Harry.
Harry tam był.
Naprzeciwko mnie, siedział sobie obok mojego miejsca. Ze wszystkich siedzeń jakie były, on właśnie musiał wybrać to koło mnie? Świetnie. To moje szczęście. To moje pierdolone szczęście-
-Panno Jenner, gdzie byłaś?- spytał już zły pan Loew, a ślina z jego buzi wylądowała na mojej twarzy.
Zanim pomyślałam, powiedziałam to co mi pierwsze przyszło do głowy.
-Próbowałam uniknąć tego wybuchu huraganu pochodzącego z twoich ust- odgryzłam się wycierając się z śliny.
Nagle pożałowałam moich słów, kiedy chwycił do ręki długopis i wręczył mi wypisany na papierku areszt.
Kurwa.
Położył na pierwszej stronie uwagę i zamknął z trzaskiem książkę na moich dłoniach.
-A teraz, zajmij swoje miejsce, panno Jenner!
Czułam jak oczy pozostałych wgapiały się we mnie, gdy szłam przejściem i usiadłam obok niego. Starałam się jak najbardziej go unikać.
Miałam na myśli, że.
Może on mnie nie zuważył.
Może to nawet nie był Harry.
Otworzyłam podręcznik i podparłam ręką brodę.
Po prostu zobacz Charlotte.
Lekko obróciłam głowę, przyglądając się temu obok mnie.
To prawdopodobnie nawet nie był on. Wiesz, to mogła być tylko twoja wyobraźnia-
To był on.
Szybko wbiłam wzrok w książkę i próbowałam przetworzyć to, że Harry chodził do Cherrydale Prep. Nadal czułam jego oczy wpatrujące się we mnie. Nawet nie wiedziałam jak mam się z tym czuć.
-Panie Loew?- spytał bardzo dobrze mi znany głos Harrego.
-Tak panie Styles?- odpowiedział nieco wesołym tonem.
-Czy mogę skorzystać z toalety?
-Oczywiście, śmiało- usłyszałam jak kroki Harrego wychodzą z sali i odwróciłam głowę w tamtą stronę.
Zanim zamknął drzwi, spojrzał na pana Loew'a.
-Nie wiem gdzie to jest, sir- powiedział najbardziej szyderczym irytującym głosem, który już słyszałam.
Kiedyś.
-Och tak. Nie pomyślałem- odpowiedział, a jego oczy przeskanowały całą salę, dopóki nie wylądowały na mnie.
Nie. Nie ja. Nie.
-Panna Jenner ci w tym pomoże i ma moje pozwolenie, aby oprowadzić cię po szkole- powiedział pisząc zwolnienie dla naszej dwójki.
Kurwa.
Wstałam i zabrałam książki niechętnie kierując się w stronę drzwi.
Chwciłam zwolnienie z ręki pana Loew'a i wyszłam.
Zanim Harry zamknął drzwi, pośpiesznie ruszyłam korytarzem.
Nagle pojawił się obok mnie.
-Jestem Harry, a ty?
Milczałam.
-Hej, nawet nie znam twojego imienia, co ja ci takiego zrobiłem?
Stanęłam w bezruchu.
-Co ja ci takiego zrobiłam?
Miał tupet. Tupet.
-Po prostu się kurwa zamknij- syknęłam wpatrując się w niego.
-Hej, uspokój się- zamruczał cicho.
-Nie mów mi, że mam się uspokoić- odgryzłam się.
Jego palce delikatnie pogłaskały mój policzek i bawiły się lekko moimi wargami, powodując, że przez ciało przeszedł mnie dreszcz. Powróciły wspomnienia.
Przypomniał mi się mój pierwszy raz.
Kiedy jego palce pieściły tak samo moje usta. A jego oczy wpatrywały się w moje. Jak delikatny był dla mnie-
-Tylko mnie oprowadź Charlotte, dobrze?
Gwałtownie odepchnęłam go od siebie i kontynuowałam kroczenie po korytarzu.
Usłyszałam znajomy stukot butów za mną po podłodze, gdy weszliśmy do łazienki.
-Tu jest ubikacja- powiedziałam kiwając głową naprzód.
Patrzył na mnie jeszcze przez chwilę zanim się ruszył.
Oparłam się o ścianę, a myśli krążyły w mojej głowie.
Co się stało?
To tak jakby był w transie, jakby był mną zahipnotyzowany, to było bardzo dziwne. Nigdy się tak nie czułam. Ale wkrótce jego palce mnie dotknęły. Coś mi się stało. To coś przeszło przez Harrego i przeze mnie. To była więź.
Nie ważne ile razy będę go dźgać i ile razy on będzie mnie dźgał, my zawsze do siebie wrócimy.
I nieważne ile razy może mnie zranić.
Więź się nie rozerwie.
_____________________________________________________________________________
mi też się wydaje, że Harry jest jakiś inny :)
dzisiaj już nie dodam rozdziałów tak jak wczoraj :p
przykro mi xd
YOU ARE READING
lust 2 // h.s. (tłumaczenie) ~ ZAWIESZONE
Random"Jestem ogniem, twoją benzyną. Nie jestem dobry dla ciebie, a ty nie jesteś dobra dla mnie."