five

62 4 1
                                    


                Całe moje ciało zesztywniało, gdy to usłyszałem. Podniosłem wzrok, napotykając jej spojrzenie. Nie było ciepłe jak zazwyczaj. Zamiast tego było chłodne i w pewien sposób smutne. Zdjąłem płaszcz i buty, a następnie podążyłam za nią do salonu. Stanęła naprzeciwko kanapy, przygryzając wargę.

— Usiądź, Harry — poprosiła, a ja natychmiast wykonałem polecenie.

Nie czując się komfortowo z tą sytuacją, opadłem na małą, białą kanapę. Moje spojrzenie wylądowało na mnie, bo myślałem, że zajmie miejsce obok. Ona jednak tam stała i otworzyła usta dopiero kilka minut później.

— Harry, to chyba nie działa — powiedziała.

To, że ze mną zrywała, nie bolało najbardziej. Najbardziej bolało to, że to ona to zrobiła. To ja powinienem to zrobić. Przeniosłem wzrok na szafkę pod telewizorem.

— To znaczy, przez dziewięćdziesiąt procent czasu nie ma cię w domu i nigdy się nie widzimy. A kiedy już jesteś w domu, rozmawiasz z Liamem albo płaczesz. Nawet nie spędzasz ze mną czasu!

Brzmiała na tak sfrustrowaną, że nie mogłam powstrzymać się od czucia bezsilności. Moje serce nie pękło tak, jak ostatni razem, gdy zostałem odrzucony. Nadal było połamane. Nadine nigdy nie mogłaby złamać mi serca tak jak on. Bo nie kochałem jej tak, jak jego.

— Przepraszam — odparłem monotonnie. Moje spojrzenie nadal było skupione prosto.

— Za co przepraszasz? Nawet nie starasz się walczyć o ten związek. Czy ty w ogóle mnie kochasz? — Jej ton zmienił się ze sfrustrowanego na zraniony w zaledwie kilka sekund. Naprawdę chciałem jej odpowiedzieć czymś, co ją uszczęśliwi. Ale nie mogłem.

— Przepraszam — powtórzyłem, a ona w końcu zaczęła płakać.

Odetchnąłem ciężko, słuchając, jak szlocha. Minuty mijały i zamieniały się w piętnaście minut. Dźwięk jej szlochu wypełnił całe mieszkanie, a ja nawet nie odważyłem się otworzyć ust. Nie wiedziałem, co zrobić.

Nie byłem pewny, ile czasu minęło, zanim się uspokoiła.

— Wyjdź, Harry. Ty i Liam możecie przyjść po twoje rzeczy, kiedy będę w pracy — wychrypiała i wstała z kanapy, a następnie wyszła z pokoju bez żadnego kolejnego słowa.

Minęło dziesięć minut, zanim wstałem z kanapy i ruszyłem prosto w stronę frontowych drzwi. Moje brązowe buty były rozrzucone, więc szybko podniosłem jeden z nich i go założyłem, robiąc to samo z drugim. Złapałem jeszcze płaszcz z wieszaka i wyszedłem z mieszkania. Z westchnięciem wyciągnąłem telefon z kieszeni, by wybrać numer Liama. Komórka była zimna, gdy przycisnąłem ją do ucha, czekając, aż przyjaciel odbierze.

— Halo? — odebrał, a ja westchnąłem i podrapałem się po nosie.

— Możesz po mnie przyjechać? — Kopnąłem jakiś przypadkowy kamyk.

— Zrobiłeś to?

— Później o tym porozmawiamy. Przyjedź po mnie.

Byłem zbyt zmęczony, żeby być dla niego miły.

— Będę za pięć minut. Kocham cię.

Nawet nie skomentował tego, że byłem niemiły. Na moich ustach pojawił się blady uśmiech, gdy odpowiedziałem, iż ja również go kocham. Wsunąłem telefon do kieszeni płaszcza i czekałem, aż Liam dotrze na miejsce, co wydarzyło się jakieś pięć minut później. Gdy tylko zobaczyłem, jak auto wjeżdża na podjazd, zacząłem iść w jego kierunku.

ANOTHER LOVE ━ NARRYWhere stories live. Discover now