ii. making friends

59 6 4
                                    

Kolejny dzień w Teikoku był spokojniejszy niż pierwszy. Sakuma czuł się odrobinkę swobodniej, zwłaszcza teraz, kiedy znalazł przyjaciółkę. To z pewnością sprawiało, że jego tajna tożsamość stawała się jeszcze wiarygodniejsza. Poza tym miał już za sobą witanie się ze wszystkimi ludźmi z klasy i odpowiadanie na ich niekończące się pytania, i komplementy. Jirou nie przypuszczał, że jego alter ego zrobi aż taką furorę. Na szczęście, poza fałszywymi dokumentami, agencja zbudowała dla niego całą historię życia, którą wykuł na pamięć. Dzięki temu żadne pytania nie były dla niego zaskoczeniem, nawet te najbardziej trywialne.

Ulubione jedzenie? Pudding bananowy. Ulubiony kolor? Fioletowy. Ulubiona pora roku? Wiosna. I tak dalej, i tak dalej. Co prawda nic z tego nie pokrywało się z rzeczywistymi zainteresowaniami Jirou, ale to nie miało znaczenia. 

Przecież Sakuma Jirou i tak nigdy nie istniał.


Podszedł do swojej szafki z zamiarem zmiany butów, ale zanim dotknął choćby czubka, został zaatakowany. Oczywiście niedosłownie, chociaż tak to właśnie wyglądało. Shinobu skoczyła mu na szyję, wspierając na nim cały swój ciężar. Zachwiał się, próbując ze wszystkich sił utrzymać równowagę, ale w gruncie rzeczy oboje wylądowali na ziemi.

— Sa-ku-ma! Dzień dobry! — Sprawczyni w ogóle nie przejęła się zaistniałą sytuacją i śmiała się w najlepsze.

— Dz... dzień dobry — mruknął w odpowiedzi, z trudem się podnosząc. — Nic ci nie jest?

— Nie! Wybacz zamieszanie, chciałam cię zaskoczyć!

— To ci się udało, ale na przyszłość jednak postaraj się mnie ostrzegać, gdy masz zamiar się na mnie rzucić.

— Przyjęłam!

— Co ty tu w ogóle robisz?

— Jak to co? Przyszłam cię przywitać! Poza tym jesteś nowa, więc wypadałoby, żebyś poznała tutejszych. Akurat mam swoją małą ekipę, która na pewno cię polubi!

— Mówiłaś, że nie masz koleżanek — przypomniał, wkładając szkolne obuwie.

— Bo to nie są koleżanki! Zresztą, sama zobaczysz, no chodź! — Pociągnęła go za rękę, w nieznanym mu kierunku.

Poznawanie tajemniczej ekipy, o której wspomniała Takanashi, zaczęło się od ich własnej klasy. Okazało się, że tuż za Jirou siedział jeden z jej członków, Kazemaru Ichirouta. Nie mieli okazji zaznajomić się wcześniej, bo nie było go w szkole.

Chłopak na pierwszy rzut oka wydał mu się sympatyczny i towarzyski, nie wspominając o tym, że całkiem przystojny — krótkie włosy, z lekko opadającą na oko grzywką. Od razu przywitał Sakumę ciepłym uśmiechem, ściskając jego dłoń, a zaraz potem zaczął swobodną rozmowę, jakby znali się od lat. Jirou nigdy nie przypuszczał, że na świecie istnieją tak beztroskie jednostki, i szczerze zazdrościł mu charyzmy. On sam, pomimo wiecznego poznawania nowych osób przez swoje misje, nie potrafił być tak otwarty.

— Ogromnie się cieszę, że się do nas przeniosłaś. W końcu Shinobu przestanie mnie wszędzie za sobą ciągnąć — zaśmiał się serdecznie, czochrając wspomnianą po głowie.

— Teraz tak mówisz, ale jeszcze za tym zatęsknisz, niewdzięczniku!

Ta dwójka ewidentnie była ze sobą blisko. Na tyle blisko, że on mówił do niej po imieniu, a ona wymyśliła mu głupiutki pseudonim — Kaze — który akceptował, bez słowa sprzeciwu. Z ich rozmowy Sakuma wywnioskował, że często się widują i znają się od dawna. Łączyła ich wyjątkowa, platoniczna więź.

Jirou nie wiedział, co to takiego. On miał tylko relacje biznesowe.

— Sakuma, wiedziałaś, że Kaze miał kiedyś długie włosy? — rzuciła nagle.

— Shinobu, przestań zawracać głowę jakimiś głupotami.

— A co? Wstydzisz się tego, jak kiedyś wyglądałeś? — Takanashi natychmiast weszła w galerię na swoim telefonie. Ichirouta próbował zabrać jej komórkę, bezskutecznie. — Widzisz? Lubiłam je splatać w warkoczyki.

Jirou przyglądał się zdjęciu z niedowierzaniem. To była tylko inna fryzura, a zmieniła go nie do poznania. W takim razie co by było, gdyby on też ściął włosy? Czy wtedy wyglądałby bardziej jak chłopiec?

Nieśmiało chwycił swój kosmyk włosów.

— Ach, Sakuma, przepraszam za Shinobu. Niepotrzebnie pokazała ci to zdjęcie. — Końcówki jego uszu zrobiły się czerwone.

— Spokojnie, to żaden powód do wstydu, zapewniam cię. Zresztą, wyglądasz naprawdę dobrze. — Jirou nie był pewien, czy miał prawo wyrazić swoją opinię, ale naprawdę chciał mu to przekazać.

— A, a... Dziękuję-

— Hej, frajerzy, macie zebranie!

Do sali wpadł chłopak, wyglądający jak typowy łobuz, z wygolonymi bokami i fryzurą na podróbkę irokeza. Tuż za nim wszedł drugi, prezentujący się nieco normalniej, z burzą dredów, mruczący pod nosem coś jakby: Czy ty zawsze musisz być taki niegrzeczny?  Na ich widok Takanashi uśmiechnęła się szeroko, machając energicznie.

— Świetnie, że jesteście! Sakuma, to kolejna część naszej paczki, Fudou Akio oraz Kidou Yuuto.

Kidou kiwnął głową na przywitanie (swoją drogą był przy tym niezwykle sztywny), z kolei Fudou przyglądał się Jirou w bardzo dziwny, wyzywający sposób.

— Niezła laska z tej nowej. Mogłabyś się czegoś od niej nauczyć, Shinobun — stwierdził, lekko wystawiając język. Takanashi już miała się odegrać, ale uprzedził ją Yuuto, który uderzył go w głowę.

— Zachowaj swoje odpychające komentarze dla siebie, Akio.

Po krótkiej rozmowie Sakuma zrozumiał, że choć Kidou i Fudou byli przeciwieństwami, i często się kłócili, to tak naprawdę mieli do siebie słabość, co było niespodziewane i... urocze? Dodatkowo byli przewodniczącymi w swojej klasie (Kidou głównym, Fudou zastępcą). W ten sposób dowiedział się również, że te same role mają Kazemaru i Takanashi w jego klasie, a zebranie, o którym mówili, jest dla samorządów uczniowskich.

— Rany, musimy się spieszyć! Sakuma, pogadamy, jak tylko skończymy. Muszę ci przedstawić jeszcze jedną osobę. — I właśnie wtedy, gdy Shinobu kończyła zdanie, kolejny uczeń zaszczycił ich swoją obecnością.

Jirou nie mógł oderwać od niego oczu. 

— W końcu was znalazłem. Długo mam jeszcze czekać?

Sam przewodniczący szkoły, Genda Koujirou.

~

friends [z ang. przyjaciele]

«osoby pozostające z kimś w bliskich, serdecznych stosunkach»

BOYS & SKIRTS ➜ inazuma elevenWhere stories live. Discover now