Rozdział 33 | Pytasz mnie, kto mnie zabił?

Почніть із самого початку
                                    

– Co? – Otworzył szeroko oczy. – Mówisz mi, że ten bękart zapragnął twojej śmierci?

– Tak. – Madeline kiwnęła głową.

– Ten bękart z nieprawego łoża, ten śmieć pojący się krwią innych ludzi – syknął. – Muszę powiadomić o tym jego ojca.

– Nie! – Wiedźma krzyknęła. – Znam go! To jest dokładnie, co on chce, abyś zrobił! Chce zasiać ziarno nienawiści między dwoma księciami piekła, a następne sprawić, by wykiełkowało w wojnę!

– Ale on musi wiedzieć, jak haniebnego czynu dopuściło się jego szczenię!

– Chcesz mieć konflikt z Kainem?! – syknęła. – Jego ojciec, Kain, to zupełnie inna liga. To pierwszy morderca! Jego potęga przekracza twoje i moje moce razem wzięte! – Madeline nie potrafiła powstrzymać się od krzyku. – Proszę cię, tato, nie rób nic głupiego. Nie tańcz tak, jak chce jego syn!

Belzebub westchnął.

– Nazywanie Henocha synem Kaina to zbyt dużo, moje kochanie. To jest jego bękart, który nigdy nie miał się urodzić. Wiesz przecież. – Mężczyzna schylił się, by podnieść szklankę. – Że Henoch, czy jak się teraz nazywa, Lawrence? Wiesz doskonale, że on jest nikim więcej niż dzieckiem z gwałtu.

Madeline spuściła głowę. Jak większość wysoko urodzonych piekielnych dzieci, znała historię wampira. Wiedziała, że jego matka została zgwałcona przez jego ojca.

– Wiesz też, moje kochanie, że rodzic musi wziąć odpowiedzialność za każdego bękarta, którego spłodził. Zwłaszcza tutaj, w piekle.

Wiedźma spojrzała na niego, nie rozumiejąc, co ma na myśli.

– Teraz jeszcze nie wykonam ruchu. Możesz być spokojna. Masz rację, nie mogę działać nierozważnie – powiedział, przeczesując ręką włosy. – Teraz skupię się na tym, by Jasmine zapłaciła swoją karę.

***

– A więc nie wiedziałaś... – wymamrotał Alexander, biorąc łyk herbaty, którą chwilę temu zaparzyła mu Cait. – Ten dureń zaplanował wszystko sam.

– Sam wiesz najlepiej, jaki jest mój brat. – Caitlyn westchnęła. – W każdym razie raz jeszcze przepraszam za bałagan, nie przypuszczałam, że przyjedziesz do Nowego Jorku.

– Nie... – Mężczyzna machnął ręką. – Nie masz za co przepraszać, wiem doskonale, że wpadłem niezapowiedziany.

Siedzieli w małym, hostelowym pokoju, wynajmowanym przez Caitlyn od ponad miesiąca. Nie było w nim nic poza niewygodnym łóżkiem i białym, plastikowym krzesłem. Chociaż kobieta i tak nie narzekała – miała prywatną łazienkę, a to było aż nad to.

– Po prostu – kontynuował. – Mówiłaś, że będziesz w USA nie dłużej niż tydzień.

– Alex, wiem doskonale, że się z tobą nie kontaktowałam. Po prostu tyle rzeczy się działo, tak dużo miałam na głowie...

– Łowcy demonów nie mają chwili wytchnienia, czyż nie? – Zaśmiał się mężczyzna, lecz chwilę później znów spochmurniał.

– Wiem doskonale, że chcesz drążyć temat Petera. – Caitlyn spojrzała na niego ze smutkiem. – Ale wiem niewiele więcej niż ty. Rozmawiałam z nim trzy razy, ani razu twarzą w twarz. Zawsze uciekał, jakby bał się, że poznam prawdę... Ale ja od pierwszego spotkania ją znałam.

– Prawdę? Jaką prawdę?

– Wiesz Alex... – Caitlyn schowała głowę w dłoniach. Alkohol coraz mocniej uderzał jej do głowy. – Nie chciałam ci tego mówić, ale... Peter naprawdę jest martwy.

Pamiętaj o śmierciWhere stories live. Discover now