Plagg nie należał do wrażliwców. Nie oznaczało to rzecz jasna, że nie miał serca, bo choć nie ulegało najmniejszej wątpliwości, iż najgłębsze uczucia, budziły w nim produkty powstałe na skutek, wytrącenia z mleka tłuszczu i białka, Plagg posiadał głębsze uczucia. I choć trudno było mu przyznać się do tego, choćby przed samym sobą, nie mówiąc już o zaakceptowaniu owego faktu, czuł jak jego małe, drobne serce za chwilę rozpadnie się na miliony, znacznie mniejszych kawałeczków, jeśli zaraz czegoś nie wymyśli.
- Marinette...
- Wiem, że kłamałeś Plagg i wiem, że nie chciałeś źle - odparła siląc się przy tym na uśmiech dziewczyna, a on coraz wyraźniej czuł, iż za chwilę nie tylko jego serce, ale i on sam ulegnie unicestwieniu.
- Posłuchaj mnie dziewczyno! Wiem, że kłamałem, ale nie zrobiłem tego by cię oszukać. No, może nie tak od razu i nie do końca o to mi chodziło... dziwnie to brzmi... - kontynuował niepewnie Plagg, gdy jednak Marinette spróbowała zabrać głos, natychmiast uciszył ją, kładąc łapkę na jej ustach - Ty i ten Dzieciak nie potraficie słuchać, więc zrób to chociaż ten jeden jedyny raz. Nie przypominam sobie, by kiedykolwiek coś podobnego się wydarzyło, ale mogę poręczyć każdym, z moich dziewięciu żyć, że nic do tej pory, nie wydarzyło się przypadkiem.
- Skąd ta pewność? - zaczęła nagle, kładąc nacisk na każde z wypowiedzianych słów i choć Plagg doskonale zdawał sobie sprawę, z tego, iż za zielonymi oczami blondyna skrywa się ktoś zupełnie inny, po raz pierwszy mógł dostrzec w nich coś, co stanowiło żywy dowód tego, że to co właśnie się dzieje nie jest jedynie snem - Skąd wiesz, że to nie jest kara? Że nie muszę teraz wszystkiego zobaczyć, dowiedzieć się jak bardzo wszystko spieprzyłam!
- Bo jesteście sobie przeznaczeni - odpowiedziało kwami, a ona poczuła, jak jej serce przez moment zamiera - Dusze przeznaczonych sobie osób, zawsze znajdą do siebie drogę. Przynajmniej tak zawsze twierdził Mistrz Fu.
- Dlaczego w takim razie... - zaczęła wyraźnie wzburzona dziewczyna, jednak niemal natychmiast się opanowała. Plagg smutnym wzrokiem wodził, za każdym jej gestem domyślając się, iż najcięższą z swoich walk, Marinette będzie musiała stoczyć z sobą. W końcu jej oddech się uspokoił, a soczyście zielone tęczówki, utkwiły w nim swoje spojrzenie - Nic z tego nie rozumiem Plagg, ale czuję, że muszę poznać odpowiedź na pewną zagadkę, nim ruszymy dalej - mówiąc to dziewczyna wstała z ziemi i powoli się otrzepawszy ruszyła w stronę krawędzi dachu. Przemieniła się dokładnie w momencie, gdy biały but chłopaka, osunął się wzdłuż granicy, dzielącej go od przepaści, by w chwilę później zniknąć wśród niekończących się połaci miejskiego labiryntu.
***
- Księżyc - zawyrokowała ciemnowłosa kobieta, kładąc tuż przed nimi kartę na stole. Adrien, który aktualnie znajdował się w ciele Marinette, delikatnie przechylił głowę. Niczym kot, który właśnie przygląda się zdobyczy.
- To karta o dość niejasnym znaczeniu, sporo zależy od osoby i okoliczności, które jej towarzyszą - kontynuowała druga, jasnowłosa kobieta. Na pierwszy rzut oka wyglądały niemal identycznie, różnił je jedynie kolor włosów, oraz oczu. Ciemnowłosa, jak wyjaśniła mu wcześniej Alya, w dniu jej przyjazdu z Marinette, odkryła w kartach coś, czym wyraźnie nie chciała się dzielić. Postanowili zatem iść tym tropem, biorąc sobie za punkt honoru, iż poznają prawdę nawet, gdyby mieli wyciągać ją siłą. Uściślając argument o użyciu siły padł z ust Alyi, Adrien był w tym temacie mocno zdystansowany, jak się później okazało, całkiem słusznie. Drzwi otworzyła im jasnowłosa kobieta, informując, iż już nie mogła się doczekać. Na widok ich zbaraniałych min z szerokim uśmiechem zaprosiła, ich do środka. Przedstawiła się jako Ave, a stanowiąca jej przeciwieństwo siostra Vea.
![](https://img.wattpad.com/cover/210735985-288-k354260.jpg)