Część czwarta

2.6K 200 349
                                    


Harry jest śliczny, ale kiedy związuję swoje włosy jest jeszcze śliczniejszy.

Był sobotni poranek i Louis leżał na swoim łóżku, śledząc wzrokiem listę. Coś mu tutaj definitywnie nie pasowało i może ok. Harry nie był pedofilem, pomylił się w swoich oskarżeniach, ale nadal nie wyjaśniało to tego, że Doris wypisywała o nim takie głupoty. Przecież te wszystkie punkty wydawały się wyssane z palce, totalne bzdury i wymysły dziecka. Jednak trudno było mu uwierzyć w to, że jego siostra nazmyślałaby aż tyle rzeczy i to ze szczegółami. Nie miał zamiaru zmarnować całych świąt na knucie planu, jak dowiedzieć się prawdy o Harrym, ale postanowił, że będzie czujnie obserwować chłopaka i w końcu odkryje sekrety Harry'ego Stylesa, jeżeli ktoś tak nudny, jak loczek miał jakiekolwiek tajemnice, bo Louis szczerze w to wątpił.

Minęło kilka godzin, nim postanowił opuścić swój pokój i z Luną plączącą się między jego nogami, zbiegł na dół po schodach. Zauważył, że wszyscy są już na nogach, więc zapewne tylko on nie zaszczycił ich swoją obecnością na śniadaniu. Niall siedzący przy kuchennym stole, posyłał mu jakieś dziwne spojrzenie, dokładnie takie samo, jak w czasie studiów, kiedy miał popatrzeć na coś znaczącego. Obrócił się powoli i dostrzegł Harry'ego siedzącego na sofie, a tuż obok niego siedziała Doris i mówiła coś do niego powoli. Nie mógł usłyszeć o czym rozmawiali, ale i tak dostrzegł uśmiech na buzi swojej siostry. Westchnął i opadł na krzesło, obserwując tych dwoje, ale odpoczynek nie był mu dany, gdy do kuchni wmaszerowała jego mama.

-Dobrze kochani, urlop urlopem, ale zbliżają się święta i żeby zacząć porządne przygotowania musimy zabrać się za porządki. Jest nas tak dużo, że pójdzie nam to raz dwa – powiedziała swoim maminym głosem, co oznaczało, że nawet dorośli faceci, którzy w sądzie potrafili zniszczyć przeciwnika, potulnie przytaknęli i ochoczo zaproponowali swoją pomoc.

-To ja zabiorę się za swój pokój – powiedział szybko Louis i już obracał się na pięcie, gdy usłyszał głęboki głos Harry'ego.

-W czym mogę ci pomóc Jay? – spojrzał na mężczyznę, który podchodził do nich tym swoim wolnym krokiem w ciemnych garniturowych spodniach i białej koszuli. Boże, wyglądał jak taki kretyn, Louis nie cierpiał pedantów.

-Kochanie, możesz zabrać się za sprzątanie salonu i jadalni, Louis pomoże ci, gdy skończy sprzątać swój chlew na piętrze – zaproponowała Jay i posłała loczkowi dobrotliwy uśmiech, który nie spodobał się Louisowi.

-Harry – cichutki głos Doris zwrócił ponownie jego uwagę i nie umknęło mu to, jak loczek ukucnął przed dziewczynką – mogę pomóc ci ze sprzątaniem?

-Oczywiście, myślę, że razem poradzimy sobie z tym bardzo szybko – odparł sztywno Styles i nawet jeżeli się uśmiechnął, to Lou nie dostrzegł tego.

Może i miał śledzić Harry'ego, ale teraz miał zamiar ewakuować się stąd jak najszybciej i zamknąć w swoim pokoju pod pretekstem sprzątania. Naprawdę kochał świata, ale porządki były najgorszą rzeczą z możliwych w tym przedświątecznym czasie.

***

Harry powoli ogarniał cały salon, w którym i tak panował względny porządek. Cieszył się, że mama porozmawiała z Jay i dzięki temu nie spędzi całych świąt samotnie. Może faktycznie wtedy zdążyłby zrobić wszystko, co sobie zaplanował i uporządkowałby dokumenty w swoim gabinecie, ale myśl o ciszy czterech ścian nie napawała go optymizmem. Zdecydowanie bardziej wolał teraz porządkować salon z Doris, która krzątała się z różową ściereczką tuż obok niego. Mógł nawet poradzić sobie z Louisem, byleby tylko czuć atmosferę prawdziwych świąt.

Mała wielka miłość - LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz