1

656 32 31
                                    

Hej ludzie, ten fanfik jest cholernie stary, napisałem go w 2019 chyba podczas jakiegoś okienka w szkole, idk. Hidanek z okładki jest jeszcze starszy. Opubkikowałem ten rozdział, potem usunąłem i tak czekał sobie nie wiem na co. Ale sobie przypomniałem w końcu po dwóch latach więc no. Enjoy.

Hidanek jest nieco specyficznym człowiekiem. Mimo, że często przeklina i lata z kosą ciachając każdego kto znajdzie się w zasięgu jego wzroku, jest on osobą bardzo religijną.

Wierzy on w jedynego pana i stwórcę wszechmogącego, Jashina. Proces składania Jashinowi ofiar jest dosyć skomplikowany (oraz brutalny i bolesny, ale to szczegóły) a jednym z kroków jest polizanie krwi ofiary, co jest dość niehigieniczną czynnością. Właśnie przez to, jego partner o imieniu Kakuzu zaczał głęboko niepokoić się o zdrowie Hidana.

Hidan odprawia swoje szatańskie rytuały conajmniej 3 razy dziennie. Jeżeli robił to od początków swojego życia, to ryzyko zakażenia HIV jest w cholere wysokie. Można nawet powiedzieć że stuprocentowo pewne. Chyba. Nie znam się na medycynie.
...
Wracając.

Kaktusu bardzo martwi się o swojego towarzysza pomimo, że lubi go wkurzać i udawać, że mu na nim nie zależy. Co za Tsundere.

-Hidan, zbieraj się, idziemy. - Oznajmił wielbiciel pieniędzy.

-Naprawdę musimy...? Wizyty u lekarza są cholernie upierdliwe. -Narzekał Jashinista.

-Nie narzekaj. Mi też by to nie pasowało, ale na szczęście płacisz sam za siebie.

-W przeciwieństwie do ciebie, Kałużu, twierdzę iż pieniądze szczęścia nie dają.

-Ale ty jesteś religijny, nie? Czy kościołowi nie zależy głównie na pieniądzach?

-Kościół Wielkiego Jashina jest inny, przyjacielu. Wszystkie datki które uzbieramy idą na organizację czarnych mszy. Odbywają się w każdą niedzielę o godzinie 4:20 i 69 sekund w piwnicy u Babci Chiyo przy ulicy Piotrkowskiej w Łodzi, wstęp jest całkowicie darmowy i nowi wyznawcy są zawsze mile widziani! ☆ Zaprasza naczelny biskup Hidan ☆
Żywność na spotkaniu fundowana jest przez Babcia Chiyo Company!

-Co?

-...Co?

~Tym czasem w gabinecie Itaczucha~

-Rah, rah, ha, ha, ha, roma, roma, ma, ga, ga, u, la, la...- Śpiewał sobie doktor Itachi. Od dawna nie miał żadnych klientów, więc najzwyczajniej w świecie się nudził. Nucił właśnie swoją ulubioną piosenkę,"Bad Romance". Był wielkim fanem znanej, amerykańskiej piosenkarki - Lady Gagi. Kochał ją tak, jak Hidan kochał Jashina.

-ZAMKNIJ MORDĘ TY PIERDOLNIĘTA ŁASICO!!!

Do pokoju z impetem wbiegł Deidara- seksi pielęgniarka.

-Czy coś się stało, Dei?

-Mógłbyś przestać strzępić ryja!? Nie mogę pracować w takich warunkach!

-Ale nie mamy klientów.

-Tak? To może sam odwalisz tą papierkową robotę?

-Can't read my, can't read my, no he can't read my ☆poker face☆ - Kompletnie ignorując słowa swego pięknego asystenta czarnowłosy kontynuował występy.

Itaczowa przychodnia znajdowała się... na jakimś zadupiu. Nikt nigdy tam nie chodził, a jak już chodził, to odstraszał go śpiew właściciela. Sam budynek, w którym dany zakład się znajdował wyglądał jak szopa. Jedno z okien było stłuczone, tapeta ze ścian była podarta a zamiast medycznego zapachu przychodni czuć było dym z papierosów wypalanych w niepokojąco dużych ilościach przez Deidarę. Dzięki tym czynnikom było tam dość tanio, a jak jest tanio, to jest i Kakuzu.

W przeciwieństwie do zamaskowanego mężczyzny instynkty Hidana zadziałały w sposób poprawny. Był on znacznie zaniepokojony wyborem tej kliniki.

-Kaukazu, to nie wygląda dobrze. Wolałbym jednak zmarnować moje oszczędności w bardziej cywilizowanych warunkach.

-Czy ty się boisz?

-A ty, kurna, nie?

Kiedy tylko przekroczyli próg tego wyglądającego na opuszczony budynku usłyszeli głośny śpiew, od czasu do czasu przerywany płaczem.

-IN THE SHALLOW *chlip* SHALALALOW... *chlip* IN THE SHALLOW SHALALOW...

Z telewizora na cały dom ryczał film "A star is born" z Lady Gagą w roli głównej. Właściciel szopy zwanej przychodnią też ryczał, ale w innym sensie.


-Dobra, sam se idź do tego lekarza, ja spierdalam. -Oznajmił Hidanek, kierując się z powrotem do wejścia. Nagle Kakuzu złapał go za rękę.

-Też nie chcę tu być, ale HIV trzeba leczyć.

-W dupie mam choroby przenoszone krwią, drogą płciową czy innymi płynami ustrojowymi! Nie mam najmniejszej ochoty przebywać w tym depresyjnym miejscu! A poza tym, muszę się pomodli-

Nagle zza drzwi gabinetu, z którego wydobywały się nieprzyjemne dla uszu dźwięki, wytoczył się zapłakany Itachi.

-P-przepraszam... Że czekaliście... Ah... Zawsze się rozklejam oglądając ten film...

-Pan tu leczy choroby weneryczne? Jak tak to za ile? Słyszałem, że tanio. -Zaczął rozmowę Kakadu.

-A owszem, to ja. Mogę w czymś pomóc?

-Tak, mój kolega tutaj...

-Oh! Czyli jesteście klientami! W końcu będę mógł zapłacić te walone podatki! Ahaha... jak mi miło... Zapraszam szanownych panów do gabinetu.♡ - Powiedział Itaczek, wpychając zdezorientowanych przybyszy do wspomnianego wcześniej pokoju.

~

Itachi będący fanem Lady Gagi to świetny headcanon.

I oczywiście proszę nie brać tej książki na poważnie.
Bye.

Fanfiction, które nas wszystkich zabije.Where stories live. Discover now