Rozdział 19: Hate to Love You

Începe de la început
                                    

Spojrzałam w dół na mój kubek widząc realistyczny obraz małej latarni morskiej. Grube białe i czerwone paski pochylały się i gęste zielone krzewy umiejscowione w pobliżu brzegu. Woda za nimi była niebieska i to nieco wydawało się jak dejavu, kiedy wspomnienia wyleciały z mojej głowy. Wakcje kilka lat temu, gdy Acacia zabrała mnie na plażę. Miała prawie 17 lat, a ja tylko 12. Gadałyśmy całymi dniami o wszystkim; chłopakach, cyckach, ubraniach, gazetach, wszystkim. Mały uśmiech wkradł mi się na usta na wspomnienie tego dnia, na wspomnienie o niej. Ale jak tylko uśmiech się pojawił, tak zniknął. Zdałam sobie sprawę, że ona również odeszła.

Wzięłam głęboki oddech i odstawiłam kubek na stolik, kiedy przyglądałam się bacznie końcowi. Ruch wydawał się rosnąć, odkąd patrzyłam ostatnio. To nie był żaden Empire State Building, ale było wysoko. I z pewnością to mogło zabić człowieka. Chwyciłam się mocno kamiennej powierzchni; skała była dla mnie za zimna ale przecież była jesień. Uniosłam stopę na krawędź i ruszyłam na przód, aby usiąść na kruchym materiale.

To będzie bardzo proste. Po prostu skocz. Skończysz ze wszystkim. Podchodziłam coraz bliżej końca, aby ujrzeć zatłoczone ulice. Samochody jechały jakby je nic nie obchodziło na świecie, a autobusy zapełniały się i rozpakowywały. Jasne światło wciąż rzucało cień na ciemny zaułek pode mną i ruchliwe drogi obok; zważywszy na to, że była dopiero 5 rano. Nowy Jork był jedynym przyjacielem, który przywrócił mnie do życia z kilkugodzinnego kaca i wyrobił się na czas z błyskotliwą postawą na co dzień.

Kiedy myśli wirowały w mojej głowie, poczułam jak moje uczucia się rozpuszczają i stają się pustką, która zaczyna być zbyt znajoma. Nie, to nie była depresja. To było bardziej uczucie, nie choroba. To powodowało mdłości i wzrost zdenerwowania. To sprawiało wrażenie odizolowania, tak jakby nikt nie miał prawa cię dotykać. I one mnie pożerały, nie słyszałam nikogo. To było jakby moje uczucia mnie pożerały, jakby zjadły mnie całą. A ja chciałam od tego uciec, ale one po prostu...

-Charlotte!

Odwróciłam się napotykając Harrego zmierzającego w moim kierunku.

-Zastanawiasz się?- spytał, nie było śladu złości jaką słyszałam zeszłej nocy w jego głosie. Patrzyłam się przed siebie umieszczając wzrok na równoległym budynku.

-Tak- tylko tak potrafiłam zareagować. Umieścił swoje długie ramiona na murku obok mnie. Czułam jak jego oczy wpatrują się we mnie, a ja podciągnęłam kolana bliżej siebie. Zarówno w akcie niepewności, strachu albo aby utrzymać dystans jaki pojawił się między nami od tych dni spędzonych w Seattle.

-Ta wściekłość zeszłej nocy nie była celowa- kontynuował wpatrując się we mnie.

-Nie mam pojęcia skąd się wzięła. Ty mnie po prostu skonfrontowałaś, a ja nie chciałem temu stawić czoła. Jestem bardzo wrażliwy na temat Kate i ...- zerwałam kontakt wzrokowy z budynkiem i spojrzałam na niego.

-Czy słyszałeś kiedykolwiek o przeprosinach?- spytałam widząc nagły błysk złości w jego jasnych tęczówkach.

-Cóż, pomyślałem że chciałaś wyjaśnień.

-Więc, źle myślałeś- odpowiedziałam kierując ponownie swój wzrok na budowle. Cisza wisiała w powietrzu jak pyłek w czasie wakacji; i tak jak ten pyłek, było to niekomfortowe i sprawiało, że chciałaś wrócić do środka.

-Dlaczego zachowujesz się tak nienaturalnie?- spytał. Uniósł brew rzucając groźne spojrzenie.

-I przestań użalać się nad sobą w każdym momencie, kiedy się kłócimy- splunął.

Odepchnął się od murku, a jego ramiona i mięśnie ugięły się. Stanął na przeciw mnie. Odwróciłam się ciałem do niego.

-To nie jest nienaturalne, to się nazywa zdystansowanie- odpowiedziałam. Zacisnęłam usta po tym jak skończyłam mówić.

lust 2 // h.s. (tłumaczenie) ~ ZAWIESZONEUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum