słuchać. Ja tego nie rozumiem. Szatynka jest starsza ode mnie o jakieś sześć lat, a płacze częściej. Może ja jakaś zepsuta jestem?

-Drapie ta kołdra - Piotr z Zuzą podeszli do Łusi.

-Wojna nie będzie trwać wiecznie - zaczęła łagodnie Zuzanna - wrócimy do domu.

-Tak - prychnął Edmund wchodząc do pokoju, a ja podreptałam za nim - Jeżeli będzie jeszcze stał.

-Idź ty już lepiej spać.

-Tak, mamo.

-Ej! - Piotrkowi chyba się nie spodobało jaj Ed odzywa się do Zuzy - Sama widziałaś, to miejsce jest niesamowite. Możemy tu robić co chcemy. Będzie fajnie. Zobaczysz - oj Piotruś, nie ładnie tak kłamać. Ale co tam, pomogę ci.

-No właśnie! - wskoczyłam na łóżko i zaczęłam po nim skakać - będziemy się bawić ile chcemy, kiedy ta stara krowa nie będzie patrzeć.

Udało się. Łucja się zaśmiała. A za nią cała reszta. No proszę. Ruszyłam sztywniaków. Cuda jednak się zdarzają.

-------------

Tia. Tak było fajnie, że lało od kilku dni i nigdzie nie wychodziliśmy, tylko siedzieliśmy w przeznaczonym nam saloniku. Wspaniale. Łucja patrzyła za okno, Edmund majstrował coś przy fotelu, na którym leżałam z nogami na oparciu i dmuchałam ciągle spadający mi na oczy kosmyk blond włosów.

Ogólnie byłam blondynką jak Piotr, dlatego wszyscy mówili nam, że jesteśmy bardzo do siebie podobni, tylko że moje włosy sięgały ledwo co do obojczyków i miały parę brązowych pasemek. Podobno jestem ciemną blondynką i najprawdopodobniej jak dorosnę to włosy mi ściemnieją.

Ale wracając. W tym wszystkim chociaż Zuza się dobrze bawiła męcząc Piotrka jakimiś słówkami z znalezionej książki. Wszystkie brzmiały dla mnie jakby były z innego języka. A może były? A kto to wie?

The last one ✔ ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz