Della: Jesteś mną! Nie boję się ciebie!

Druga Della: Jeśli się mnie nie boisz... Połącz się ze mną... Wtedy staniemy się jednością...

Della: Zróbmy to! Nie obchodzą mnie konsekwencje! Chce uratować rodziców, dlatego... Daj mi swoją moc!

Drugie ja kiwnęło głową po czym ze mnie wstała. Podniosłam się i stanęłam naprzeciw niej. Obnażyła swoje długie kły po czym wgryzła się w swoją prawą dłoń. Dała mi znać żebym zrobiła to samo. Ugryzłam się w prawą rękę po której zaczęły spływać krople krwi. Zobaczyłam jak druga ja podaje mi swoją zakrwawioną rękę jak do uścisku dłoni. Uścisnęłam jej dłoń po czym poczułam jak po moim ciele przechodzi elektryzujący dreszcz porównywalny do porażenia prądem.

Druga Della: To narazie część mocy... Reszta jeszcze się nie przebudziła... Ale powinno wystarczyć aby ich uratować...

Kiwnęłam głową na jej słowa po czym wszystko wokół zaczęło się rozmazywać. Zamknęłam oczy gdy coś nagle mnie poraziło swoim blaskiem. Gdy je otworzyłam byłam w
biało-czarno-niebieskim wirze. Zamknęłam ponownie oczy gdy poczułam jak moje rogi które wcześniej zniknęły wyrastają z mojego czoła, moje kły rosną oraz jak moje źrenice zmieniają swój kształt. To było inne uczucie niż wcześniej. Zwykle to bolało ale nie teraz. Tym razem nie czułam praktycznie nic. Po chwili wir zniknął po czym usłyszałam Izariego.

Izari: Della?... Wiesz kim jestem?

Otworzyłam oczy i spojrzałam prosto w szare, prawie białe tęczówki Izariego.

Della: Izari...

Izari: Udało się...

Podniosłam się po czym rozerwałam łańcuch na moich i Izariego kostkach. Podeszłam do drzwi i uderzyłam w nie tym samym sprawiając, że wyleciały z zawiasów.

Della: Ciociu odsuń się...

Powiedziałam do niej gdy wyszłam z celi po czym rozwaliłam drzwi do jej celi. Izari kulejąc wyszedł za mną na korytarz gdzie zniszczyłam łańcuchy które na kostkach miała ciocia. Po chwili rzuciła mi się ona na szyję i zaczęła przytulać.

Kathari: Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo chciałam to zrobić...

Della: To nie jest chyba najlepszy moment na tego typu sprawy...

Kathari: Fakt... Ale zanim to...

Spojrzała na Izariego po czym do niego podeszła i wyrwała mu jedną łuskę.

Della: Ciociu! Co ty?!

Kathari: Demony typu Kassar są w stanie uleczyć się gdy poczują brak chociażby jednej łuski...

Izari: To prawda... Część ciała na której posiadamy łuski jest bardzo wrażliwa dlatego gdy jesteśmy ranni musimy wyrwać jedną z nich... Podrażniamy wtedy nerw od którego idzie sygnał do komórek aby zaczęły się regenerować...

Della: Później mi to wytłumaczysz... Nie mamy teraz na to czasu...

Oboje kiwnęli głowami.

Della: Ruszajmy...

Izari: Poczekaj...

Della: Co?

Podszedł do mnie po czym położył mi obie dłonie na policzkach. Kątem oka zobaczyłam pomarańczowy blask a po chwili zabrał ręce.

Izari: Teraz znasz plan całego zamku...

Kiwnęłam głową po czym ruszyliśmy w kierunku drzwi które były zamknięte ale tak poniekąd... Je uszkodziłam... I... Wypadły z zawiasów.... Ruszyliśmy prawie, że biegiem po schodach gdy w połowie usłyszeliśmy strażników. Izari pociągnął mnie po czym weszliśmy do jakiegoś ukrytego korytarza. Spojrzałam na niego.

Izari: W tym zamku co krok znajdziesz ukryte przejście...

Kathari: Mieszkam tu całe życie i o nich nie wiem?... Jakim sposobem?

Izari: Łatwo przeoczyć te małe szczegóły którymi się wyróżnia ściana w której jest tajny korytarz...

Po tym zdaniu ruszyliśmy dalej. Wyszliśmy niedaleko skrzyżowanych korytarzy. Ciocia wychyliła się jako pierwsza aby sprawdzić czy droga czysta po czym dała nam znak, że możemy wyjść. Szliśmy cicho zaraz przy ścianie. Cały czas starałam się być spokojna i na zewnątrz mi to wychodziło. Ale w środku byłam tykającą bombą która odlicza czas do wybuchu. W pewnym momencie poczułam ciepła rękę Izariego na mojej dłoni. Spojrzałam na niego zaskoczona a on posłał mi uspokajający uśmiech. Taki mały gest a podziałał. Trochę się uspokoiłam. Zatrzymaliśmy się przed skrętem za którym były ogromne złote drzwi prowadzące do sali tronowej. Przy nich stała dwójka strażników.

Kathari: Larasy... Izari... Jest tu jakieś przejście prowadzące do sali tronowej?

Izari: Po drugiej stronie korytarza...

Kathari: Ja zajmę się tymi tu a wy przejdziecie przez przejście...

Oboje kiwnęliśmy głowami po czym przebiegliśmy na drugą stronę korytarza gdy tylko strażnicy odwrócili się. Ciocia wyszła na sam środek po czym przerzuciła ciężar ciała na lewą nogę i położyła dłoń na biodrze. Odrzuciła swoje brązowe włosy które sięgały jej do kolan prawą ręką po czym uśmiechnęła się zadziornie.

Kathari: Cześć chłopcy... Zabawimy się trochę?

Chciałabym być taka jak ona, chociaż jak teraz to powiedziała takim dziwnym, niepokojącym głosem to zaczyna mnie ona troszkę przerażać swoją osobą. Razem z Izarim weszłam do kolejnego przejścia po czym podeszliśmy do ściany za którą była sala tronowa. Okazuje się, że ta ściana jest tak jakby obrotowa. Nikt nas nie zauważył i podbiegliśmy pod jedną z ogromnych kolumn. Mama i tata nadal żyją i są cali i zdrowi. Odetchnęłam z ulgą po czym nagle usłyszałam wysuwające się ostrze. Spojrzałam zza kolumny i zobaczyłam jak wuj trzyma miecz nad karkiem mojego taty. Podniósł go do góry a ja szeroko otworzyłam oczy ze strachu po czym zmrużyłam je i zmarszczyłam brwi. Wyskoczyłam zza kolumny i pobiegłam w ich kierunku szybciej niż byłam w stanie biec normalnie. Złapałam miecz gołą dłonią po czym oczy wszystkich na sali skierowały się na mnie.

Yahoo!!

Tu autorka z zapytaniem.
Mam napisane jeszcze kolejne siedem rozdziałów. I zastanawiam się czy dodawać co drugi dzień?
Piszcie proszę.

Pozdrawiam 😘😘

Harpia_rikitiki

Królestwo ciemnościWhere stories live. Discover now