amor est beatitudo

274 38 24
                                    

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.



Dejun również był fanem skromnych randek w kawiarenkach. Uwielbiał ten nastrój panujący w nich. Uwielbiał to uczucie, gdy ożywiony otwierał drzwi, a prosto w niego uderzał aromat kawy, cynamonowego ciasta, szarlotki, goździków i pomarańczy. Jesień oraz zima wyglądały pięknie, gdy patrzyło się na nie zza okna. Najlepsze uczucie? Gdy Dejun siedział na kolanach swojego chłopaka trzymając w dłoniach kubek z gorącą białą czekoladą.

Tak działo się właśnie teraz. Ale dlaczego chłopak teraz przesiadywał w kawiarence zamiast być opłakiwanym na cmentarzu? Cóż, wszystko było zasługą Henderego, który na szczęście zdążył odpowiednio szybko przybyć na miejsce. Dodatkowo zdawało się, że Guanheng i Dejun byli zbyt wyjątkową parą, by śmierć mogła ich rozłączyć, bo fakt, że Xiao przeżył można było śmiało nazwać cudem. Najprawdziwszym na świecie cudem. Nikt nie oddziaływał na niego tak mocno jak Huang. Chłopak wielokrotnie myślał, że Huang jest jego aniołem stróżem.

Dejun wziął łyka czekolady i patrząc na Guanhenga z uśmiechem na twarzy zlizał śmietanę ze swoich ust. Na jego policzkach widniały delikatne rumieńce spowodowane ciepłem wywołanym przez gruby wełniany sweter o karmelowym kolorze, gorący napój, ogrzewanie centralne w lokalu i przede wszystkim bliskość Huanga.

-Patrz Guanheng! - zafascynowany skupił wzrok na czymś za oknem. - Mały kotek w torebce~Mam nadzieję, że nie jest mu zimno...

-Mały i słodki... Prawie tak słodki jak ty. Ciebie też schować do torebki? - zażartował rozpromieniony młodszy i czule objął go w pasie.

-Nie słodź mi tak. Wystarczy, że mam białą czekoladę. Jeszcze chwila i się zasłodzę - z figlarnym uśmiechem pochylił się, by cmoknąć jego policzek.

Guanheng chciał udawać obrażonego, by wyrazić swoje niezadowolenie względem odrzucenia jego komplementu, ale przez urok Xiao nie potrafił przestać szeroko się uśmiechać. W głębi duszy był zafascynowany tym jak jego chłopak potrafi cieszyć się malutkim kotkiem w torbie gdzieś w małej uliczce, dużej dzielnicy ogromnego miasta prowincji, kraju, kontynentu.

-Guanheng? - nieoczekiwanie niepewnie zaczął. - Myślę, że sobą zaprzeczam tym starym dziadom w białych kitlach. Ci naukowcy to ofermy. - dodał pewny siebie i wyprostował się dumnie na niego patrząc. Ta myśl już od dłuższego czasu nie dawała mu spać. Dawała mu przynajmniej nadzieję.

-Hm? Tak myślisz?

-Tak. Ta choroba to gra, a ja wygrywam - oznajmił chichocząc. - Żartuję tylko. Mam na myśli to, że myślę, że wychodzę z choroby. Zauważyłem, że z dnia na dzień jest ze mną lepiej i lepiej.

Podekscytowany chłopak mocniej go objął.

-Naprawdę? - spojrzał na niego z nadzieją w oczach, a Dejun ochoczo pokiwał głową. - Ale tak na tysiąc procent? Tak bardzo się cieszę... - westchnął z ulgą zauważając, że starszy chłopak jest całkowicie poważny. To mógł być początek czegoś dobrego. Poprawy stanu ich życia razem.

Dejun odstawił kubek na stolik i szybko położył swoje małe ciepłe dłonie na policzkach swojego chłopaka. Zarumieniony pogłaskał go kciukami i szybko przybliżył się, by złączyć ich usta.

Po całym popołudniu spędzonym w przytulnej kafejce, para postanowiła zebrać się i pospacerować po parku. Guanheng zapłacił za ich zamówienie, zebrał ich wspólny notatnik i przybory, po czym ściągnął ich płaszcze z wieszaka i pomógł Dejunowi ubrać płaszcz o brązowym kolorze. Starszy posłał mu promienny uśmiech, a Huang zadowolony go odwzajemnił.

-Dziękuję, Guanheng. Chodźmy już.

Powoli opuścili lokal. W przyjemnej ciszy skierowali się w stronę parku. Ta zima była wyjątkowo piękna. Ziemia i gałęzie drzew zostały okryte śnieżną kołdrą. Wszystko zdawało się przygotowywać do długiego, zimowego snu. Z nieba spadały delikatne płatki śniegu, pary spacerowały alejkami parku trzymając się za ręce. Dejun niepewnie wysunął dłoń z kieszeni swojego płaszcza i wsunął ją w kieszeń nakrycia swojego chłopaka. Wyższy nieznacznie uśmiechnął się patrząc do góry na spadające na jego twarz płatki. Nie chciał teraz speszyć chłopaka, mimo że tak bardzo miał ochotę przyciągnąć go do pocałunku na samym środku białej ścieżki. Xiao przygryzł wargę i ostrożnie wyciągnął jego dłoń z kieszeni.

-Naprawdę cię kocham, Guanheng - szepnął splatając ich palce.

Z perspektywy przechodnia wyglądali przepięknie. Przypominali nawet aktorów prosto z planu romantycznej dramy. Byli prostą parą. Potrzebowali tylko siebie. Dwójka mężczyzn, jeden wyższy, drugi niższy, w stylowych płaszczach, wpatrując się w siebie spojrzeniami pełnymi miłości trzymali się za ręce, a na nich błyszczały srebrne pierścionki.



 Dwójka mężczyzn, jeden wyższy, drugi niższy, w stylowych płaszczach, wpatrując się w siebie spojrzeniami pełnymi miłości trzymali się za ręce, a na nich błyszczały srebrne pierścionki

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.




Jestem super dumna z tego oneshota. Tak, to oneshot podzielony na części. Zaczęłam go już we wrześniu i nie miałam zamiaru go wstawiać, ale finalnie sami widzicie~

Następny w kolejce jest krótki nomin i to raczej angst. Tak naprawdę to w kolejce mam dwadzieścia dwa opowiadania, ale  shhhh~

Mam nadzieję, że to proste xiaodery podoba Wam się również mocno jak mi ♡

Miłego dnia wszystkim i...
Wesołych Świąt!

Disease | XiaoderyWhere stories live. Discover now