Rozdział 14

1.4K 32 2
                                    

Kyle

W ostatniej chwili chwytam jej przedramię i ciągnę w swoją stronę. Zamykam ją w szczelnym uścisku, nie chcąc by odeszła. Napawam się jej przepięknym zapachem, wiedząc, że zaraz odejdzie. Wtulam się jeszcze bardziej czując jej nerwowe szarpnięcia.

- Puść mnie! - krzyczy, próbując mnie odepchnąć.

- Nie możesz odejść Agnes, nie możesz... - powtarzam cicho, nadal trzymając ją kurczowo przy swoim ciele.

- Mogę to zrobić z chwilą, gdy zdradziłeś mnie. - mówi mocno odpycha jąć się ode mnie, przez co ją puszczam.

- Zrobiłem to dla nas Agnes. Z przekazaniem mi stada mogę wygnać Olivie, ojca i kogo zechcę! - tłumacze, czując zbierające się w kącikach oczu łzy.

- Nie Kyle, ty dbałeś tylko o swój interes. - mówi blondynka i robi krok w tył wychodząc za granicę terytorium. - Wróć do swojej rodziny i daj mi spokój.

- Ty jesteś moją rodziną do cholery! - krzyczę i upadam na kolana, wiedząc że to koniec. Moja mate odchodzi z mojego życia, zostawiając pustkę.

- Rodziną są ludzie, których się chroni, szanuje i wstawia się za nimi. Ty nie zrobiłeś nic z tych trzech rzeczy. - mówi patrząc na mnie z góry. - Już pierwszego dnia wydaliłeś mnie z domu głównego, nie wstawiłeś się za mną, gdy upokorzyła mnie twoja narzeczona.

- Agnes ja musiałem, zrozum to!

- Ty nic nie musiałeś Kyle.

Agnes

Patrzę na obraz nędzy i rozpaczy przede mną. Chłopak nie jest już tak pewny siebie jak na alfe. Stoję z założonym rękami, wysłuchując jego tłumaczeń i próśb o wrócenie. Niestety nie czuję już do niego niczego oprócz zawiedzenia. Z słowami "Olivio Smith czy wyjdziesz za mnie?" zakończył wszystko, co mogło pomiędzy nami powstać. Partner może wówczas odejść od swojego mate, bez względu na to czy samiec się na to zgadza, czy też nie. Ja swoją decyzję podjęłam i nie miałam zamiaru jej zmieniać dla bruneta.

- Agnes zostań, proszę... - błaga, ale na mnie już to nie działa. Ostatni raz spoglądam w jego stronę i ruszam z Susan w stronę wioski Aname. Nie powinnam się tym martwić, ale ruszył mnie widok Kyle, klęczącego na ziemi i proszącego bym została. Moja wilczyca rwie się, by wrócić do Kyle.

- Agnes!! - w oddali słyszę krzyk pełen bólu, jednak idę dalej. Moje serce przez niego rozpadło się na milion małych kawałków, których nie sposób poskładać. Wybrał drogę jaką chciał zmierzać. Wolał władze i więź z partnerką, która nie była jego mate. Nie został do tego zmuszony, a sam odrzucił więź mate. Z tymi przeklętymi czterema słowami, zakończył wszystko co mogło zrodzić się z pięknego złączenia duszy dwóch przeznaczonych sobie osób. Na świecie nigdy nie będzie pokoju, póki wilkokrwiści będą rządzić planetą. Kyle Evans to przykład osoby, która nie zmieni się. Pójdzie ścieżką ojca i zostanie mordercą miliardów istnień. Będąc w głębi dobrze znanego mi lasu, rozlega się głuchym echem wilcze wycie przepełnione bólem, tęsknotą i utratą przeznaczonej osoby. Postąpiłam właściwie. Zostawiłam niewierną mi osobę, której obecność wykończyła by mnie psychicznie...

______________________________________

Hej, hej, hej moje misie kolorowe. Właśnie zakończyliśmy owym rozdziałem pierwszą część "Zagubiony w miłości". Z okazji świąt chciałabym wam życzyć dużo szczęścia, uśmiechu i pijanego sylwestra! Mam nadzieję, że nie macie mi za złe iż rozdział, zostaje opublikowany trochę po czasie, ale miałam dużo na głowie. ☺️🌲

Zagubiony w miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz