Rozdział 2

13 0 0
                                    

Leila przystanęła, wlepiając wzrok w gmach budynku. Wyblakły transparent, na którym widniał napis "Thornhill Highschool" witał ją niezbyt zachęcając. Miles przewrócił oczami, chowając paczkę papierosów do kieszeni płaszcza. Czarne włosy lepiły mu się do czoła przez panującą ulewę. Jego wyraz twarzy wyrażał rozbawienie pomieszane z irytacją.

- Leila. Nie mamy czasu - ponaglił ją niecierpliwie.

Zamrugała szarymi oczami, jakby wybudzając się ze snu. Bez słowa wyminęła go, wchodząc do szkoły. Miles bez problemu wyrównał z nią krok, idąc z wyraźną pewnością siebie, czego zdecydowanie brakowało Leili.
Chłopak co chwilę witał się z ludźmi, przybijając piątki. Posyłał im nieco wymuszone uśmiechy. Za każdym razem Leila czuła na sobie ciężar zaciekawionych spojrzeń. Unikała ich, mając wrażenie że będzie głównym tematem rozmów na najbliższe kilka dni.

Jej kolejne odcięcie się od rzeczywistości zostało przerwane brutalnym szarpnięciem za dłoń. Poleciała do przodu niczym szmaciana lalka, próbując nadążyć za pędzącym kuzynem.

- Jakbyś nie mogła nieco przyśpieszyć! - fuknął Miles, zatrzymując się pod salą języka angielskiego. Oparł się o ścianę, wbijając wzrok w chłopaka o brązowych włosach i szmaragdowych oczach. Na jego bladej skórze były widoczne lekkie rumieńce. Rozmawiał z dość sympatycznie wyglądającą brunetką. Miles zacisnął szczękę, odracając od roześmianej dwójki. Leila przygryzła wargę, posyłając mu zaciekawione spojrzenie.

- Jesteś o niego zazdrosny - powiedziała, nie zastanawiając się nad tym co mówi. Miles uśmiechnął się drwiąco, jednak w jego czarnych oczach nie było ani krzty rozbawienia.

- Zapomniałaś wziąć leki rano, czy jak? - zapytał bezczelnie, ostrym tonem.
Dziewczyna wzdrygnęła się ledwo dostrzegalnie, jednak Miles' owi to nie umknęło. Jego oczy złagodniały, a twarz nabrała zrezygnowany wyraz. Jakby miał już dość, a dzień nie zdążył się nawet zacząć.

- Nie jestem - odparł po dłuższej chwili. - Po prostu uważam, że nie powinien w głowie mieć romansów. Jedyne co powinien robić to solidna nauka - dodał niczym surowy rodzic. - Nie ma czasu na dziewczyny.

- Przesadzasz - powiedziała z uśmiechem. - Będąc nastolatkiem nie da uniknąć się zauroczeń. Jak się chce to można znaleźć czas na naukę i randki.

Prychnął, wzruszając ramionami. Twarz rozjaśnił mu uśmiech, kiedy podszedł wysoki chłopak o kasztanowych włosach i oczach koloru mlecznej czekolady. Przyglądając mu się, Leila musiała stwierdzić, że był przystojny. Jego skóra przywodziła na myśl porcelanowe lalki. Kusiło ją, aby zapytać się go co robił, że miał tak rewelacyjną cerę.

Nowoprzybyły miał usta wykrzywione kokieretyjnym uśmieszkiem. Przybił piątkę z Miles'em, jednocześnie przyszpilając ją spojrzeniem ciemnych oczu.

- Ty musisz być Leila, kuzyneczka Miles'a - powiedział nie spuszczając z niej wzroku.

- Leila poznaj Christophera - wtrącił zirytowanym głosem Miles. Dziewczyna miała ochotę przewrócić oczyma, słysząc że młody Blackthorn był znowu z czegoś niezadowolony. Miała go serdecznie dość, a znała go niecałe dwa tygodnie. Uśmiechnęła się, uprzejmie witając Christophera.

- A ten co, romansuje z małą J - spytał się kpiąco Chris, wskazując na zielonookiego chłopaka, którego wcześniej Miles piorunował wzrokiem.

- Jego nowa miłość. Są teraz niczym dwie połówki pomarańczy.

- Nie pluj jadem, Mal. Nie stracisz przyjaciela - powiedział ze śmiechem Chris, puszczając oko do Leili. Miles uśmiechnął się chłodno, odpowiadając cicho.

- Niedoczekanie - było w tym coś złowoeszczego i jednocześnie obiecującego. Przeszły ją dreszcze.

Kiedy zadzwonił dzwonek poczuła ulgę. Choć na godzinę będzie mogła uwolnić się od kontrolującego kuzyna. Nauczycielka kazała jej usiąść w pierwszej ławce. Siedział tam już jakiś chłopak. Jego długie nogi wystawały dostrzegalnie za ławkę, która była dla niego nieco za mała. Czytał ze skupieniem "Dumę i uprzedzenie", nie zauważając że usiadła obok niego. Kiedy podniósł głowę znad książki, lekko podskoczył widząc ją obok siebie.

- O rany, ale mnie wystraszyłaś! - Miał przyjemny głos. Spokojny. W słońcu padającym przez okno jego włosy wydawały miedziane. Z turkusowych oczu wydobywały się wesołe iskierki. Wyglądał na bardzo miłego. - Jesteś nowa - dodał po chwili ciszy. Potaknęła, czując onieśmielenie.

- Jak się nazywasz?

- Leila. Leila Belacourt.

- Oh! Francuzka? Ja jestem Everett DeCerto. Moja rodzina należy do tej sławenj dziesiątki, pewnie już ktoś ci powiedział. Ale nie martw się nie jestem snobem!

Leila zmarszczyła brwi.

- Sławna dziesiątka?

- Nie słyszałaś? - pokręciła przecząco głową. - Dziesięć arystokratycznych rodzin, które przybyły tu z Anglii i założyły osadę zwaną Thornhill. Jestem potomkiem jednej z tych rodzin. Jest jeszcze jeden chłopak w tej klasie, który należy do szlachetnej dziesiątki.

- Kto? - spytała się z zaciekawieniem.

- Miles Blackthorn.

- To mój kuzyn! - Everett uniósł brwi, zaskoczony. Po chwili zaśmiał się gorzko.

- Twój kuzyn i ja jesteśmy w niezbyt ciepłych relacjach.

- Czemu?

- Poróżniły nas odmienne poglądy - odparł, wbijając wzrok w ławkę. - Od tamtej pory Miles traktuje mnie jak wroga. Przekonasz się jeszcze.

Chciała zadać mu jeszcze masę pytań, jednak nauczycielka posłała im karcące spojrzenie. Przez resztę lekcji myślała o tym co powiedział jej Everett. Sławna dziesiątka ? Czemu nikt jej o tym nie wspomniał, że miała arystokratyczne pochodzenie.

Wychodząc z dusznej sali drogę zagrodził jej Miles. Obdarzył ją chłodnym spojrzeniem. Odwrócił się na pięcie, dając jej znak ręką aby poszła za nim.

Weszli do opuszczonej klasy. Poczuła narastający niepokój kiedy zamknął za sobą drzwi i oparł się o nie. Miles wywoływał w niej mieszane uczucia. Momentami się go po prostu obawiała.

- Widziałem - powiedział cichym, jednak wyraźnym głosem. - Widziałem jak rozmawiałaś z DeCerto.

Przechylił głowę, zaciskając zęby.

- Nie będziesz z nim więcej rozmawiać - oświadczył twardo. - Rozumiesz?

- O co ci chodzi? Mam prawo rozmawiać z kim zechcę.

- Nie znasz go.

- Ciebie też nie - odparowała. - Zachowujesz się dziwnie Miles. Nie-

- Zamknij się - syknął, po czym jednym susem znalazł się tuż przed nią. Miał grobowy wyraz twarzy. - Ty naprawdę nie rozumiesz. Nie wiesz w jakiej jesteś pozycji. Nienawidzę Everetta. Ty z kolei należysz do mojej rodziny. Zabraniam ci z nim rozmawiać. - w ciemnych oczach pojawił się zaborczy błysk. - Nic dobrego z tego nie wyniknie.

- Ale-

- Podważasz mój autorytet? - Przybliżył się do niej, po czym zmierzył pogardliwym spojrzeniem. - Zapamiętaj sobie, że mnie nikt się nie sprzeciwia. Kiedy mówię, że Everett to nie twoje towarzystwo, to tak jest.

Leila skuliła się mimowolnie, czując napór. Jego dominujący charakter. Patrzył się na nią przez dłuższy czas, po czym odwrócił się i zostawił ją samą. Niemalże słyszała "Lacrimosę", wpatrując się w jego odchodzącą sylwetkę. Dopiero teraz miała zacząć się przekonywać z kim dokładnie miała do czynienia.

Nasze cierpienieWhere stories live. Discover now